-

valser : Bramki strzelone na wyjeździe liczą się podwójnie

Ani słowa o wojnie

W ubiegłym tygodniu byłem w Egipcie. Zbiorę się może i w ciągu tygodnia coś o tym napiszę, bo nie byłem bynajmniej w Hurgadzie na wakacjach. Tych kilka dni bez informacji o wojnie dobrze mi zrobiło. Wróciłem do Europy i temat wojny również powrócił. Ja wiem, że to jest kluczowa sprawa, jakiej przez ostatnie dekady nie było i nie mam zamiaru tego w żaden sposób relatywizować i bagatelizować. Chodzi o to, że słuchanie i gadanie o wojnie mnie zmęczyło i znużyło. Proponuję wobec tego tekst, który być może doniesie odpoczynek od tych tematów, chociaż nie dla kazdego stanowi to przedmiot zainteresowania. Ważne, że mnie interesuje.

Dzisiaj dalej będę chciał kontynuować wątek przyjemności w życiu. Przyjemności, o których przez lata nie miałem pojęcia, które do 42 roku mojego życia były mi obce. Będę kontynuował o cygarach.

Moja przygoda z cygarami zaczęła się zupełnie nieoczekiwanie w lutym 2007 roku. Pracowałem wtedy jako masażysta w SPA na wycieczkowym transatlantyku „Legend Of the Seas” należącym to największej firmy oferującej rejsy wycieczkowe Royal Carribean Cruises.

Beautiful Legend of the Seas, dock San Juan w Puerto Rico.


Robota była ciężka, fizyczna, pracowało się sześć dni w tygodniu od godziny ósmej rano do dwudziestej wieczorem, z godzinną przerwą na lunch, z jednym dniem wolnym w tygodniu i paroma godzinami wolnego w porcie Tampa na Florydzie, gdzie zmieniały się turnusy wycieczkowe i częściowo była okrętowana nowa załoga.

Przez większą część kontraktu na „Legend of the Seas” kolega, z którym dzieliłem kajutę był Amerykanim z Buffalo – Michael, dla którego to była pierwsza praca po skończeniu szkoły.

Razem z M. Black and white party na statku.

Załoga na statek jest rekrutowana w wielu miejscach świata. Ja swoją rozmowę rekrutacyjną miałem w Mediolanie (ze Szwajcarii miałem najbliżej), gdzie po interview i teście praktycznym z technik masażu dostałem dokumenty do aplikacji o amerykańską wizę pracowniczą (statek był zarejestrowany na Bahama i bez dokumentów amerykańskich na pracę nie było szans), po czym zameldowałem się w Londynie, w Watford, gdzie firma będąca operatorem SPA ma swoją akademię, gdzie szkoli personel przed wysłaniem do pracy.

Robota jest reklamowana jako „praca w luksusowych SPA”, w przyjaznych, międzynarodowych zespołach, gdzie można zarobić dużo pieniędzy i przy okazji zwiedzać świat.

Rzeczywistość – jak wszedze i jak zwykle – odstaje od obietnic, ale to akurat nie jest żadnym zdziwieniem. Faktem jest, że pracując od godziny ósmej rano, do godziny ósmej wieczorem (to były godziny kiedy zaczynało się serwis dla klienta i kończyło się masaż) zmęczenie materiału po kilku miesiącach było już tak duże, że jeden dzień wolnego nie był w stanie zregenerować organizmu.

Dzień na statku pracownika SPA i fitness wygląda tak – o 7.45 oficjalne dzień dobry, krótki team meeting w recepcji, ustalenie kto czego i ile potrzebuje, omówienie celów sprzedażowych na dzień i ognia - cała naprzód. Toaleta poranna, śniadanie dużo wcześniej we własnym zakresie. Serwis kończyło się o godzinie dwudziestej, trzeba było zamknąć dzień na kasie i wydrukować raport (1 maszyna na 12 osób), posprzątać pokój na rano następnego dnia i dopiero wtedy (rzadko przed 21.00), jeszcze w roboczym uniformie szło się na kolację, potem na szybkie piwo, prysznic i do kojca.

Czasami trzeba było zrobić jeszcze pranie. Ja najczęściej pranie robiłem wieczorem w dzień poprzedzający dzień wolny. W tygodniu robienie prania oznaczało autokradziez jakiś 2-3 godzin snu. Czasami wszystkie pralki i suszarki były zajęte i trzeba było robić pranie w nocy. Nieczęsto, ale się to zdarzało.

Michael był wtedy młodym gościem, który nie miał jeszcze dziewczyny na stałe więc jemu jeszcze dochodziły różne inne aktywności i problemy, które realizował w nocy. Wziął ze sobą na pokład książkę pt. The Art of Seduction. Czytał ją bardzo dokładnie i próbował stosować zasady i metody, które w tej książce wyczytał. Wesoły z niego kompan był. Polubiliśmy się, dyskutowaliśmy na różne tematy i często spędzaliśmy razem wolny czas, jak mieliśmy dzień wolny.

Zdarzyło się tak, że w Meksyku, w porcie Costa Maya, na półwyspie Yukatan, mieliśmy razem wolny dzień. Michael wpadł na pomysł, żebyśmy razem wzięli taksówkę, zapłacili po dwadzieścia dolarów w jedną stronę, żeby nas zawiózł jak najdalej od statku, tak daleko, żebyśmy nie spotkali przez cały dzień ani jednego pasażera. Michael na pasażerów, głównie Amerykanów nie mógł już patrzeć. Miał powoli dosyć pracy na statku i szukał sposobów, żeby jakoś się zregenerować i oderwać od narastającego ciśnienia i koszmaru ciągłej roboty.

Plaża w Cozumel, tak zwany wypoczynek i dzien wolny z pasazerami. To czego Michael chciał uniknąć.

Pojechaliśmy daleko, tak daleko, że statku nie było widać, a miejsce w które dotarliśmy, położone nad brzegiem oceanu było zupełnie puste, a już z pewnością nie było tam turystów ze statku. Nikomu bowiem się nie chciało tak daleko jechać.

Mieliśmy w restauracji na plaży swoje leżaczki nad brzegiem oceanu z widokiem na bezkres.
Zamówiliśmy pierwsze wiaderko piwa (piwo Corona z cytrynką było podawane w wiaderku wypełnionym lodem w ilości dziesięciu sztuk) i dobrze wysmarzone steki z surówką i frytami. Potem jeszcze jedno wiaderko piwa, deser i kawę.

Jak żeśmy już sobie leniwie poleżeli na leżaczkach, Michael nagle się ożywił i stwierdził, że brakuje mu teraz jednej rzeczy. Ja pomyślałem, że zapewne chciałby spędzić jakiś czas w damskim towarzystwie, no, ale gdzie tu na tym dobrowolnie wybranym pustkowiu teraz znaleźć jakieś damskie towarzystwo?
Michael jednak powiedział, że to nie o to chodzi. Nie tym razem. Podniósł się i zniknął. Nie było go dosyć długo, myślę, że jakieś pół godziny.
Jak wrócił wyciągnął z małej metalowej tuby dwa cygara i jedno mi podał. To był pierwszy raz kiedy miałem cygaro w dłoniach. Nigdy w życiu nie paliłem, nie licząc epizodu w trzeciej klasie podstawówki z papierosami. Potem pojawił się sport i na palenie tytoniu nie było wcale miejsca.
Michael wiedział, że ja nie palę, ale go to nie zraziło. Cygaro, to nie papieros. To „something special” i zaczął swoją opowieść o cygarach. Umiał opowiadać i miał dar przekonywania. Był w naszym teamie najlepszym sprzedawca. Sam generował 80% całego tygodniowego przychodu SPA i zdarzało się, że do jednego klienta potrafił sprzedać kosmetyków za tysiąc dolarów.

Uległem marketingowi, albo mówiąc precyzyjniej - Michael sprzedał mi temat  - i spróbowałem. Zresztą nie wypadało odmówić, bo cygaro dostałem w prezencie. Michael poszedł po bandzie i nie kupił  jakiejs padliny, jak za przeproszeniem Gadowski, i moje pierwsze cygaro to była limitowaną wersją Cohiba w formacie torpedo. Rewelacyjny dym.

Michael pokazał mi jak się z cygarem obchodzić. Jak odciąć końcówkę, jak rozpali cygaro, jak trzymać i jak wciągać dym. Słuchałem tych porad i próbowałem się do nich stosować, żeby nie wyjść na Gadowskiego.

Mniej więcej od trzeciego-piątego bucha, jak mi się cygaro już rozpaliło i rozgrzało poczułem, że to mi naprawdę smakuje i że doznania są przyjemne. Zamówiłem po marce rumu dla nas i zrobił się rzeczywiście relaksujący, wolny czas. Rozmawialiśmy na różne tematy i na parę chwil zapomnieliśmy, że jesteśmy niewolnikami na statku.

Moje pierwsze cygarko.

Wszystko wtedy zagrało. Piękna pogoda, pusta plaża, dobre jedzenie, cygara, a nade wszystko towarzystwo. To był jeden z lepszych momentów jakie miałem na statku, będąc poza nim.

Od tego momentu zacząłem się interesować cygarami, szukać informacji w internecie, a jak wróciłem do Szwajcarii (bo już nie do Polski), to kupiłem jeszcze kilka książek, magazynów o cygarach i zacząłem eksplorować temat na miejscu. Stosunkowo szybko kupiłem humidor, znalazłem swoje ulubione marki i formaty, i wciągnąłem się mocno w temat, który jak najbardziej korespondował ze wcześniejszymi zainteresowaniami szkocką whisky.

Od 2007 roku nie spędziłem ani jednych wakacji bez cygara. Paliłem i palę głównie kubańskie cygara, ale muszę powiedzieć, że cygara z Dominikany, Hondurasu, Nikaragui też trzymają klasę, chociaż w mocy i aromacie do najlepszych produktów Habanos sporo brakuje.
Najlepszy tytoń, do kubańskich marek klasy premium pochodzi z zachodniego rejonu Kuby – Vuelta Abajo. Rośliny, które stamtąd były rozsądzane na Dominikanie i Nikaragui nie mają jednak takiego aromatu i mocy, jak te które wyrastają z kubańskiej gleby. To jest właśnie cała tajemnica. Ziemia, która nadaje się do uprawy tytoniu.

Z tytoniem jest podobnie jak z innymi produktami natury, na przykład z winogronem. Są lata lepsze i gorsze, bardziej stabilna i optymalna pogoda lub mniej. Wszystko wpływa na rośliny, na jakość zbiorów, a w ten sposób na jakość cygar, które za 2-3 lata, po okresie leżakowania i fermentacji liści zostaną całkowicie ręcznie wyprodukowane.

Potem paliliśmy z Michaelem jeszcze wielokrotnie. Do dzisiaj mamy ze sobą kontakt, chociaż od tamtej pory żeśmy się nie widzieli. Jak Michael schodził z pokładu, koncząc swój kontrakt, podarowałem mu swój szwajcarski scyzoryk, który Michael ma do dziś, tak jak ja do dziś mam jego książkę o sztuce uwodzenia, która mi sprezentował.

W taki oto sposób stałem się palaczem cygar i pozostaje nim do dziś. Mam wiele miłych wspomnień związanych z cygarami, żadne z nich nie wiąże się tym, że cygaro to symbol burżuazyjnego wyzysku i zniewolenia klasy robotniczej.

Paradoks polega jednak na tym, że zapaliłem swoje pierwsze cygaro będąc wyzyskiwany jak nigdy wcześniej w swoim życiu.



tagi: vuelta abajo  cohiba  legend of the seas 

valser
27 kwietnia 2022 21:41
29     2641    25 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

bolek @valser
27 kwietnia 2022 22:00

Jak zwykle bardzo fajna gawęda. Dzięki!

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @valser
27 kwietnia 2022 22:07

Paradoks polega jednak na tym, że zapaliłem swoje pierwsze cygaro będąc wyzyskiwany jak nigdy wcześniej w swoim życiu.

hmm.

Masz zdrowie.

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @valser
27 kwietnia 2022 22:22

Fotka  z  Michael`em...

...  z  cygarkami  w  zabkach...  po  prostu  BOSKA  !!!

A  tak  ogolnie  to  piekny,  wspomnieniowy  wpis,  naprawde  rewelacyjny,...  piekna  znajomosc,  a  moze  nawet  i  przyjazn,  a  cygarka  pasuja  Wam  WYJATKOWO  !!!

Pardon,...

...  czy  wiadomo  Ci  co  tam  u  Michael`a  slychac,...  ustatkowal  sie  czy  nosi  go  po  swiecie  ???

zaloguj się by móc komentować

valser @Paris 27 kwietnia 2022 22:22
27 kwietnia 2022 22:32

Z Michaelem jest taka historia, ze on nie dokonczyl swojego kontraktu. Sprowokowal tzw. emergency bisembarking. Napisal do rodziny, zeby wyslali na statek telegram, ze jego babcia jest umierajaca i na tej podstawie opuscil statek, bez wpisanych w kontrakt konsekwencji finansowych.

W miedzyczasie z Buffalo ekipa jego kolesi wybrala sie po niego do Tampa samochodem (jakies  tysiace kilometrow). Wracali do Buffalo przez dwa tygodnie. Sie dzialo po drodze.

Michael wrocil na statek, ale juz nie jako masazysta tylko jako marszand. Na statkach sprzedaja tez dzielami sztuki. On sie tego wyuczyl w miedzyczasie i zaczal sprzedawac, czyli robil to co potrafi najlepiej. Teraz pracuje w tej samej branzy, ale juz na ladzie.

zaloguj się by móc komentować

klon @valser
27 kwietnia 2022 22:41

Prawdą jest, że temat wojny "powszednieje" dla tych którzy nie doświadczajă jej bezpośrednio.  Za brak tego doświadczenia winniśmy dziękować Bogu, o czym wielu nie chce pamiętać. 

Ja dziękuję tu dobrą opowieść. Chwilą oddechu potrzebna jest przy każdym wysiłku. Emocjonalnym też.

zaloguj się by móc komentować

Paris @valser 27 kwietnia 2022 22:32
27 kwietnia 2022 22:54

A  to  cwaniaczek,...

...  ale  w  sumie  robi  w  tym  co  lubi,  wiec  chyba  ulozylo  sie  mu  nie  najgorzej,...  dzieki, 

zaloguj się by móc komentować

valser @Paris 27 kwietnia 2022 22:54
27 kwietnia 2022 22:57

Ozenil sie z dziewczyna z Filipin, ktora poznal na statku. Mieszka w Stanach, ma duzy i ladny dom. Dorobil sie i robi to co lubi. Czego chciec wiecej?

zaloguj się by móc komentować

przerywampanu @valser
27 kwietnia 2022 23:05

Przepraszam za przyziemność, ale interesują mnie zarobki masażysty na takim statku. Czy może pan zdradzić ich wielkość? (Ewentualnie małość?).

zaloguj się by móc komentować

Paris @valser 27 kwietnia 2022 22:57
27 kwietnia 2022 23:08

Pofarcilo  mu  sie,

zaloguj się by móc komentować

malwina @valser
27 kwietnia 2022 23:13

dobry tekst a pointa znakomita!

dziękuję!

zaloguj się by móc komentować

valser @przerywampanu 27 kwietnia 2022 23:05
27 kwietnia 2022 23:46

Ja na statek pojechalem z kilku powodow.

Po pierwsze, jako czlowiek juz w srednim wieku, bo mialem lat czterdziesci, nie wiedzialem czy emigracja to bedzie madry pomysl? Wiec roczny kontrakt, na probe czy jest sie w stanie zyc i pracowac stale poza Polska - to byla wazna informacja.

Finansowo - mozna sporo pieniedzy odlozyc, ale pytanie co to jest sporo? 30-40 tysiecy dolarow w rok? Mowie odlozyc, a nie zarobic. Bo to spora roznica.

Kontrakt z firma jest niewolniczy. Dostaje sie dach nad glowa, miche, uniform i stanowisko pracy, gdzie trzeba byc dyspozycyjnym przez 12 godzin dziennie. Wyplata jest co tydzien na konto, ale pierwsze pieniadze dostaje sie po czterech tygodniach - 5.5% od wykonanego serwisu. Godzinny masaz na statku kosztowal 110dolarow, czyli za godzine wpadalo ok. 6 dolarow. Pieniadze zarabialo sie w tipach/napiwkach od klientow, ktore oscylowaly w granicach 15-20% stawki. Srednio napiwek byl 20 dolarow. Byli goscie co dopisywali dyche, ale zdarzali sie tacy co dawali 50 i nieraz sto dolarow. Srednio z tygodniowego rejsu wychodzilo 40-50 masazy w szesc dni, co nie znaczy ze to bylo 40-50 godzin. 700 do 1000 dolarow za tygodniowy rejs w tipach i pare stowek od firmy na konto co tydzien. 

Ale bywalo tez tak, ze od Swieta Dziekczynienia do konca karnawalu, gdzie byl pelny sezon, manager zarzadzil, ze pracujemy bez dnia wolnego i przez 13 tygodni moja noga nie zeszla na lad. Robilem po dziesiec masazy dziennie, szesc i pol dnia w tygodniu. Kasa z tego byla 1500 do 2 tysiecy dolarow na tydzien, ale robota jak na kopalni. Trza przerzucac tonaz i ugniatac klientow.

Ja myslalem, zeby pojechac jeszcze na taki kontrakt, ale tylko po to, zeby zrobic z tego film. Bylaby z tego niezla bonanza.

Po tym kontrakcie na statku juz zadna robota nie straszna.

Miedzynarodowa Organizacja Pracy  ma zapisane - "przeciętny tygodniowy wymiar czasu pracy, łącznie z pracą w godzinach nadliczbowych, nie powinien przekraczać 48 godzin (art. 6 lit. b dyrektywy)". Mysmy lecieli minimum 60 godzin co tydzien, a manager to potem po swojemu rozpisywal i bynajmniej nie palil cygar. To mysmy cygara palili.

Moj kumpel Michael troche sie przechytrzyl.

Na statku jest tak, ze jak przychodzisz nowy, to dostajesz najgorsza kajute, najgorszy pokoj, itp. Dopiero jak ktos konczy kontrakt to cos sie zwalnia i mozna cos lepszego wedlug starszenstwa wybrac.

Ja dostalem na Legend najmniejszy pokoj. Na poczatku mnie to wkurzalo, bo bylo malo miejsca, ale po kilku tygodniach sie przysposobilem. Plusbyl taki, ze mialem malo do sprzatania i nie musialem robic kilometrow po nowa posciel, bo magazynek mialem za drzwiami. Oczywiscie zostalem uznany za dziwaka, ze nie chce duzego pokoju z widokiem na ocean i nie chce robic masazy goracymi kamieniami za ktore byly wieksze tipy. Ja na ten zestaw do masazu kamieniami nie mialem po prostu miejsca w pokoju.

Dostalo sie Michaelowi. On robil po 6-8 masazy goracymi kamieniami, a manager mu to promowal i wpisywal klintow. Po dwoch tygodniach mial na dloniach bomble i obrzeki i po szychcie trzymal rece pol godziny w kubelku z lodem. Taka karma. Temperatura na Karaibach plus 35, a tu jeszcze przez godzine sie glaszczesz goracymi kamieniami. Po prostu super.

 

zaloguj się by móc komentować

przerywampanu @valser 27 kwietnia 2022 23:46
27 kwietnia 2022 23:53

Dziękuję za wyczerupującą odpowiedź. Mam teraz pełen obraz.

Cały tekst bardzo ciekawy i obrazowy :) 

zaloguj się by móc komentować

valser @przerywampanu 27 kwietnia 2022 23:53
28 kwietnia 2022 00:09

Statek to jest temat na ksiazke.

Ja w sumie bylem na malym statku, ktory mial ok. 1800 pasazerow i 700 zalogi, ale i tak, zeby sie nauczyc drogi do roboty to potrzebowalem tygodnia, zeby zapamietac jak sie przemieszczac i trafic z kajuty, do roboty, z roboty do kantyny, z kantyny do kajuty. Bo za kazdym razem trzeba bylo wizac inna droge. SPA bylo na gornym pokladzie, czyli na 12 pietrze, a nasze kajuty byly na poziomie -2 i nie bylo jednej bezposredniej windy, tylko sie spacerowalo po korytarzach na roznych pietrach, a tam kazdy korytarz wyglada tak samo.

Poza tym... zaloga na statku dzieli sie na "crew" - czylo wszystkich tych co robia przy statku bezposrednio, zeby on funkcjonowal i sie poruszal, oraz "staff", czyli ekipe, ktora obsluguje klienta, a nie rzeczy. Roznica w hierarchii, stylu zycia, pieniadzach i ilosci czasu wolnego.

Crew - maja tylko okna - wolne godziny w ciagu dnia i pracuja bez dnia wolnego. To sa glownie ludzie z Filipin i Indonezji. Spia w gettach jeszcze dwa poklady nizej niz crew ze SPA, na pietrowych pryczach, jak w Auschwitz. Sa samowystarczalni. Maja swoich krawcow, fryzjerow, lekarzy. Pare razy bylem u nich na mecie sie ostrzyc za piec dolarow, jak nie dalo sie zejsc na lad i kolezanki z pracy mialy szlaban na strzyzenie zalogi.

Generalnie bylo wesolo i ciekawie, ale jako sposob na zycie i zarabianie pieniedzy, to nie polecam. Szkola zycia - na 100%. Troche pozno to do mnie przyszlo, ale coz. Roznie to bywa z timingiem.

zaloguj się by móc komentować

Globalny @valser
28 kwietnia 2022 00:13

Korzystałem z fizjoterapii i owszem, wspaniała sprawa, ale dla klienta. U fizjoterapeuty idą ponoć się gonić nadgarstki i nie tylko. Pytanko więc: czy ktoś już kombinuje, żeby ten proces zrobotyzować? Są niby takie fotele do masowania szyi, czy takie fajne buty jak na lotnisku w Singapurze kiedyś były do masażu stóp między lotami. Ja rozumiem, że każdy klient jest inny i ma inne stężenia mięśni do rozmasowania, wady kręgosłupa, operacje. Tyle, że przy dzisiejszej technologii, usg, skanowaniu 3d, mapowaniu termicznym w sumie dałoby się skonstruować robota, w którym jak w solariowej kanapce zamykałoby się delikwenta na full service... 

zaloguj się by móc komentować

valser @Globalny 28 kwietnia 2022 00:13
28 kwietnia 2022 00:30

Masazysta i fizjoterapeuta to nie jest zawod, w ktorym mozna przepracowac do emerytury. Ja po ok. 6 latach pracy w zawodzie sie zorientowalem, ze nie dojade do emerytury. Rozsypie sie po drodze, a do slabych nie naleze. DLatego zaczalem szukac dekade temu innych mozliwosci na zarabianie pieniedzy. W handelku trzeba kombinowac, ale sie czlowiek nie rozsypie w kupe gruzu.

No, ale teraz jest znowu inaczej. Do potencjalnej emerytury blizej niz dalej i temat powrotu do zawodu mi odzyl, jak sie zrobil covid. Sport, gastronomia, SPA, hotele i handel sie zamknal, natomiast medyczne zawody dzialaly caly czas. Ta sa bezpieczne zawody i w Szwajcarii dobrze platne.

W zwiazku z tym przygotowalem swoje papiery, zeby pracowac w Szwajcarii w zawodzie fizjoterapeuty. Myk jest taki, ze zeby latwo zarabiac pieniadze, to trzeba byc zarejestrowanym w systemie polaczonym z kasa chorych. Wtedy lekarz daje zlecenie, robi sie serwis klientowi i pieniadze ida z ubezpieczalni i klienta sie nie szuka na rynku. Fizjoterapeuta w Szwajcarii wyrabia od 6500 frankow w gore.

Zeby uzyskac te uprawnienia musze jednak jeszcze zdac egzamin z niemca na poziomie B2, co mam zamiar zrobic jeszcze w tym roku. Dyplom i dokumenty ze szkoly mam juz zweryfikowane. Nie mam jednak zamiaru pracowac w pelnym wymiarze czasowym.

Wynalazki sa rozne, ale czlowieka w wielu wypadkach nie da sie zastapic maszyna, a w wiekszosci taniej wychodzi go zastapic innym czlowiekiem. Tutaj mechanizacji i automatyzacji bym sie nie obawial.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @valser 28 kwietnia 2022 00:30
28 kwietnia 2022 06:52

Mechanizacji i automatyzacji nie, ale stawki będą maleć (a w każdym razie nie będą adekwatnie rosnąć) wraz z ubywaniem chętnych do wykonywania tych zawodów. Taki paradoks ekonomiczny.

To są zawody, w których trzeba lubić człowieka. A może raczej ciało ludzkie. Inaczej nie da się tego robić za żadne pieniądze.

zaloguj się by móc komentować

Globalny @valser 28 kwietnia 2022 00:30
28 kwietnia 2022 11:02

Szacun i dużo zdrowia!

zaloguj się by móc komentować

valser @Globalny 28 kwietnia 2022 11:02
28 kwietnia 2022 11:25

Bog zaplac! Zdrowie sie przyda, bo planuje pare ekstremalnych eventow w tym sezonie. Latwo nie bedzie, bo lata leca. Wszystkiego dobrego. Pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

Paris @valser 27 kwietnia 2022 23:46
28 kwietnia 2022 14:07

Rzeczywiscie...

...  to  ,,dobrowolne  niewolnictwo,,  !!!

Tez  tak  mialam  we  Francji...  rezim  pracy  i  dyspozycyjnosc  24/24  przez  3  lata.  Przy  zalozeniu,  ze  kontrakt  moj  zapewnial  wyzywienie  i  ,,dach  nad  glowa,,  -  wlasciwie  ,,stanelam  na  nogi,,  tj.  splacilam  wszystkie  dlugi  w  Polsce,  odlozylam  kawalek  przyzwoitego  grosza  ,,na  czarna  godzine,,...  i  kupilam  niezle  auto,  ktore  sluzy  mi  bezawaryjnie  do  dzis,...  ale...

...  czy  w  tamtym  rezymie  nie  przydarzylo  Ci  sie,  ze  juz  rzygac  Ci  sie  chcialo  od  tych  masazy,...  bo  ja  mialam  swojej  roboty  i  jej  monotonii  po  dziurki  w  nosie,  ale  mnie  wtedy  tamten  kontrakt  `05-`07  w  tamtych  realiach  uratowal   zycie  !!!

Takze  dzis  z  perspektywy  czasu  wyszlo,  ze  to  byl  BLOGOSLAWIONY  kontrakt,  mimo,  ze  niewolniczy,...  ot,  taki  paradoks,

  

zaloguj się by móc komentować

kluczu @valser
28 kwietnia 2022 14:58

Dziękuje bardzo, odpocząlem w pracy przy pańskim tekście!

zaloguj się by móc komentować

valser @Paris 28 kwietnia 2022 14:07
28 kwietnia 2022 15:08

Nie. Robota jest fajna, ludzie sa wakacjach i chca dostac troche przyjemnosci, a tym jest przeciez masaz. Robota jest wdzieczna, bo oprocz pieniedzy widzisz glownie zadowolonego klienta, chociaz dziwologow tez nie brakowalo.

Bylem natomiast calkiem blisko pozbycia sie realnego chodzacego problemu w formie jettison managerki.

Event mialem w fazie zaawansowanego planowania. Na jej szczescie w firmie zrobila sie afera, przyjechala inspekcja, wytworzyli jej cisnienie i baba pekla. Mialem niezly ubaw, bo caly proces sprzatania baby trwal przez dwa tygodnie. Zmusili ja do tego, zeby zrezygnowala, co odbilo sie jej oczywiscie na pieniadzach. Ja oczywiscie tez do tego reke przylozylem i mialem przez ten czas wiecej frajdy patrzac na jej zeslizg, niz tylko wrzucenie truchla w niebyt.

zaloguj się by móc komentować

Paris @valser 28 kwietnia 2022 15:08
28 kwietnia 2022 18:31

Co  fakt  to  fakt,...

...  zeby  jedni  mogli  odpoczywac  inni  musza  pracowac  !!!

Fajna  to  ja  mialam  druga  robote  w  Paryzu,  do  tego  stopnia  extra  i  niezapomniana,  ze  w  najsmielszych  oczekiwaniach  nawet  o  takiej  nie  marzylam,...  a  jednak  CUDA  sie  zdarzaja.

Nie  przynudzam  juz,  a  czekam  na  cd.  o  cygarkach...  pozdrawiam  Cie  serdecznie,  hej,  

zaloguj się by móc komentować

qwerty @valser
29 kwietnia 2022 21:13

Ceska Kusowka - wypełnienie - krajanka tytoniowa [jak dla papierosów], owijka - celuloza z napylonym pyłem tytoniowym;- 

takie soccygaro, ..., i to także świat konsumpcji 'cygar', rynek brał, aż miło

http://www.otolegnica.pl/news.php?id=43533&tytul=ceska-kusovka-jest-cygarem

zaloguj się by móc komentować

Ogrodnik @valser
29 kwietnia 2022 22:11

Sekwencje z twoje wypowiedzi:

 

zaloguj się by móc komentować

Ogrodnik @Ogrodnik 29 kwietnia 2022 22:11
29 kwietnia 2022 22:12

"Masazysta i fizjoterapeuta to nie jest zawod, w ktorym mozna przepracowac do emerytury. Ja po ok. 6 latach pracy w zawodzie sie zorientowalem, ze nie dojade do emerytury. "

"W zwiazku z tym przygotowalem swoje papiery, zeby pracowac w Szwajcarii w zawodzie fizjoterapeuty."

"Myk jest taki, ze zeby latwo zarabiac pieniadze, to trzeba byc zarejestrowanym w systemie polaczonym z kasa chorych."

zaloguj się by móc komentować

Ogrodnik @valser
29 kwietnia 2022 22:14

Razem z profesorem Święcicki czekamy na rezonans.

zaloguj się by móc komentować

valser @Ogrodnik 29 kwietnia 2022 22:14
29 kwietnia 2022 22:46

1. Razem z profesorem Święcicki czekamy na rezonans.

Ja sobie zrobilem rezonans sobie w styczniu. Jest OK. Nie wymagam interwencji chirurgicznej.

 

2. "Masazysta i fizjoterapeuta to nie jest zawod, w ktorym mozna przepracowac do emerytury. Ja po ok. 6 latach pracy w zawodzie sie zorientowalem, ze nie dojade do emerytury. "

Po dziesieciu latach przerwy w zawodzie jestem blizej wieku emerytalnego. Na tyle, ze dojade do emerytury.

 

3. "Myk jest taki, ze zeby latwo zarabiac pieniadze, to trzeba byc zarejestrowanym w systemie polaczonym z kasa chorych."

Jesli jestes zarejestrowany w systemie pracownikow sluzby zdrowia i posiadasz numer EMR, to wszystkie rachunki sa placone przez ubezpieczalnie, a nie przez klienta. Majac prywatna praktyke, wystawiasz rachunek na ubezpieczalnie i ubezpieczalnia placi. Zeby dostac taki numer w przypadku Ausländera, trzeba miec potwierdzone szkoly przez SRK - co mam juz za soba i certyfikat jezykowy B2, ktory musze dopiero zdac, zeby moc dostac ten numer.

W przeciwnym razie moge byc fizjoterapeuta, ale takim, ktory swiadczy uslugi za ktore placi klient, a takich to za duzo nie ma. Kiepski biznes. Bez tego numeru nikt cie nie zatrudni.

 

zaloguj się by móc komentować

proton @valser 29 kwietnia 2022 22:46
29 kwietnia 2022 23:47

Czy podobnie jak w przypadku naszego NFZ ubezpieczalnie w Szwajcarii stosują limitowanie świadczeń czy możesz ich udzielać ile zdołasz?

 

duży plus za notkę

zaloguj się by móc komentować

valser @proton 29 kwietnia 2022 23:47
30 kwietnia 2022 00:03

Nie wiem jak jest w NFZ. W Szwajcarii nie ma ZUSu. Ubezpieczenie jest jednak obowiazkowe, ale sam sobie wybierasz ubezpieczenie na wypadek choroby czy wypadku i placisz skladke bezposrednio do ubezpieczalni, na wyrunkach, ktore wynegocjujesz w zakresie "wieksza skladka = wieksze swiadczenia". Jest zakres swiadczen podstawowych, ale mozesz sobie to rowniez rozszerzac.

Przyklad z zycia - masz np. uszkodzone kolano, ktore bedzie za jakis czas wymagalo operacji. Raz do roku mozesz zdecydowac czy chcesz placic dalej ta sama skladke, czy moze wieksza, albo ze w ogole chcesz sie przeniesc do innej ubezpieczalni. Jak podniesiesz skladke, to wtedy zwiekszy sie zakres ubezpieczenia i wtedy drozsze zabiegi taniej wychodza.

Organizacja EMR, ktora nadaje numer terapeutom dba rowniez o to, zeby jakosc uslug byla na poziomie. Corocznie trzeba robic akualizacje i brac udzial w kursach i szkoleniach, odnawiac ten numer co roku i raz do roku placic kolejna skladke.

Ja po historii z covidem chce miec jakies zaplecze fachowe i finansowe, ze jak zrobia znowu lockdown, to nie bede odciety od rynku i od pieniedzy. Medyczne zawody nie byly szykanowane lockdownem. Ten kto dzialal w gastro, sporcie, hotelarstwie, kulturze, sklepach, ktore oferowaly inne towary niz podstawowe to byla katastrofa.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować