-

valser : Bramki strzelone na wyjeździe liczą się podwójnie

Powrót Rodziny Soprano, Chincyki i śmierć

Z filmami mam kontakt właściwie tylko podczas lotów samolotowych na długim dystansie. Entertaining system w samolotach ma zwykle jakieś 100 filmów. Większość zestawu to amerykańskie produkcje, a jak nie amerykańskie, to zrobione na amerykańskie kopyto, czyli tępa rozrywka przewidywalna, stawiająca problemy mało realistyczne, albo z grubej rury, jednocześnie płaskie jak naleśnik, albo płytkie jak błotna kałuża. W zasadzie nie da się tego oglądać i nie ma co właściwie dyskutować.

Raz na jakiś czas oglądam cały film, właściwie tylko po to, żeby stwierdzić, że trailer to wybór najlepszych momentów w filmie, który jako całość jest słaby i wszystko co najlepsze jest już w trailerze. Wtedy mogę już spokojnie przejść do filmów dokumentalnych i oglądac coś o geografii, historii, albo o sporcie.

Zaintrygowany jednak i zachęcony notką Betacoola o nowym filmie Netflixa pt. Mesjasz postanowiłem zobaczyć trailer i potem wywiad z aktorem grającym główna rolę i reżyserem. Dla panów, którzy brali udział w „projekcie” Mesjasz, ważne jest, żeby „show był intrygujący” więc jadą po patentach, żeby ludzi najpierw zachęcić, a potem skonfundować. Oni to w wywiadzie mówią wprost, że "kontrowersyjne ujęcie tematu" to recepta na sukces. Mesjasz to rozrywka metafizyczno-sensacyjna. Trailer mnie nie przekonał ani do tego, żeby zobaczyć film, ani do tego, żeby zakolekcjonowac Netflixa. Dryfując jednak po necie z tej okazji przypomniała mi się seria HBO z początku XXI wieku. Rodzina Soprano. Jakąś dekadę temu kupiłem w Chinach cały box, wszystkie sześć sezonów i teraz po dekadzie znowu z przyjemnością zacząłem oglądać.

Na szczęście życie jest ciekawsze od fikcji, zwłaszcza w ostatnich kilku miesiącach dostarcza mi ciekawszej rozrywki we wszystkich formatach. Na codzien mam mieszankę filmu przygodowego z elementami komedii, ale nie brakuje wątków z horroru i dramatu.

W grudniu, czwarty rok z rzędu gościliśmy na Boże Narodzenie znajomych z Chin - Joyce i Iris - koleżanki mojej żony, dwie chińskie stewardessy, które pracują dla linii Swiss. Joyce uwielbia Boże Narodzenie w Szwajcarii, mimo, że to do polskich Świąt ma to daleko pod wieloma względami. W każdym razie organizujemy jedno główne spotkanie rodzinne na którym w tym roku było osiemnaście osób.

Joyce przyleciała ze swoim świeżo poślubionym mężem.

Meng – bo tak ma gościu na imię, nie mówi w żadnym obcym dla siebie języku, tylko po chińsku. Ale wystąpił z takim urządzeniem podobnym do telefonu komórkowego, do którego mówił, a za chwilę puzderko nadawało komunikat po angielsku. Jeśli się to urządzenie podłączy do internetu, to jest suport na więcej niż pięćdziesiąt kilka języków więc rozmawiałem z Mengiem również po polsku. To znaczy, jeśli mówiłem po polsku do urządzenia, to Meng dostawał komunikat po chińsku. I tak, żeśmy sobie gadali. Urządzenie rozpoznaje głos, wyświetla tekst, który się wymówi, a następnie tłumaczy tekst na inny język i również wyświetla tekst w tłumaczeniu.

I teraz taki numer… moja żona woła mnie czasami z francuska Chouchou, co znaczy „kochanie”, no i ekipa z Chin też mnie tak zaczęła wołać, nie mając świadomości, że to nie jest moje imię z bierzmowania, tylko przezwisko. Nawet nie usiłowałem tłumaczyć o co chodzi Joyce, która mówiła do mnie „kochanie”, a jej mąż stał obok. Dopiero jak zacząłem „konwersacje” z Mengiem za pomocą urządzenia tłumaczącego zrozumiałem, jego spokój i wyrozumiałość. Meng zresztą też zwracał się do mnie per „Chouchou”, co było dla mnie jeszcze bardziej komiczne, ale niech tam… odpuściłem sobie tym razem szkolenie z polskiego.

