Na pohybel Kuźniarom
Z okazji międzynarodowego święta ludzi ciężko pracujących miast i wsi pozwolę sobie wrzucić dekadencki tekst, który z pochwałą pracy i jej etosu nie ma nic wspólnego.
Po części zainspirowany wrzuconym przez Coryllusa wątkiem Kuźniara i whisky, powspominałem sobie chwalebne początki lat dziewięćdziesiątych i pierwsze dostępne w sklepach zachodnie alkohole po siermiędze i biedzie wojennej Pinokia Jaruzela. Whisky to przecież był synonim zachodniego bogactwa, na dodatek wyrafinowanego, bo każdy coś tam słyszał, że to beczkach dębowych zalega i nabiera koloru i smaku po latach leżakowania.
Butelki o przekroju kwadratowym, złocone etykiety, herby, napisy po angielsku dawały namiastkę lepszego świata i po dwóch baniakach wszystko wyglądało w tej transformacyjnej biedzie znacznie lepiej. Do tego jeszcze z kolą i z lodem. Szczyt ówczesnego wyrafinowania, bo taki trend, że czystą wódkę to tylko prostactwo pije. Coca-cola – wiadomo, nikt tak chyba nie łamał systemu jak napój orzeźwiający w drukowanych białą farba butelkach. Plastikowych PETów nikt wtedy jeszcze nie znał. No i lód – jak już ktoś miał na chacie przydziałową lodówkę z zamrażarką i kupione w supersamie foliowe woreczki na lód, to był boss na całą dzielnicę. Do tego obowiązkowa meblościanka z barkiem na kluczyk, a w środku lustro i światełko. Łezka się w oku kręci jak pomyśleć nad tym dobrobytem, meblami z Dobrodzienia, z płyty paździerzowej, oklejonej w imitację drewna i flaszką karmelizowanego alkoholu dwa-trzy razy droższego niż zwykła czysta wódka.
Przez pierwsze lata dziewięćdziesiąte praktycznie nic poza Johnnie Walkerem i „Balentinesem” nie można było nic kupić. Udawanie, że Johnnie Walker to jest mój ulubiony napój dla prawdziwych mężczyzn średnio mi wychodziło. Palił w rurę, wykrzywiał paszczę i powodował dreszcze. Właściwie bez koli i lodu to było nie do wypicia. Schłodzenie, rozcieńczenie i zmiana smaku robiło z tego coś pijalnego. Chcąc nie chcąc – swoją wędrówkę z whisky zacząłem od tego co było dostępne dla wszystkich – dwóch najbardziej popularnych blendów, których cena udawała ich jakość. To był czas, kiedy nie miałem świadomości, że istnieje coś takiego jak Single Malt. Nikt bowiem o tym nie słyszał, nikt tego nie sprzedawał, nikt o tym nigdzie nie pisał. Internetu wtedy nie było, telefony komórkowe pojawiły się po raz pierwszy jakoś w roku 1996 i mniej więcej w tym samym czasie stacjonarne komputery i internet weszły do powszechniejszego użytku.
W 1987 roku pojawił się w kinach film fantasy „Highlander”, w Polsce pod nazwa „Niesmiertelny”. Z Christopherem Lambertem i Seanem Connery w rolach głównych i muzyką grupy Queen. Na początku lat 90 kupiłem sobie film ten na kasecie VHS i przy którymś kolejnym oglądaniu wypatrzyłem i zarejestrowałem nazwę whisky, która pada w scenie w barze:
- A double Glenmorangie on the rocks.
Ten «product placement» pozwolił mi podczas mojej pierwszej podróży "na Zachód” w 1993 roku – wyjazdu na obóz karate do Ipswich, ze stopem w Londynie odszukać tą whisky w sklepie wolnocłowym na promie kursującym między Dover i Calais.
Butelka z Highlandera była moim pierwszym single maltem, jaki kupiłem i spróbowałem. To był podstawowy, 10 letni The Original. Bardzo łagodna w smaku, słomkowa w kolorze i owocowo-rześka whisky. Przez kilka sezonów, będąc w Anglii nic innego stamtąd nie kupowałem.
Następny krok w eksploracji Single Malts zrobiłem w 1997 roku kiedy w Ealing Common Shopping Center kupiłem sobie The Malt Whisky File – książkę przewodnik, która opowiadała o różnych regionach Szkocji, w których produkują whisky, o kanonach degustacji, oceny trunku, doborze szkła degustacyjnego, procesie produkcji, składnikach, leżakowaniu, itp.
200 stron opisu produktów różnych destylarni, które już systematycznie oceniały trunki – kolor, zapach, konsystencja/smak, finisz. Zabierałem tą książkę ze sobą w podróże za granicę, żeby kupując jakieś whisky nie błądzić po omacku po nazwie i rekomendacji sprzedawców, którzy wyuczyli się tekstów z ulotki, bo takich sprzedawców w większości sklepów można spotkać, a ci, którzy się znają i wiedzą o czym mówią, należą do wyjątków.
Większość whisky które próbowałem przez pierwszą dekadę pochodziła z rejonu Speyside. Whisky stamtąd jest raczej słodka, nieagresywna, świeża, owocowa. Pierwsza whisky dymna/torfowa, która piłem to był 16 letni Lagavulin. Nie do przejścia, jak ktoś tylko pija słodziaki. Nie byłem na taki początek przygotowany i przez następnych kilka lat dymnych i torfowych trunków unikałem.
Wrocliem do dymów przez Taliskera, który też dymi, ale nie tak ostro jak whisky z Islay. W każdym razie zasmakowałem w wędzonym marcepanie i to pozwoliło mi zacząć eksplorować konkretne „dymy” ponownie, ale znacznie później.
W 2005 roku miałem w rękach piąta edycję książki Michaela Jacksona „Malt Whisky Companion” – 440 stron bardzo konkretnych informacji. Książka jest mniej więcej co pięć lat wznawiana w nowych wersjach, bo biznes się cały czas zmienia i rozwija. Jedne destylarnie nikną z mapy, inne są uruchamiane, wydawane są nowe edycje trunków. Branża się rozwija, eksperymentuje, wypuszcza na rynek nowe roczniki. Jest ruch w interesie i „Companion” w prosty sposób pozwala być na bieżąco i jednocześnie daje względnie szeroki obraz podstawowych produktów branży.
Odkąd zainstalowałem się w Szwajcarii urosły moje możliwości - zarówno finansowe, jak i te, które pozwalają na dostęp do szerokiej oferty produktów w specjalistycznych sklepach.
Ostatnia dekada to już jest inna galaktyka – udział w festiwalach whisky, degustacjach, zakupy wersji limitowanych, niezależny bottling, cask strength editions, stare 25+ letnie whisky, no i podróż do Szkocji dwa lata temu, która tu też chwilę temu opisywałem.
Jadąc do Szkocji nie jechałem w nieznane. Będąc w Glengoyne, Oban, Talisker, Macallan, Aberlour, Glenfiddich, Edradour wiedziałem czego mogę się spodziewać, bo wcześniej znałem już whisky z tych destylarni. Jedyny sens gdziekolwiek się ruszać jest wtedy kiedy nie jedzie się w ciemno. To daje inny poziom doświadczenia i refleksji.
W ubiegłym roku byłem w Polsce z moimi znajomymi ze Szwajcarii. Oni byli pierwszy raz w Polsce. Zrobiliśmy trasę z Warszawy na północ w kierunku Łeby, a potem przez Gdańsk na Mazury.
Mój szwajcarski kumpel Mario, który whisky z niejednej beczki opróżniał był pod wielkim wrażeniem jak wylądowaliśmy w Whisky Dom w Jastrzębiej Górze. To jest miejsce numer jeden w Polsce jeśli chodzi o whisky, a można zaryzykować, że jeden z unikalnych barów z takim wyborem markowych trunków na świecie. Obsługa wie o czy mówi i ma rozeznanie w tysiącach butelek, które są na półce. W barze nie ma menu, bo to musiałaby być gruba książka. Jak ktoś wie w jakie klimaty chce uderzyć, to może liczyć na konkretne podpowiedzi barmana. Szczerze polecam.
Organizowany w sierpniu, w Jastrzębiej Górze festiwal whisky to jest wydarzenie dużego kalibru, a bilety, które sprzedają na wiosnę rozchodzą się w tydzień. W tym roku festiwal jest planowany na 28-29 sierpnia, jednak ze względu na obecną sytuację, bilety nie trafiły jeszcze do sprzedaży.
W ogóle – jeśli chodzi o poziom usług turystycznych, atrakcji wakacyjnych w różnych kierunkach, to Polska wygląda wyśmienicie. W wielu miejscach wszystko jest zrobione „na bogato”, a na dodatek dla zagranicznego turysty za śmieszne pieniądze. Jest się czym pochwalić i jest z czego być dumnym.
Mam zaplanowane wakacje w Polsce w czerwcu, ale czy coś z tego będzie? Okaże się niebawem. Obyśmy tylko zdrowi byli i żeby wojny nie było.
A póki co, to na zdrowie!
tagi: kuźniar single malt scotch glenmorangie whisky dom highlander
valser | |
1 maja 2020 10:39 |
Komentarze:
gabriel-maciejewski @valser | |
1 maja 2020 10:49 |
Pamiętam film "Nieśmiertelny", ale żeby zapamiętywać nazwę wódki, która się tam pojawiła.....? Nawet nie zauważyłem, że jakaś się pojawiła....
valser @gabriel-maciejewski 1 maja 2020 10:49 | |
1 maja 2020 10:51 |
To dlatego, ze nie ogladales tego filmu osiemdziesiat razy.
Ta gorzala to jedyna prawdziwa i realna rzecz w tym filmie i gdyby nie dotacja to film moglby nie powstac.
gabriel-maciejewski @valser 1 maja 2020 10:51 | |
1 maja 2020 10:59 |
Fakt, nie oglądałem
DWiant @valser | |
1 maja 2020 11:05 |
Po ciezkiej pracy calym tygodziem...
Kilbeggan Traditional Irish Whiskey
Bushmills Original
Jameson
Paddy
Tullamore Dew
Dubliner Irish Whisky
DWiant @valser | |
1 maja 2020 11:08 |
a i zapomnialem ...
West Cork Blended Irish Whiskey
tomciob @DWiant 1 maja 2020 11:08 | |
1 maja 2020 11:44 |
Szkocka czy irlandzka, oto jest pytanie. SN potrafi zaskoczyć, jak zawsze. Dzięki za notkę. Pozdrawiam
Autobus117 @valser | |
1 maja 2020 11:54 |
chyba w latach osiemdziesiątych komuna wypuściła polską whisky. Pijałem ją w stanie "siódmego stopnia odśnieżana" i teraz wiem do czego jest Cola.
mooj @Autobus117 1 maja 2020 11:54 | |
1 maja 2020 12:00 |
Dark Whisky z Zielonej Góry? Chyba dziewięćdziesiąte lata. Wg mojego przełyku mogła skutecznie konkurować - nie tylko ceną - z czerwonym Jasiem. Ale to ćwierć wieku temu było:)
Autobus117 @mooj 1 maja 2020 12:00 | |
1 maja 2020 12:03 |
chyba tak. Ale pamiętam to w czasie niedoborów alkoholu, a to raczej osiemdziesiąte. tak czy inaczej typ "łamigłówka"
umami @valser | |
1 maja 2020 12:18 |
W ramach rozrywki, i w wolnej chwili, obejrzyj sobie film Whisky dla aniołów (ang. The Angels' Share). To angielski film, żadna wielka sztuka, zwykły wałek, jak to Brytyjczycy mają w zwyczaju, więc może Cię zniesmaczyć. To jest o tej daninie dla Aniołów, jak piszą w wiki, którą traci się w procesie dojrzewania whisky. Tu, w filmie, ta dosłowna danina trafia do czyjejś kieszeni :)
valser @umami 1 maja 2020 12:18 | |
1 maja 2020 12:30 |
Ogladalem kiedys ten film. Byl tak slaby, ze nie mam zdania na ten temat.
valser @gabriel-maciejewski 1 maja 2020 10:59 | |
1 maja 2020 12:57 |
W filmie Pulp Fiction wrzucili taki Blick -
whisky McCleary w rzeczywistosci nie istnieje. Fejk produkt, ktory maniakow kinowych ciagnie w strone poszukiwania ukrytych przekazow i znaczen.
umami @valser 1 maja 2020 12:30 | |
1 maja 2020 13:05 |
Nie jestem zdziwiony. Jedyne, co warte było uwagi to to, że kiedy nikt nie wie, jaki jest oryginalny smak, to można w to miejsce wstawić coś zupełnie innego i zaśpiewać sobie za to kosmiczną kwotę. Zawsze znajdą się jacyś eksperci, albo się ich przkupi, żeby przytakiwali.
Tyle zapamiętałem.
valser @przemsa 1 maja 2020 12:58 | |
1 maja 2020 13:10 |
Cala plyta Queen - A Kind of Magic firmowala ten film. Kazda piosenka to byl szlagier.
Ja z tego filmu mam Single Malta, ktory jest ze mna do dzis.
qwerty @valser | |
1 maja 2020 17:10 |
jako nieprofesjonalny amator whisky pamiętam tylko takie smaki do których wyobraźnia, że może być coś lepszego mówi nie; kiedyś valser na mój zachwyt japońską whisky przedstawił profesjonalną analizę [od wytwórców poczynając] i wtedy doszedłem do wniosku, że takie prostackie smakowanie jak moje ma swój urok
Szczodrocha33 @valser | |
1 maja 2020 17:44 |
"Butelki o przekroju kwadratowym, złocone etykiety, herby, napisy po angielsku dawały namiastkę lepszego świata i po dwóch baniakach wszystko wyglądało w tej transformacyjnej biedzie znacznie lepiej. Do tego jeszcze z kolą i z lodem."
Przypomina mi sie scena z filmu "Psy".
Major Gros [Janusz Gajos] w knajpie do kelnera:
"Whisky z kola"
Po chwili zaklopotany kelner wraca:
"tego co pan prosil nie ma, moze byc czysta?"
Brzoza @werr 1 maja 2020 17:16 | |
1 maja 2020 17:51 |
Przed dawaniem takich łamigłówek powinieneś dwa razy przeprosić i się położyć.
A deszcz ładnie pada co to na Niego wielu czekało z utęsknieniem. Może też zboże na jakieś whisky Malt będzie rosło :)
valser @qwerty 1 maja 2020 17:10 | |
1 maja 2020 19:33 |
Alez oczywiscie, ze ma swoj urok. Chodzi tylko o to, ze jak wezmiesz kuzniarowego 12 letniego Chivasa i 12 letniego malta Glenfiddich, ktore nota bene sa w tej samej cenie, to nie ma szans, zeby w slepym tescie, nawet dla laika, zeby powiedziec, ze Chivas to jakosciowo lepszy trunek.
valser @Szczodrocha33 1 maja 2020 17:44 | |
1 maja 2020 19:33 |
Panie, to byli casy.
cortes @valser | |
1 maja 2020 21:06 |
Drogi Piotrze, w super serialu Mad Man golą za to w pracy Canadian Club - kanadyjskiego blenda i się nie wstydzą choć aspirują do "elyty".
saturn-9 @valser | |
1 maja 2020 22:08 |
Czy znawca jest w stanie zasuflować co się kryje za zapisem
HANDCRAFTED BY / THE SIXTEEN MEN OF...
stoi tak na opakowaniu tej 10-letniej GLENMORANGIE
Rozumiem oprócz tego SIXTEEN... Może koszerny? Tak mnie naszło bowiem 8 plus 8...
porfirogeneta @DWiant 1 maja 2020 11:05 | |
1 maja 2020 22:50 |
Paddy's najtańsza, Jameson ujdzie, Buschmils spoko, reszty nie piłem.
Nie ma to jak dobra gruszkówka. Nic tego smaku nie przebije.
KOSSOBOR @valser | |
2 maja 2020 00:36 |
Oj Valseru, Valseru :)))
Nasze bardzo wysoko urodzone cioteczki łoiły przez lata tylko polską czystą mrożoną do kolacji, bedąc już w wieku mocno zaawansowanym. Dożyły do ponad stu lat!
I ja to popieram słowem, myślą i uczynkiem - znaczy tę polską, czystą, mrożoną do gęstości. W dobrym towarzystwie, naturalnie :) Odkrycie ostatnich lat - Palace Vodka. Coś wybitnego w dziedzinie.
SalomonH @KOSSOBOR 2 maja 2020 00:36 | |
2 maja 2020 07:53 |
Mam dwóch kolegów, którzy produkują własne wyroby i są one absolutnie wybitne. Jeden używa do wszystkiego jabłek, robi też świetny cydr. Drugi również używa owoców, ale różnych, wciąż z nimi eksperymentuje. Ciekaw jestem, jak by taki trunek smakował, jakby z 10 lat w dębowej beczce poleżakował.
valser @cortes 1 maja 2020 21:06 | |
2 maja 2020 08:07 |
Do tego pasuje rowniez garnitur i biale frotte skarpetki z niebieskim i czerwonym paskiem.
valser @saturn-9 1 maja 2020 22:08 | |
2 maja 2020 08:15 |
Oczywiscie...
Glenmorangie przez pokolenia bylo wyrabiane przez "16 mistrzow rzemiosla". Kazdy z nich byl odpowiedzialny albo za surowiec - ziarno, woda, drozdze, torf, albo za proces - destylacja, lezakowanie, itd. Przyszkalano wybranego mlodzienca kilka-kilkanascie lat do fachu, az stawal sie mistrzem i przejmowal obowiazki swojego nauczyciela pracujac w destylarni do emerytury.
W destylarni i w internetach mozna znalezc zdjecia "Sixteen Men of Tain" z roznych okresow.
Glenmorangie byla pierwsza destylarnia, ktora zaczela szeroko eksperymentowac z lezakowaniem whisky w beczkach po czerwonym hiszpanskim winie. NAjpierw byly to "sherry cask edition", potem ich szlagier "Lasanta", a dzisiaj to nawet ostre dymy i Islay sa lezakowane - tak jak np. Laphroaig PX.
valser @SalomonH 2 maja 2020 07:53 | |
2 maja 2020 08:21 |
No wlasnie... to jest ciekawe.
Szwajcarzy tez produkuja swoje lokalne whisky. Naja czyste powietrze, gorska wode, technologiczny rezim, ale produkty nie sa w stanie konkurowac ze Szkocja.
W beczke trzeba wlac mocny destylat, ale nie za mocny. Slabszy nie bedzie wystarczajaco reagowal z drewnem beczki, a mocniejszy ja wypali i zrobi taki smak i aromaty, ze to bedzie niepijalne. Tak samo jak za dlugo bedzie w beczce lezal. Straci swoje wczesniejsze walory.
Alkohol bedzie szybciej dojrzewal w malych beczkach niz w duzych. Jakosc drewna jest tutaj tez kluczowa.
valser @KOSSOBOR 2 maja 2020 00:36 | |
2 maja 2020 08:33 |
Zmrozona, a nie schlodzona. Pic to trzeba umic.
Dostalem na Boze Narodzenie tradycyjny chinski wynalazek, 52%. Pije sie to niezmrozone, a gestosc to ma zmrozonego. Smakuje owocowo.
https://www.baijiubrands.com/baijiu-brand-reviews/jian-nan-chun-chiew-baijiu-chinese-liquor-reviews/
Ja to przechylilem jak wodke. Gosc z Chin nie wypadl z obiegu i tez przechylil po polsku. Jak bylo "na druga nozke" to go zapytalem jak oni to w Chinach pijo, to wyszlo, ze popijajo jak likier. Czlowiek sie caly czas cos uczy, a na koncu i tak robi po swojemu.
bendix @valser 2 maja 2020 08:33 | |
2 maja 2020 08:42 |
To tak jak np. z Tequilą. W Meksyku albo ją sączą albo ewentualnie zagryzają limonką. Nikt nie stosuje soli i cynamonu.
Glenmorangie sherry cask jest rewelacyjna. Mi bardzo przypadła do gustu. Za to dymionych asfaltów nie trawię.
valser @bendix 2 maja 2020 08:42 | |
2 maja 2020 09:05 |
Zrobilem tekstylia dla szwajarskiego producenta-importera tequila Inicio. Przy okazji sie paru rzeczy o tequili nauczylem.
Sol i cynamon z tequila to jest ten sam rodzaj wynalazku co lod i kola w whisky. Made in America.
https://www.tequilainicio.com/
Jesli chodzi o Glenmorangie, to nawet jak jakis szajs wypuszcza (co jest malo prawdopodobne), to ja go prawdopodobie przelkne, bo mam ta marke zespawana emocjami na stale.
Pointblack @valser | |
2 maja 2020 09:56 |
Irlandzka czy szkocka; oto jest pytanie! Taka scena mi sie przypomniała ;-)
sannis @valser 2 maja 2020 08:21 | |
2 maja 2020 10:12 |
A orientujesz się czy oni te beczki zalewają do pełna? Kiedyś czytałem, że alkohol 60% lepiej "wyciąga" walory zapachowe, smakowe i kolorystyczne przez osmozę. Stąd w dawnej, polskiej sztuce nalewkarskiej owocu nie maczano w alkoholu, tylko zawieszano w płótnie nad nim.
valser @sannis 2 maja 2020 10:12 | |
2 maja 2020 10:30 |
Zalewaja "pod korek". Rocznie i tak ok. 2% odparowuje wiec po 10 latach ze stu litrow zostaje osiemdziesiat.
Oksydacja sie ten proces nazywa. Zwlaszcza w pierwszym okresie, kiedy alkohol jeszcze dobrze w scianki beczki nie wniknal i nie przeragowal, ten proces w pozostawionej w beczce duzej ilosci tlenu bylby dla procesu lezakowania niszczacy.
bendix @valser 2 maja 2020 09:05 | |
2 maja 2020 10:30 |
Co do Tequili to niezła jest Anejo. Z ogólnodostępnych nadaje się tylko Jose Cuervo. Ja wypracowałem swój własny sposób jej picia - tylko pod dobrej jakości pomarańcze. Nie ma potrzeby popijania.
Co do Glenmorangie to mam tak jak Ty. Zawsze ją miło wspominam. Próbowałem też z beczek po porto.
Zbigniew @valser | |
2 maja 2020 15:29 |
U mnie w domu rodzinnym mawiało się "ten kto pije wódkę to jest pijak, a ten kto kupuje ją w sklepie to jest leń, bo nie chce mu się jej samemu zrobić". Jak robić nauczył mnie ojciec. Chyba pod koniec lat siedemdziesiątych u nas w domu na piętrze mieszkali milicjanci, a w piwnicy ojciec "pracował". Pamiętam jego słowa "ile ja się tych lizaków z pierków naodwijałem" , bo wtedy nie było cukru, a w mieście była mała wytwórnia lizaków (kogutki i "kodżaki") i dojście do tych lizaków... Oczywiście milicjanci nic nie czuli, katar mieli czy co? Obecnie wyciągamy czasami esencję z jabłek (jabłka przechowywane są w beczce), toż jak jest urodzaj nie marnujemy darów Bożych z ogrodu. I jeszce taka podstawowa zasada podczas "pracy" się nie pije tylko troszkę próbuje.
valser @Zbigniew 2 maja 2020 15:29 | |
2 maja 2020 18:32 |
Witamy w klubie pracujacych. Moj ojciec zatrudnil sie jako nauczyciel fizyki i chemii w podstawowce, ktora konczylem i na wekeend "wypozyczal" ze szkoly aparature - szklana spirale z chlodzeniem - do domu. Z budowy eksportowej w Sojuzie przywiozl szczelny szabkowar, ktory robil za kociol destylacyjny.
W zlotych latach jazzu, za Pinokia Jaruzelskiego jak wiemy nie bylo cukru. Nic zreszta nie bylo, jak to w socjalizmie.
Cukier byl na kartki i to byl spory problem dla producentow. Ale byle dzemy, ktore byly bez kartek i bez smaku, ale zawieraly cukier wiec dzemy fermentowaly po zalaniu wrzatkiem z dodatkiem drozdzy winiarskich po ostygnieciu. Po dwoch przepedzeniach to byl spirytus premium.
To byly praktyczne lekcje fizyki i chemii, ktore sobie cenie do dzis. Zadalem sobie jednak pytanie - kim chce byc i mi wyszlo, ze jednak wole degustowac niz produkowac. Ale to nie jest cos do czego jestem bezgranicznie przywiazany i jak mi sie odmieni, to nie bede jak dziecko we mgle.
valser @bendix 2 maja 2020 10:30 | |
2 maja 2020 18:42 |
Jak to mowio... jest sens sie spotkac.
JanPiotr @valser | |
2 maja 2020 20:35 |
Witam wszystkich najserdeczniej. Po pierwszym temacie single-maltowym -sądziłem, że już nie wróci, no bo życie singlemaltowca to żywot banity, nikt mu nie poda marnej szklaneczki, nie mówiąc o tym żeby swe wynurzenia mógł gdziekolwiek prezentować. A tu - Szkoła Nawigatorów! No prawie cud.
Dwa lata pomieszkiwałem w miasteczku Oldmeldrum, Szkocja. Tamże 300 metrów od norki mojej umieszczona jest kapliczka pod tytułem "GlenGarioch". Słynie z tego, że jej produkty nie są dostępne w sklepach - restauracje, lotniska. Na półce, w biurze dla gości zwiedzających sanktuarium, stoi marna butelczyna z datą 1045 funtów. No cóż - to jest prawdziwa pokora.
Tamże miałem okazję (ale celową) dokonać porównania singla zrobionego przed 1994, kiedy zlikwidowano suszenie słodu dymem torfowym - z nową produkcją , już bez dymu.
Obecnie pracuję nad GlenDronach co pozwoli mi zamknąć krainę Wschodnie Highlands.
Single Malt nomber one.
Zbigniew @valser 2 maja 2020 18:32 | |
2 maja 2020 21:33 |
U mnie ojciec sam zrobił aparaturę z miedzianych "rurek", taka złota rączka z niego była. W mojej zabawie w "produkcję" odszedłem od recepty 1410, piekarze byli troszkę zmartwieni. Zaznaczam, że z "roboty" (beczka około 120 l.) wychodziło mi około 20 litrów około 85% "roztworu" (dwa razy puszczany). Cieszyła mnie ta zabawa, co ciekawe od picia mnie odrzuca tzw. bukiet, dla ludzi, którzy przy tym nie robią to jest zapach, ja tylko czuję opar z otwartego gara przy wylewniu resztek poprodukcyjnych. Do wsadów owocowych nie dodaje się cukru, jabłka i gruszki są wystarczająco słodkie, przy robocie ze śliwkami trzeba odzielić (przecedzić) pestki ( przy gotowaniu pestek ponoć wydziela się gaz pruski). Ciekawy smak powstaje przy połączeniu żyta z wędzonymi śliwkami. Kiedyś rozśmieszył mnie mój młodszy brat. Na samym początku swojej zabawy z pszczelarstwem wziął około 18 litrów miodu, popatrzył na to i się wk...zdenerwował i cały miód wrzucił (przelał) do beczki i poszło... Często przerabiałem "wino" porzeczkowe, ładnie pachnie ale strasznie po tym głowa boli. Z ryżu nie polecam, bo smakuje tak jak śmierdzi lizol. Ot takie małe rozrywki.
mooj @Zbigniew 2 maja 2020 21:33 | |
2 maja 2020 21:50 |
Przed leżakowaniem te słynne sinlge malty też pewnie dają niezgorzej. Magia w tym, by white doga nie dać do oceny klientom, nie zepsuć efektu końcowego:) Czy nalepką czy zdradzeniem, że półprdukty bardzo podobne, wsad nienadzwyczajny, a technologia..niekoniecznie unikalna. I jeszcze opchnąć to jako starą, niespotykaną tradycję na rynku, który destylowanie i starzenia opanował dużo wcześniej;)
valser @JanPiotr 2 maja 2020 20:35 | |
2 maja 2020 22:00 |
Ma to sens.
GlenDronach mam slabo rozpoznany. Mialem tylko raz dwunastke i dwa razy okazyjnie probowalem single casks. CIezko dostac.
Fakt, GlenGarioch glownie w strefach wolnoclowych jest do dostania, ale za to w litrowych butelkach.
sannis @Zbigniew 2 maja 2020 21:33 | |
2 maja 2020 22:33 |
Ciekawy smak powstaje przy połączeniu żyta z wędzonymi śliwkami.
Wędzone śliwki zalewasz żytem, czy dodajesz do beczki te śliwki? Co roku psocę śliwowicę. Co roku są różnice. Mnie zaskoczył aromat przepuszcznego, nieudanego wina sąsiada z mirabelek. Jak już pisałem Tu u Valsera kiedyś, nęci mnie uwędzenie ziarna drewnem owocowym czerśni lub wiśni. Tylko jak na razie przerasta mnie ten proces czasowo-operacyjnie.
Zbigniew @sannis 2 maja 2020 22:33 | |
2 maja 2020 22:53 |
Dodaj do beczki wędzone śliwki, zabijają "bukiet".
sannis @Zbigniew 2 maja 2020 22:53 | |
2 maja 2020 23:12 |
Ciekawe. A wiele tego? Garść, dwie na beczkę? Mówimy oczywiście o swojskich wędzonych śliwkach.
JanPiotr @valser 2 maja 2020 22:00 | |
2 maja 2020 23:22 |
GlenDronach dostałem w znanej z krzewienia kultury zachodniej firmie mokro&crash, firma podła, ale ratuje się dziwnymi eventami. Pracuję akurat nad 12-years old, a tak naprawdę to piekę chleb na nowy tydzień. Dronach oznacza po gaelicku - jeżyny, glen - wąwóz, tam w okolicy są takie wżyny w ziemię, mieszka w nich dziczyzna. GlenGarioch znacznie lepsza. Jej ceny w wolnocłowych wyrywają cebulki włosowe na piętach.
JanPiotr @JanPiotr 2 maja 2020 23:22 | |
2 maja 2020 23:32 |
...a fuj, number one, sorry
bendix @valser 2 maja 2020 18:42 | |
3 maja 2020 08:38 |
Oczywiście. Problem jest ze mną. Ostatnio się zrobiłem domatorem.
valser @bendix 3 maja 2020 08:38 | |
3 maja 2020 08:54 |
Od dwoch miesiecy tez jakos jestem domatorem.
Zbigniew @sannis 2 maja 2020 23:12 | |
3 maja 2020 09:07 |
Są dwie szkoły : 1. do beczku rzucasz 1 kg suszonych śliwek lub 2. jak puszczasz drugi raz dajesz do wsadu 10 deko śliwek. To takie techniczne wskazówki. Jak wiesz wszystko zależy od wody, aparatury i zamiłowania. W sumie to dziś takie rzeczy robi się bardzie z zamiłowania. Z domowego spirytusu wychodzą bardzo dobre nalewki, miodówki itp. Jednak nie należy zapominać, że dawniej ten produkt pełnil rolę twardej waluty. Mój ojciec został nauczony tej sztuki w czasie wojny jak miał siedem lat. Chałupa gdzie mieszkał znajdowała się na końcu wsi (Obidza na Prehybie) i jak to na wojnie do chałupy zachodzili leśni. Kupowano zboże z którego robiono spirytus, by za niego kupić zboże - dziś byśmy to nazwali "patola". Takie czasy.
Tytus @Zbigniew 3 maja 2020 09:07 | |
4 maja 2020 08:18 |
Witam sąsiada Lacha, kłania się góral z Pienin. Dobry przepis.
bendix @Zbigniew 3 maja 2020 09:07 | |
4 maja 2020 08:27 |
A co to znaczy "wędzone śliwki" ?
Zbigniew @Tytus 4 maja 2020 08:18 | |
4 maja 2020 14:41 |
Witam i kłaniam się! Dla ludzi od Krakowa na północ wszyscy jesteśmy góralami ;)
Zbigniew @bendix 4 maja 2020 08:27 | |
4 maja 2020 14:42 |
Jak co to znaczy, przecież w sklepach jarzynowych sprzedają suszki na kilogramy.
Szczodrocha33 @valser 1 maja 2020 19:33 | |
5 maja 2020 05:45 |
Jadac tekstem z Psow powiem:
tego o czym pan pisze nie probowalem.
Natomiast w latach 90 w USA nieraz z kolezkami probowalem Johhnie Walkera.
Zwykle z kola. Pierwszy lyk dawal wrazenie przelykania perfum, potem juz bylo latwiej, w miare jak czlowiek byl coraz bardziej
podciety.
Ale ja juz dawno temu przerzucilem sie na Heinekena.
valser @Szczodrocha33 5 maja 2020 05:45 | |
5 maja 2020 10:31 |
U mnie jakies przesilenie. Chyba inadchodzi zerwanie delikatne z paranoja szwajcarskiej kwarantanny. Znajomi (Szwajcarzy) przychodza w gosci na obiad, co oznacza, ze bedziem dzisiaj chlastac mysi plyn od wczesnego popoludnia.