Wiedząc wcześniej, że będę miał możliwość, a właściwie to obowiązek gospodarza zabawiać rozmowa i przejawiać zainteresowanie gośćmi przygotowałem się z paru tematów, które mnie rzeczywiście interesują. A jest tego trochę. Na tapecie startowej był Ren – szef Huawei, potem poszedł naturalnie temat wojny celnej ze Stanami, sytuacja w Hong Kongu, z koncernem Jardines, a co dalej idzie – obecności Anglików w Chinach, wojnach opiumowych, Rebelii Taipingow, interwencji angielsko-francuskiej w Pekinie i zburzeniu Starego Pałacu Cesarskiego, itd.
No i jak już ich konkretnie zacząłem dociskać o powstanie Taipingow, które z moich danych było „dywersja na tylach” zmontowana przez Anglików, która trwała lat kilkanaście a zakończyła się drugą woja opiumową, zdobyciem Pekinu, legalizacja sprzedaży opium i utworzeniem banku HSBC, w pewnym momencie Meng zwrócił się przez swoje urządzenie do mnie i usłyszałem mniej więcej… „wujek ma bardzo dużo informacji dotyczących historii Chin”… jaki ,„querva”, znowu wujek???? … Okazało się, że „szuszu” w mandaryńskim oznacza wujka i oni mnie cały czas „wujku” wołają, a nie po francusku „kochanie”. Z jednej strony mi ulżyło, że już dla Menga nie jestem „kochanie”, a z drugiej ten „wujek” to mi lekko coryllusowym wujkiem Zdziskiem do dziś zajeżdża.

No, ale urządzenie wyłapało również moje przekleństwo i zrobiło się już całkiem wesoło i zaczęliśmy testować urządzenie na niecenzuralne słowa. Tłumaczenie było jakościowe, bo znaczenie zmieniało się w zależności od kontekstów w zdaniu.
W każdym razie, jak zacząłem drążyć rebelię Taipingow, pytając wprost o opinie co o tym sądzą, to nie dostałem oczywistej odpowiedzi. W związku z tym, że było to „chłopskie/ludowe” powstanie, to sekretarz Mao ocenił je dawno temu jako oddolny, słuszny bunt ludu przeciwko wyzyskowi. O ofiarach sięgających w szacunkach nawet 30 milionów ludzi, bestialskich mordów, klęsce głodu dopiero ostatnio zaczęto głośniej mówić, ale w taki sposób, żeby te fakty nie stanowiły głównej wymowy w ocenie.

Na koniec całą trójka zgodnie stwierdziła, że ten okres historii Chin to temat tabu, gdyż kraj był pod okupacją i dominacją Anglików, Francuzów i Amerykanów od połowy XIX wieku, do powstania Chińskiej Republiki Ludowej, a właściwie do Rewolucji Kulturalnej kiedy Mao zarządził, że wszyscy obcokrajowcy muszą opuścić Chiny, albo zostaną zlikwidowani. Usłyszałem, że oni nie są dumni z tego okresu swojej historii, chluby im to żadnej nie przynosi, nie chcą pamiętać o swoich porażkach i poniżeniu i dlatego nie lubią, i nie chcą o tym rozmawiać. Daje to do myslenia.

Jak się dopytałem, Meng jest współwłaścicielem firmy, która produkuje osprzęt medyczny, m.in. specjalistyczne igły do pobierania próbek tkanki ludzkiej, stenty, itp. precyzyjne stalowe i z tworzyw sztucznych akcesoria medyczne. Biznes się kręci, cześć robią na eksport, głównie do krajów z regionu jak Pakistan, Indie, Indonezja.

Meng, jak się okazało, jest w porządku gościu, pijący. Dostałem od niego w prezencie butelkę chińskiego sznapsa, którego krótko po śniadaniu otworzyłem i polałem. Towarzystwo mi przypomniało, że jest wcześniej rano i że pora nie bardzo pasuje, na co odparłem, że u Menga w domu jest już po południu i nie ma się co oszczędzać. W każdym razie, w takich momentach się nie wymawia i nie odmawia. W związku z tą uwaga o porze dnia wrzuciłem do dyskusji wątek o przesądach po czym zaciągnąłem z kieliszka w rodzimym polskim stylu, co lekko zmieszało ekipę, bo u nich to się pije z małych kieliszków, sącząc. No, ale Meng nie wypadł z roli i przełykał że mną jak specjalista z Podlasia.

Powiedział również, że u nich nie robi się biznesu bez wódki. Nie powiem, zdziwiłem się, bo w Hong Kongu akurat alkohol symbolicznie to umiarkowanie dawkują.
Pomyślałem sobie, że jak Meng chce robić lepsze interesy, to powinien przyjechać na szkolenie i trening z przełykania do Polski, ale cała sprawa mnie na tyle zainspirowała, że polecieliśmy po szkockich tematach. Po tej wizycie Meng ma świadomość, że blended whisky i single malt, to są dwie różne bajki. Szkockie klimaty w zimie, mimo, że śniegu niewiele, to jednak miła rzecz.

Meng opowiedział o tym jak chiński przemysł tekstylny walczy z amerykańskimi cłami. Sposób jest prosty. Produkują odzież z metkami „made in Bangladesh”, wywożą to do miejsca rzekomej produkcji, przeładowują, robią nowe papiery i stamtąd to już leci do Stanów bez wojennego cła. Jak widać, lecą na lekko „zmodyfikowanym” patencie Romana Kluski.

Pojechaliśmy również do Appenzell. Oni się bardzo zdziwili informacja, że do 1991 roku kobiety w Appenzell nie miały prawa wyborczego. To im nijak nie pasowało do „bezpośredniej demokracji”, która w Apenzell jest dosłowna, kiedy raz do roku w koncu kwietnia wszyscy mieszkańcy gromadzą się się nią Landesgemeindeplatz, gdzie wybierają władze kantonu i zmieniają prawo.

Appenzell Innerrhoden jest katolickim kantonem. Na początku XV wieku wypowiedzieli posłuszeństwo opatowi z St.Gallen w dwóch wojnach rozbili wojska Habsburgów, ale też rozbili reformację. Tą tradycja niezależności, stanowienia o sobie i trwania w katolickiej wierzę jest tu żywa bo kultywowana. Sammelplatz, miejsce w którym lokalsi zebrali się, żeby wyjść w pole i zainstalować zasadzkę na Habsburgów, istnieje do dziś, a dom jest wymalowany w bitewne sceny i inskrypcje.

Taktyka górali we wszystkich bitwach z najeźdźcami była podobna. Zasadzka. Wybór miejsca ataku, który dawał przewagę, polegający np. na wpuszczeniu najeźdźców do wąwozu, odcięciu odwrotu i atakiem z góry z użyciem kamieni i ściętych drzew, które zmiatały wszystko na drodze, a potem bezlitosna, krwawa dozynka. Determinacją do walki jest zupełnie inna, jeśli ma się za plecami pionowa, granitową ścianę i nie ma dokąd ucielac. Ci, którym udało się unieść głowę spod szwajcarskiej maczugi, piki i topora budowali legendę o waleczności i bezwglednosci Szwajcarów.
O wojnach Appenzell mało kto słyszał, bo to przecież były lokalne konflikty, które wydarzyły się bardzo dawno, ale wygrana w 1405 roku bitwa pod Stoss, to chyba najbardziej trwałe i widoczne dziedzictwo w okolicy, w której przyszło mi żyć.

Ta tradycja ma również biznesowe konsekwencje. Własne sery z Appenzell, piwo Appenzeller, sznaps Appenzeller Bitter, od niedawna whisky single malt Säntis, no i zdobione metalowymi lokalnymi motywami skórzane pasy. Marki i produkty, które w Szwajcarii zna właściwie każdy.

W Appenzell, w centrum starego miasta jest kościół Św. Maurycego. Jego historia sięga 1069 roku i chociaż śladów z tego okresu jest już niewiele, bo kościół ma dziś późnogotycką wieżę, barokowy wystrój wnętrza i w XIX wieku został przebudowany, to jest to perełka architektury sakralnej. Miałem sporo frajdy obserwując moich chińskich gości i tłumacząc im niektóre biblijne sceny z fresków. Ich zainteresowanie było naturalne i szczere. Ostatecznie to mili, sympatyczni i dobrzy ludzie, mimo, że poganie.


Śmierć.
W październiku, po dwuleniej walce z nowotworem zmarł mój znajomy Fabrizio. Znaliśmy się od dobrych dwóch dekad poprzez karate. Byliśmy równolatkami. W końcu września urodziła mu się wnuczka. Cztery dni po tym Fabrizio zmarł.

Gorylisko nie napisze więcej żadnego tekstu.
http://szkolanawigatorow.pl/panel/artykuły?n=n&a=gorylisko&t=&w=&o=&p=ra

W styczniu zmarł Jerzy Zyndwalewicz, ojciec malarki Anny Polonii Zyndwalewicz.

Siódmego stycznia zmarł kanadyjski perkusista Neil Peart, który grał przez przez ponad cztery dekady w rockowym zespole Rush.
Sam grałem na bębnach przez blisko dekadę, kiedy byłem w szkole średniej i w czasach studenckich. W tym czasie również zacząłem słuchać Rush. Sposób w jaki grał Neil Peart, to co grał i jak grał uchroniło mnie od fascynacji polska muzyką rockową, która do dziś jeździ w przedszkolnych klimatach i po trzech miesiącach prób każdy może być bębniarzem w dowolnym polskim bandzie. Tutaj gra niczym się nie różni od rąbania klocka siekierą. Tak jak na płycie anglojęzycznej Maanamu Night Patrol, gdzie producent Neil Black instruował bębniarza „wal mocno”.
https://www.youtube.com/watch?v=cNgoplLc3c8

Są takie kawałki Rush, że ma się wrażenie, że jednocześnie grają dwaj bębniarze, albo, że coś musi lecieć z taśmy, bo jest tak gęsto, niesymetrycznie, że wydaje się niemożliwe, że to jednocześnie gra jedna i ta sama osoba.

Neil skończył swoje koncertowe granie w 2015 roku w wieku 63 lat. Stwierdził, że wiek nie pozwala mu, podobnie jak wyczynowemu sportowcowi, grać na poziomie, którego on sam od siebie wymaga, a zejście w dół (na poziom Maanamu) nie wchodzi w grę.

Rush jako zespół, znany był z tego, że na koncertach grali lepiej niż w studio. Geddy Lee, basista i wokalista w jednej osobie, grał jednocześnie na instrumentach klawiszowych (w tych momentach kiedy grał na klawiszach i śpiewał, używał pedałowego instrumentu basowego i grał stopami. No i Alex Lifeson, który grał na gitarach i śpiewał.

Perkusja na koncertach była tak nagłośniona, że było słychać wyraźnie każdy szczegół. Większość bębniarzy, zwłaszcza początkujących gra głośno i szeleści, tak że nie da się odróżnić jednego dźwięku od drugiego.

Zostawiam tu na koniec wersję studyjną i koncertową „Zostaw to w spokoju” (Leave that thing alone). Koncertowa wersja zawiera również solo Neila na bębnach. On podczas gry w tym utworze zmienia chwyt z klasycznego na rockowy (sposób trzymania pałeczki w lewej ręce). Nie słychać kiedy to robi i jak to robi. Jest jego film na YT o sposobie trzymania pałeczek i jaki to ma wpływ na sposób gry i emisję dźwięku.

Studio

Koncert

Neil Peart był perfekcjonistą. Grał z duża intensywnością, gęsto, różnorodnie, atletycznie i technicznie. Momentami to było jazzowe granie. Nigdy nawet się nie zbliżyłem do tego poziomu. Byłem pod wrażeniem i zainspirowany tą muzyką. Nie wszystko co grał Rush mi się podobało i nie ma znaczenia jak ta muzyka kształtowała moje emocje i gusta muzyczne. Chodzi o to, że swoją grę na bębnach inspirowaną muzyką Rush potrafiłem przetransponować do karate. Rytm, tempo, rozpoczęcie z przedtaktem, zmianę rytmu i tempa, sposobu grania, płynne przejścia, bębny jako instrument prowadzący, trzymający całą strukturę muzyczną w dyscyplinie, powtarzalności, z elementami improwizacji i wiele innych technicznych detali, które będą bardziej czytelne dla kogoś, kto potrafi przelecieć ze cztery takty na bębnach i nie ma sensu w tym miejscu ich przytaczać. Pozwalało mi lepiej czytać przeciwnika, dostosować się do jego tempa, rytmu i „grac swoje”. Ten segment zawdzięczam temu, że słuchałem Rush i Neila Peart, i potrafiłem to wykorzystać w treningu i w walce.

Kończę te smutne wspominki. Życie ciśnie, trzeba więcej robić niż gadać, bo linia oddzielająca „wujka”, od „wujka Zdziska” jest cienka.



tagi: appenzell  rush  neil peart 

valser
20 stycznia 2020 13:27
34     3465    20 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

valser @Stalagmit 20 stycznia 2020 13:47
20 stycznia 2020 13:56

Ta informacja ustawia sprawe we wlasciwych rejestrach. Pozostaje pytanie na ile Chiny sie uniezaleznily od angielskiej okupacji?  Bo to moze byc ten sam przypadek co Rosja Radziecka, gdzie Kompania Moskiewska niby zniknela, a interesy krecily sie dalej, jesli nie lepiej niz wczesniej.

Mao wszystkich obcych przepedzil, albo wymordowal i bezlitosnie wprowadzal swoje porzadki. Zakonczyl burdel, ktory sie rozbudowywal przez 150 lat. Jest jeszcze chinski Taiwan, ktory jest na innym biegunie niz komunistyczne Chiny i to sa wrogie dla siebie panstwa.

zaloguj się by móc komentować

adamo21 @valser
20 stycznia 2020 14:22

Zasada 'Przy jedzeniu nie rozmawiaj o polityce i religii' nie obowiązuje w Szwajcarii. 

Ciekawe i dobre na poniedziałek. V w dobrej formie.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @valser
20 stycznia 2020 14:25

Wydaje się więc że mimo nie oglądanie filmów od wielu lat, nic nie tracę...a nawet mogę niedługo stać się znawczynią klasyki.

Jeszcze potem doczytał notkę od strony chińskiej by tak rzec

.

 

zaloguj się by móc komentować

Brzoza @valser
20 stycznia 2020 14:26

> nowotworem zmarł mój znajomy Fabrizio. Znaliśmy się od dobrych dwóch dekad poprzez karate. Byliśmy równolatkami. W końcu września urodziła mu się wnuczka. Cztery dni po tym Fabrizio zmarł.

oo

 

> Rytm, tempo, rozpoczęcie z przedtaktem, zmianę rytmu i tempa, sposobu grania, płynne przejścia, bębny jako instrument prowadzący, trzymający całą strukturę muzyczną w dyscyplinie, ... Pozwalało mi lepiej czytać przeciwnika, dostosować się do jego tempa, rytmu i „grac swoje”.

Tak samo jak najwyższa śmietanka wśród Animatorów, np. od Disneya - wszystkich łączy doświadczenie w graniu na instrumentach. Abstrahując od bezpośrednio przydatnego w ten sposób lepszego przekładania zdarzeń w czasie i zarządzania zdarzeniami, to wytworzyłem sobie teorię, że granie, śpiewanie rozwija pewnie mocno mózg.

 

> jaki ,„querva”, znowu wujek????

:) Po prostu pewnie łatwo ustawić sobie Pana w pozycji autorytetu.

zaloguj się by móc komentować


ArGut @valser
20 stycznia 2020 15:12

>Na tapecie startowej był Ren – szef Huawei,

Co pan Meng miał do powiedzenie w sprawie pana Ren-a, Huawei-a podzieli się kolega nawigator informacjami ? 

zaloguj się by móc komentować

valser @valser
20 stycznia 2020 15:44

W Chinach Ren to bohater i celebryta. Przyklad do nasladowania pod kazdym wzgledem. Tak go widza i tak widza tez swoje zycie. W Chinach wszystko ma swoje miejsce i swoje znaczenie. Kolor, symbol, zwierze, pora roku, zestaw potraw na weselu.

Ja im zrobilem z Rena male szkolenie, bo oni nie mieli dostepu do tego co Ren mowil dla BBC i CNN. Nie byli zaskoczeni, ale byli zadowoleni. Taktyka wywiadu jakiego udzielil Ren byla taka, zeby sie postawic w roli skromnego, malo waznego biznesmena, ktoremu media poswiecaja zdecydowanie za duzo uwagi. To zadzialalo i w Chinach zawsze dziala. To wyuczona taktyka, ktora nie ma "drugiej twarzy". Oni rzeczywiscie uwazaja, ze jak prezentujesz sie jako skromny, obizasz swoja range i pozycje, to z takiej pozycji ciezko spasc i sie polamac. 

Egzamin na urzednika panstwowego w Chinach to jest cos co robi roznice. Bezpartyjny jak chce zrobic kariere musi sie zapisac do partii, ale jak jest tylko partyjny i urodzil sie w wysoko postawionej rodzinie, to nie zrobi zadnej wielkiej kariery jak jest glab. Chinczycy odbudowali merytokracje, jak za cesarzy. Inaczej te wszystkie spektakularne infrastrukturalne sukcesy nie bylyby mozliwe. Chiny sa wielkie i takie tez maja swoje problemy, ale ze wszystkich wielkich tylko oni jakos daja rade.

Jasne jest, ze Ren jest w partii, ze partia ten jego biznes wspiera, ale tak naprawde, to panstwo wspiera, a nie pierwszy sekretarz, co chce lapowke dostac. Mozna oczywiscie przyjac amerykanski punkt widzenia, ze to totalitarny komunizm, ktory gwalci prawa czlowieka. Trzeba jednak przyjac do wiadomosci, ze w zeszlym roku trzysta milionow chinczykow wyjechalo w zeszlym roku na wakacje do Europy i do innych "zachodnich" krajow. Za wlasne pieniadze.

Oni w ten pieniadz mocno wierza, chyba nawet mocniej niz Amerykanie. Sa bardzo zdeterminowani, ale to nie jest tak, ze nie widza poza tym swiata.

Ja Menga widzialem pierwszy raz na oczy, spedzilem z nim raptem kilka dni i moje wrazenia sa pozytywne. Dostalem pakiet pozytecznych informacji, telefonow i adresow i jestem w trakcie sprawdzania ich efektywnosci. To normalny otwarty facet. Nie wiem czy wszyscy w Chinach sa tacy, kwestia do dyskusji. Nie musialem prowadzic zadnych specjalnych negocjacji. Uznalem, ze wystarczy byc goscinnym, naturalnym, byc po prostu soba. I to w wiekszosci wypadkow dziala, nawet jak ktos po cichu pomysli, ze jestem interesowny, dzialam z premedytacja i wykorzystuje ludzi. Czasami mozna miec takie wrazenie, bo ja do wycofanych ludzi nie naleze. Ale predzej czy pozniej to wszystko wraca w takiej formie, ze wszyscy sa zadowoleni, choc nie koniecznie szczescliwi.

zaloguj się by móc komentować

onyx @valser
20 stycznia 2020 16:00

Takie tłumacze online są już w aplikacjach na smartfona ale te w osobnych urządzeniach są chyba lepiej dopracowane. Do Rodziny Soprano podchodziłem już ze trzy razy ale nie daję rady. W czasie kiedy to leciało to był hit ale nie miałem gdzie oglądać teraz mnie już nie wciąga po przerobieniu podobnych formatów. Mesjasza polecam, ciekawy pomysł i dobrze zrealizowany, pewnie będzie drugi sezon.  Wątki chińskie bardzo ciekawe, rozmawialiście coś o firmie Huawei? Czytałem, że ostatnio podkupili holenderką nawigację TomTom żeby się uwolnić od googla jeśli restrykcje wejdą na twardo więc nikt tam nie śpi i nie czeka.

R. I. P. Neil Peart to jakiś kolejny koniec jakiejś epoki. Trio legenda, które gra jak pięcioosobowy zespół przez ponad cztery dekady a w polskim radiu można posłuchać raz do roku tego samego kawałka przy zestawieniu listy Trójki. Co tu więcej dodać? Zespół znany przez wąskie pasmo odbiorców. Dopiero w erze internetu poprawili w PL swoje notowania. Ech...

 

zaloguj się by móc komentować

valser @onyx 20 stycznia 2020 16:00
20 stycznia 2020 16:21

To urzadzenie ma wbudowana kamere. Po zrobieniu zdjecia tekstu, czyta tekst i uklada w plik, ktory bez problemu tlumaczy i z urzadzenia wydobywa sie glos, ktory czyta sfotografowany tekst. Po zalogowaniu do sieci wifi robi to w 54 jezykach.

Nie drazylem tego watku z Huawei. Mialem malo, czasu, zaledwie kilka dni i chcialem przede wszystkim informacji dla siebie i w swoich sprawach.

Mam swoje powazne problemy, ktore wiaza sie z ta "wojna celna" i szukam rozwiazan zastepczych. Zegar tyka. Zaczalem realizowac nowe rzeczy, ktore zbuduja mi pomost do nowego klienta. Nie da sie tego jednak zrobic w miesiac. Ciagle jestem troche zdezorientowany, potrzebuje informacji i jakiegos spojrzenia na moje sprawy z zewnatrz, zeby odpowiednio ustawic siebie i swoje sprawy. Dawno temu przestalem myslec, ze wystarczy miec jakosciowo dobry towar w dobrej cenie i bedzie sukces.

W internecie pokazalo sie wiele materialow, wywiadow zrealizowanych z muzykami Rush. Niektore sa bardzo ciekawe. Rush w ostatnim tournee w 2015 zagral na najwyzszym poziomie. Wykonali tez pare utworow, ktorych nigdy nie grali, bo we trojke byly nie do zagrania, jak ten walek z elektrycznymi skrzypcami w "Losing it".

https://www.youtube.com/watch?v=huATK-p_-zc

To byl zespol, ktory nie robil cyrku na scenie, tylko gral.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @valser
20 stycznia 2020 21:27

Ależ się uzbierało tematów:tu Chińczyki,tam Kanadyjczyki,życie towarzyskie i kulturalne,smutek  odchodzenia bliskich i dalekich oraz codzienne troski życiowe.

Ta cudowna maszynka do tłumaczenia to jest coś jak z bajki. A Chińczyki bardzo sympatyczni "ze zdjęcia" i rzeczywiście wódki w Chinach nie brakuje i to takiej na 70 gradusów.

Ale jeszcze lepszy jest taki zbieg okoliczności,że rodzice współzałożyciela,gitarzysty i wokalisty zespołu Rush pan Geddy Lee to poniekąd krajan Stalagmita, bowiem jego rodzice:Morris Weintraub i Manya Rubenstein pochodzą ze Starachowic,które opuścili w dramatycznych okolicznościach a do Kanady jechali przez Auschwitz,Dachau i Bergen Belsen.Świat jest mały.

P.S.Ta robota na bębnach to ciężka praca fizyczna.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @valser
20 stycznia 2020 22:15

To chyba pierwsze współczesne czarno-białe zdjęcie na SN ?!

zaloguj się by móc komentować

bolek @valser
20 stycznia 2020 22:33

Lubię takie historie :)

zaloguj się by móc komentować

K-Bedryczko @valser 20 stycznia 2020 16:21
20 stycznia 2020 23:28

Byłem nimi zafascynowany na początku 90 tych. Właśnie ta perfekcja wykonania robiła na mnie kolosalne wrażenie. Dzięki. przypomnę sobie.

zaloguj się by móc komentować

valser @pink-panther 20 stycznia 2020 21:27
20 stycznia 2020 23:38

Bylem zaskoczony tym jak skladne zdania ta maszynka produkowala. Zabawka kosztuje ok. 650 dolarow, jak napisalem ma jeszcze wbudowana kamere-skaner, moze rowniez zapisywac dane i pracowac online. Mozna tez uzywac go pasywnie nagrywajac po prostu konwersacje innych ludzi i nadal wiedziec o co chodzi. Poza tym, Meng majac to urzadzenie byl samodzielny i nie musial prosic zony o tlumaczenie tego co sie wokol dzieje. Jak mial jakas potrzebe, typu  - "Wujku, czy moglbys mi zrobic herbaty? " - to gadal do puzdra i juz wiadomo bylo o co chodzi, a poza tym byl z tego ogolny ubaw.

Ten sznaps co od niego dostalem ma 53% alko i kosztuje spore pieniadze. Pachnie jak swieza gruszka, tak tez po trochu smakuje i ma oleista konsystencje. Pije sie to w temperaturze pokojowej, a wlasciwie saczy.

Joyce jest piekna kobieta. Ma 30 lat, twarz bez jednej zmarszczki, cera bez skazy, jak aksamit. Tu jest troche makijazu i fotoszopa, ale od codziennego orginalu to niewiele odbiega. Spokojnie moglaby byc modelka.

To prawda, ze Geddy Lee ma polskie/zydowskie korzenie. O ocaleniu z Holocaustu mowi dosc obszernie w tym wywiadzie.

https://www.youtube.com/watch?v=hPxwSF4CGyo&t=816s

Od Starachowic jest rzut granatem do Wachocka. Dwa dni przed Wigilia zrobilem tam pit stopa na msze niedzielna w drodze do Warszawy.

zaloguj się by móc komentować

valser @K-Bedryczko 20 stycznia 2020 23:28
20 stycznia 2020 23:55

Jak zaczynalem sluchac Rush to nie znalem jeszcze wystarczajaco angielskiego. I chyba dobrze, bo niektore teksty Neila (bebniarz byl rowniez teksciarzem) sa naiwno-bombastyczne i nie wiem jakbym to wtedy strawil? Momentami vocal Geddy Lee jest troche histeryczny i nie wszystko wyciaga. Jednak jego sila polega na tym, ze on JEDNOCZESNIE obslugiwal trzy instrumenty i do tego spiewal.

Oni grali bardzo niestandardowo i kto siedzial w pop rocku, to nie zalapal o co tu chodzi. Synkopowe, off beat rytmy, gitara grajaca arpeggio, to sa rzeczy slabo eksploatowane w muzyce rokowej. No i wszystko dograne w tempie, z wykopem co do jednej nutki.

Moving Pictures, Signals, Grace under pressure, Power Windows, Hold your fire, Presto, Roll the bones, Counterparts - te albumy po prostu mialem i z nich Rush znam najlepiej. 

zaloguj się by móc komentować

K-Bedryczko @valser 20 stycznia 2020 23:55
21 stycznia 2020 00:07

Dokładnie tak. Teksty były wręcz głupawe czasami. Ale tam szpilki nie moźna było włożyć w warstwie muzycznej. Fascynująca kapela.  

zaloguj się by móc komentować

valser @MarekBielany 20 stycznia 2020 22:15
21 stycznia 2020 00:09

Zdjecia slubne maja po prostu petarda. W roznych stylach. Rustykalno-casual czarno biale, tradycyjne chinskie, gdzie Meng wyglada jak mandaryn, wlustrzanych okularach jak boss triady sredniego szczebla, "western wedding", czyli takie garniturowo-welonowe. 

zaloguj się by móc komentować

K-Bedryczko @valser
21 stycznia 2020 00:16

Jeszcze był voivod z płytą outer limits. Dzieci rush

zaloguj się by móc komentować

Brzoza @MarekBielany 20 stycznia 2020 22:15
21 stycznia 2020 09:05

Mój avatar był pierwszy. Zdjęcia nie petarda, szybko zrobiona sesja na zewnątrz wynajętego pałacu w czasie wesela, ale też fajne :)

zaloguj się by móc komentować

Draniu @valser
21 stycznia 2020 09:21

Co do Netflixa ... Wszelkie wartosci chrześcijańskie sa tam podważanie, a jeżeli trafi się tam jakis film lub serial ,który nawiązuje do nich.. To jest to zwykła pułapka, która ma zasiać wątpliwości..

Zgadzam się z opinią Coryllusa, sztuka sakralna w kazdej dziedzinie, w oficjalnym obiegu została uniwazniona.. Wszelkie dzialania sa próbami poglebiania tego zjawiska i zwyklym kuszeniem..

Netflix to smieciowskio ,szukanie w nich perełek jest ułudą.. Zwykle wyciąganie kasy..

Głównie jest to narzędzie propagandy ateistycznej , które jezeli już oglądać ,to na zasadach w pociągu w przeciągu i to tez człowiek powinien sie zastanowić czy warto..    

Też nie obejrzę tego serialu.. Żyje na kontynencie , w którym wlasciwie moja wiara jest wpisana w moje DNA.. A USA to jest jakaś gmatwanina pojęć , która charakteryzuje się pasozytnictwem, wydoić i porzucić.. Przemysł oglupiania oraz relatywizowania w kazdej formie, głównie w postaci hamburgera przy stacji benzynowej..Zapchac byle jak i byle gdzie i jeszcze na tym zarobić..

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @valser
21 stycznia 2020 09:26

Myślałem, że Czuczu to taka kolejka napędzana parą...

zaloguj się by móc komentować

valser @gabriel-maciejewski 21 stycznia 2020 09:26
21 stycznia 2020 09:31

To dobry kierunek. Lokomotywa na karbid. Podoba mnie sie i pasuje do wizerunku.

zaloguj się by móc komentować

umami @valser
21 stycznia 2020 10:35

Bardzo ciekawe to wszystko, co piszesz. Mógłbyś podać nazwę tego urządzenia, bo może kiedyś uskładam :) Czy klasyczną łacinę też tłumaczy?
Co do Rush, to znam, chyba bo nie kojarzę 2 ostatnich tytułów, wszystkie te wymienione przez Ciebie płyty ale słuchałem ich jak byłem młody, Presto to była ostatnia jaką pamiętam, angielskiego nie znam i interesowała mnie sama linia muzyczna, rzeczywiście bardzo dobra. Wokal (w sensie instrumentu) jest jednak słaby. Coś w tym jest, że jak się zaczyna od czegoś naprawdę dobrego, to później trudno zaakceptować przeciętność i od ponad 30 lat słucham głównie jazzu, niemal w każdym gatunku, a ta rockowa muzyka poszła w odstawkę. Z tego okresu rockowego mam sentyment do zaledwie kilku kapel, Rush się załapał, nawet kupiłem sobie box Replay. O rany, to było ponad 10 lat temu. Nic już nie pamiętam. Szkoda go.

zaloguj się by móc komentować

valser @umami 21 stycznia 2020 10:35
21 stycznia 2020 11:32

Nazwa tego urzadzenia byla zapisana chinskimi kaligrafiami, zadnych innych napisow "po naszemu" nie bylo. Ciezko mi powiedziec. Nie wiem tez czy lacina byla w zestawie. Polski, rosyjski, niemiecki, francuski, japonski w rozszerzeniu z online support, angielski wbudowany w pamiec.

zaloguj się by móc komentować

chlor @valser
21 stycznia 2020 12:21

Ponoć najlepsze translatory świata produkuje krakowska firma vasco electronics. 70 % udziału w rynku Europy, 20 % w USA.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @chlor 21 stycznia 2020 12:21
21 stycznia 2020 16:22

Vasco Electronicsrejestr.io , e-KRS - 0000415719. Są MEGA szybcy od 2012 roku i 70% rynku Europejskiego i 20% USA. 

zaloguj się by móc komentować

valser @chlor 21 stycznia 2020 12:21
21 stycznia 2020 16:44

i taniej to wychodzi. Dziwne, ale w Polsce nigdzie tych produktow nie widzialem. O firmie slysze pierwszy raz.

 

zaloguj się by móc komentować

ArGut @valser
22 stycznia 2020 15:37

Kolega TEDDYB zadał był pytanie czy możesz potwierdzić NIE ISTNIENIE systemu emerytalnego w Chinach ?

zaloguj się by móc komentować

valser @ArGut 22 stycznia 2020 15:37
23 stycznia 2020 01:30

Nic mi o tym nie wiadomo. Wszedzie trzeba placic.

zaloguj się by móc komentować

Perseidy @valser
23 stycznia 2020 10:57

Czy goście pili gorącą wodę w ciągu dnia? Podobno u nich cała populacja ją pije. Mają na dworcach i lotniskach specjalne bojlery z gorącą wodą. 

daję plusa za ciekawy wpis

zaloguj się by móc komentować

valser @Perseidy 23 stycznia 2020 10:57
23 stycznia 2020 13:32

Haha! Czego to ludzie nie wymyslo...

zaloguj się by móc komentować

wk @valser
25 stycznia 2020 01:17

Szanowny Panie Piotrze, zawsze doceniałem pański prymat praktyki nad teorią. I szczególnie urzeka mnie pańskie doświadczenie w grze na instrumencie muzycznym i wynikające z tego wnioski. Są tak qfva  zaskakująco celne... Czy to dotyczy polskich kapel, czy ogólnej zasady, że jak coś ma działać i po prostu być to musi poboleć. Ten cały rokendrol to ułuda, na którą nabierają się ci, którzy myślą, że granie polega na wzięciu gitary do ręki, jak w Lady Pank... A w praktyce to trza rzeźbić  co dniażeby potem na 15 min. wyjść i rozwalić system, tak jak ten koleś:

https://m.youtube.com/watch?v=S2uMYyAKFvU

On mocno amerykański jest, ale to jest mistrzostwo w czystej postaci. Idealny, niczym nie zaburzony strumień muzycznej świadomości.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @valser 21 stycznia 2020 00:09
25 stycznia 2020 23:07

To prawda.

p.s.

petarde :)

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @Brzoza 21 stycznia 2020 09:05
25 stycznia 2020 23:08

awatary sie nie liczo.

:)

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować