-

valser : Bramki strzelone na wyjeździe liczą się podwójnie

Etos frajdy, czyli niby prosta sprawa

Postanowiłem, że będę oglądał finałowy mecz piłkarski Argentyna-Francja, ze względu na to, że polski skład sędziowski został delegowany do obsługi tego meczu.
Ekipa sędziowska na czele z Szymonem Marciniakiem okazała się rewelacją finału. Marciniak, zwłaszcza pod koniec regularnego czasu gry i w dogrywce popisał się pewnymi, szybkimi i trafnymi decyzjami.
W 87 minucie meczu nie wahał się pokazać żółtej kartki Thuramowi, który w polu karnym Argentyny symulował faul i usiłował wymusić rzut karny. Sędzia był świetnie ustawiony, dobrze widział sytuację, był blisko i nie potrzebował VAR do potwierdzenia decyzji.

Podobnie w 116 minucie, pod koniec dogrywki przyznał Francji rzut karny po zagraniu ręką w polu karnym zawodnika argentyńskiego. Decyzja doprowadziła do tego, że najlepszy zawodnik francuski Mbappe wyrównał stan meczu na 3 do 3.

W piłkarskim stylu błysnął bramkarz argentyński, który udowodnił, że można być bohaterem meczu i kompletnym idiotą. Ciężko zgadnąć o co mu chodziło, tym nie mniej mama może być z niego dumna.

No, ale mecz jako taki, jego wynik to mnie średnio interesował. Ważne, że poziom sędziowania był godny finału i to nie umknęło nikomu, kto choć trochę ogląda sport.

Było mi naprawdę miło słuchać słów uznania dla polskiego sędziowania finału z wielu stron, chociaż ani z piłka, ani z Szymonem Marciniakiem nie mam osobiście nic wspólnego poza tym, że jestem z Polski.

Mój znajomy, Daniel Stricker, sędzia hokejowy z międzynarodową karierą, sędziowaniem mistrzostw Świata i olimpijskiego finału zamieścił na swoim fejsbukowym profilu pozytywny post o sędziowaniu Marciniaka.


Jakby na to nie patrzeć - docenienie wysiłków i ocena poziomu przez wybitnego specjalistę w dziedzinie chociaż w innej dyscyplinie ma swoją wagę.

Sędziowanie gier zespołowych, mimo różnic ma wiele wspólnych elementów, które korespondują ze sposobem oceny sytuacji.

Jest jasne, że że względu na sektor boiska czy lodowiska, te same aspekty gry będzie się oceniać inaczej, gdyż konsekwencje są inne. Zagranie ręką piłki czy krążka przez gracza w polu bramkowym skutkuje rzutem karnym. To samo zagranie w środku pola, w tercji neutralnej nie niesie za sobą takich konsekwencji.
Pole bramkowe, czy pole karne wymagają wyczulenia na sytuację, wymagają bardzo precyzyjnej gry pozycyjnej ze strony sędziego, znalezienie się w miejscu umożliwiającym kontrolę sytuacji i jej ocenę z optymalnego kąta.

Tą była w wydaniu Marciniaka właściwie przez cały mecz perfekcyjna. Był wszędzie tam gdzie trzeba, zawsze na miejscu. Dobrze czytał grę i odgadywał w jakich kierunkach będzie się przemieszczać piłka i rozwijać się będzie atak oraz gra defensywna.

Kolejny aspekt sędziowania Marciniaka wynikający ze stykowego wyniku, gdzie w pewnym momencie wynik był z różnicą jednej tylko bramki wymagał pewnych i szybkich decyzji, a w związku z tym uniesienia odpowiedzialności za decyzję, które miałyby wpływ na wynik meczu - tak było w dwóch przypadkach, o których wspomniałem - tej sytuacji z 87 i 116 minuty. Decyzje miały swoje skutki w sensie rezultatu meczu, z tym, że w obu wypadkach były prawidłowe i nie można w żadnym przypadku mówić o „wydrukowaniu wyniku” meczu. Zarówno żółta kartka i podyktowany rzut karny były decyzjami prawidłowymi. Kontrola nad przebiegiem meczu i kontrola nad tym co grali zawodnicy była po prostu wyśmienita w wydaniu Marciniaka.
Ten aspekt sędziowania nazywa się „game management” - zarządzanie grą, która polega przede wszystkim na skutecznej komunikacji z zawodnikami, których zachowania będą znajdowalysie pod kontrolą sędziego, a ci będą czuli jednocześnie zaufanie i szacunek do decyzji sędziego, jak i jego ekipy.
Na boisku nikt na Marciniaka nie narzekał. Jeśli ktoś miał jakiś problem, to francuscy dziennikarze po meczu i przegranym w karnych finale, no, ale trzeba w związku z tym założyć, że dziennikarskie sportowe serwisy plotkarskie to nie jest tylko domena Borka i Kołtonia, ale, że stare baby z magla okupują również stołki we francuskim dziennikarstwie. Jak ktoś nie potrafi trafić w siedmiometrowa bramkę z jedenastu metrów, to powinien swoją nędzę i odpowiedzialność za rezultat przyjąć na klatę, bo tutaj sędzia ma już niewielki wpływ na wynik.
Zresztą kto o zdrowych zmysłach będzie narzekał na sędziego, który podyktował dwa rzuty karne dla Francji? To Argentyńczycy powinni mieć pretensje za prezenty i wydruki wyniku, przynajmniej w zakresie regularnego czasu gry i dogrywki.

Wszystkie wspomniane elementy - gra pozycyjna, trafność decyzji, zwłaszcza we wrażliwych strefach boiska, w końcówce czasu regularnego i w końcu dogrywki, jak również zarządzanie grą to były silne aspekty sędziowania w wykonaniu Marciniaka.

Taka historia... Daniel Stricker w ubiegłym sezonie był sędzią głównym, który miał swój współudział w największym sportowym skandalu podczas szwajcarskich hokejowych playoffow.

W skrócie sytuacja wyglądała tak, że na niecałe dwie minuty przed końcem meczu HC Davos - EVZ Zug Daniel Stricker nałożył karę na zawodnika Davos - dwie minuty za przeszkadzanie bramkarzowi. Ławka Davos rekamowala tę karę, ale sytuacja wygląda w hokeju tak, że kary nałożonej odwołać się już nie da. Regulamin nie przewiduje takich sytuacji. Grający w przewadze Zug strzelił bramkę - na 2:1 - przez cały mecz sytuacja bramkowa była nierozstrzygnięta i dopiero bramka zdobyta w przewadze dała prowadzenie. Do końca meczu zostało kilkanaście sekund i nie było szans, żeby tą stratę odrobić.
Trener Davos - Christian Wohlwend eksplodował i krzycząc rzucił plastikową butelkę z wodą na lód w kierunku sędziego. I żeby było jasne - nie jedną butelkę, tylko trzy. Tutaj regulamin nie pozostawia żadnego marginesu na interpretację zaistniałej sytuacji - z automatu jest to kara dyscyplinarna dwudziestominutowa (do końca spotkania) dla tego kto przewinił - w tym wypadku dla trenera.


Sprawa skończyła się w trybunale dyscyplinarnym ligi, gdzie Volvo został jeszcze dodatkowo ukarany karą finansową kilku tysięcy franków (4400) za niesportowe zachowanie.

To był drugi mecz w serii półfinałowej. Pierwszy mecz wygrał Zug 3-0 i zespół z Davos liczył na wyrównanie serii. Mecz był na styku, przez większość meczu wynik pozostawał kwestią otwartą. Wyrównanie serii na 1-1 nadałoby inną dynamikę całej rozgrywce, która toczyła się do czterech zwycięstw.
Wiadomo, że mecze play-off mają inną wagę, inną intensywność, napięcie. Stawka jest większa niż dwa ligowe punkty w sezonie regularnym. Zawodnicy są w stanie robić więcej dla zwycięstwa i na dodatek robić rzeczy, ktoych normalnie w meczu nie robią. Właściwie jest reguła, że prowokuje się na różne sposoby bramkarza, żeby mu zrobić bałagan w głowie, rozbić jego koncentrację, przeszkadzać na granicy przepisów, itp.
Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w momencie kiedy Dani Stricker dyktował karę za przeszkadzanie kijem bramkarzowi EVZ Zug. Genoni - bramkarz był trochę zdziwiony gwizdkiem i nałożoną karą, ale oczywiście nie protestowal, bo kara była nałożona na przeciwnika.
Na filmie widać, że Genoni nakrywa krążek rękawicą i właściwie w tym samym momecie dojeżdża do niego zawodnik Davos i muska kijem jego rękawicę, ale jednocześnie nie zatrzymuje się przed bramkarzem, nie uderza kijem w taki sposób, że rękawica się przesuwa, nie hamuje przed bramkarzem, nie uderza kijem po raz drugi, nie wywołuje również żadnej reakcji u obrońcy, który dojeżdża razem z nim do bramkarza.
Niezaprzeczalnie jest kontakt kija gracza pola z bramkarską rękawicą, ale nie jest to przewinienie na poziomie kary dwuminutowej.
Dyskutowaliśmy całą sytuację na naszych forach i czatach sędziowskich i większość z nas nie gwizdałaby tego jako faulu.
Oczywiście wszyscy są mądrzy jak siedzą na kanapie z piwem w rączce i widzą wszystko na powtórce, w zwolnionym tempie. Każdy wtedy jest specjalistą od interpretacji przepisów i może przedstawić swoją ekspertyzę.
Sytuacja podczas meczu wygląda jednak zupełnie inaczej. Jest tempo, gra o wysoką stawkę, pełne trybuny, są wcześniejsze sytuacje z udziałem tych samych zawodników, których nikt oczywiście nie widział i nikt nie interpretował, nikt nawet o nich nie wie, itd.

Są również dylematy wynikające z kursów, szkoleń, tego w jaki sposób zarządzać grą. Jest sporo zaleceń, które w kontekście różnych sytuacji pozwalają inaczej interpretować dwa podobne zdarzenia na lodzie.
Jeden z fundamentów dobrego sędziowania jest kierowanie się tymi samymi elementami w ocenie tych samych zdarzeń przez cały mecz. Chodzi o to, żeby zawodnicy byli świadomi tego co im w meczu wolno, a co będzie karane, np. na ile gra ciałem będzie akceptowalna i do jakiego poziomu, podobnie jak gra kijem - gdzie można jeszcze kijem walczyć o krążek, a od którego momentu będzie to crosscheck, albo slashing? Tutaj wszędzie są „szare strefy” i każdy sędzia ma zakres w którym interpretował będzie oceniane zagrania.
W hokeju pomocny jest system O-B-I, co z angielskiego wychodzi Obvious (oczywisty), Benefit (korzyść), I - jak Injury (kontuzja).
Są rzeczy oczywiste, oburącz trzymany kij i jego użycie jak siekiery to będzie ewidentne „uderzanie kijem” i co najmniej dwuminutową karą. Podobnie będzie w sytuacji kiedy zawodnik jadący z krążkiem zostanie nawet lekko zahaczony kijem i straci krążek na rzecz tego kto zahaczał - jeśli z takiego zagrania jest korzyść, to trzeba przerwać grę i nałożyć karę. Podobnie jest w sytuacji, kiedy zawodnik został nawet przez przypadek uderzony kijem - na przykład kiedy zawodnik zawiniajacy wykonuje zamach w celu oddania strzału na bramkę i wykonuje wymach kijem, który nieintencjonalnie trafia innego zawodnika drużyny przeciwnej w twarz - takie zagranie również podlega karze co najmniej dwuminutowej.

Specyfika sędziowania play-offów jest taka, że pozwala się zawodnikom na więcej. Pozwala się na twardszą grę ciałem, „czyszczenie pola” przed bramkarzem, ostrzejszą gra kijem i ciałem przy bandach w sytuacjach jeden na jeden. Ma to o tyle sens, że przy świadomości, że gra będzie o wiele bardziej intensywna, gwizdanie każdego najmniejszego ruchu kijem czy kontaktu zabije mecz, jego płynność, przyjemność z gry i oglądania. Zadaniem sędziego jest przede wszystkim nie przeszkadzać w grze. I to jest dobra taktyka.
Konsekwentne gwizdanie naruszeń przepisów wprowadza jednak w grę porządek. Każdy z zawodników szybko się orientuje jak mniej więcej będzie wyglądał mecz w wykonaniu sędziego. Co i ile będzie mu dzisiaj wolno. To się dzieje w pierwszych minutach meczu, kiedy zespół sędziowski podejmuje swoje pierwsze decyzje i nadaje grze charakter - set the tone - ustala tonacje w jakiej orkiestry będą grały. 
Z dyskusji na naszych sędziowskich chatach wyszła informacja, że Dani Stricker ostrzegał wcześniej gracza Davos, że następnym razem dojazd do bramkarza i atak kijem będzie ukarany karą dwuminutową.
Zawodnik od ławki trenerskiej dostaje jednak non stop polecenia - „drive to the net” - wiadomo, że w podbramkowych sytuacjach, sama obecność w krótkim dystansie przeszkadza, zasłania widok bramkarzowi, a odbity krążek, którego nie ma pod kontrolą padnie łupem najbliżej stojącego, który wsunie krążek do bramki.

Stricker niestety nie był optymalnie ustawiony w sytuacji kiedy gwizdał faul. Sytuacja miała miejsce przy prawym słupku bramki, bramkarz ciałem zasłaniał swoją rękawicę, krążek i kij zawodnika z Davos, kiedy Stricker stał daleko przy bandzie, po lewej stronie bramki. Gdyby stał w oklicach bramki, a najlepiej po drugiej stronie bramki, to miałby lepszą sytuację do oceny. Niestety nie pomogli mu partnerzy, których Stricker również postawił w trudnej sytuacji, kiedy podniósł rękę i sygnalizował karę.

Często na szkoleniach, zwłaszcza w fazie play-off podkreśla się, żeby nie bać się presji, żeby ją unieść i nie dać „zewnetrznym czynnikom” wpływać na decyzję. Zawodnicy, publika, ławka trenerska potrafi zrobić wiele, żeby wywrzeć presję.

Ostatnia rzecz, która czasami się podnosi w ocenie sytuacji, to kontekstowa ocena tych samych zagrań w tym samym meczu.
Wyobraźmy sobie, że wynik nie jest 1-1, tylko 8-1. Decyzja - słuszna czy błędna, po której pada gol na 8-2, albo 9-1 nie ma wpływu na to kto wygrywa mecz.
Natomiast zagwizadnie faulu w końcòwce, przy remisowym stanie meczu, zwłaszcza faulu bardzo dyskusyjnego powoduje, że sędzia swoją decyzją wpływa na wynik meczu. Po strzelonej bramce drużyna Davos ma za mało czasu, żeby odrobić straty i mecz się kończy. Ostatnie pięć minut - jak wynika z moich ustaleń - drużyny mentalnie się przygotowywały do dogrywki.
Tymczysem sędzia gwiżdże faul, jest gra w przewadze, pada bramka i ostatecznie w świat idzie wiadomość, że sędzia „zrobil wynik” meczu. Do tego dochodzi extra skandal z rzucaniem butelek na taflę i werbalne komunikaty dalekie od kanonów dobrego wychowania. Danielowi zabrakło prawdopodobnie tego kontekstu, swiadomości sytuacyjnej i zagwizdał konsekwentnie faul nieoczywisty. 

Miałem okazję w tym roku przedyskutować tą sytuację z Christianem Wohlwendem, który był trenerem na jednym z obozów hokejowych.
Doszliśmy do tych nieszczęsnych butelek na tafli. On oczywiście był wściekły na całą sytuację, ale nie do końca. W dużym stopniu jego reakcja była zaplanowana i przemyślana. Miał całe dwie minuty, żeby pomyśleć co zrobi jak jego drużyna dostanie bramkę w osłabieniu. Ale myślał też o dalej idących konsekwencjach. Zdecydował, że będzie lepiej, jeśli on eksploduje emocjami za swoich zawodników i przyjmie porażkę w taki sposób, że pod żadnym pozorem się z nią nie zgodzi. Volvo wiedział - miał nadzieję, że ten jego „wyczyn” pozwoli przetrwać mentalnie i unieść porażkę, bo nawet po przegranym meczu - cała seria trwa dalej. I jak sam powiedział - nie miało znaczenia czy to będzie jedna butelka czy pięć, bo kara i tak będzie z automatu. Dlatego znalazł jeszcze dwie butelki i miotnal w kierunku Strickera razem z kilkoma dodatkowymi quervo-chooyami.
Porównując te sytuację z końcówki dogrywki finału piłkarskiego, odważne decyzję Marciniaka w końcówce meczu, gwizdane w polu bramkowym, gdzie wszystko zagrało jak trzeba, które miały wpływ na wynik, ale były fair dla obu drużyn i tą, która w play-offach zagwizdał Stricker, gdzie zrobił wynik meczu.
Obydwie sytuację, obydwa mecze panowie będą pamiętać do końca swoich dni, z różnymi oczywiście uczuciami.
 Po co ja to wszystko pisze? Chyba tylko po to, żeby po raz nie wiem który stwierdzić, że mimo precyzyjnych przepisów, doświadczenia, dobrych intencji, itp., zawsze będziemy mieli do czynienia z „szara strefa” gdzie jest obszar na interpretację, zarządzanie grą-życiem z nadzieją na odrobinę szczęścia.

 

Link do dwoch filmow - w sprawie nalozonej kary i jak Volvo rzuca butelkami

 



tagi: szymon marciniak  daniel stricker  christian wohlwend  fifa final  game management 

valser
29 grudnia 2022 22:28
4     1243    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @valser
29 grudnia 2022 23:29

Panie Piotrze dobrze jest, że Pan tu pisze.

 

zaloguj się by móc komentować

valser @valser
30 grudnia 2022 06:36

Dziekuje. Widze, że czyta pan rowniez moje watpliwosci, chociaz nie ma ich w tekscie. 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @valser 30 grudnia 2022 06:36
30 grudnia 2022 07:19

I teraz sobie ten tekst porównaj z bełkotem jaki rochodzi się po studio mundialowym, kiedy ci goście otwierają usta

zaloguj się by móc komentować

valser @valser
30 grudnia 2022 07:30

Ja mysle, ze ten sukces Marciniaka, ktory pokazal swiatowa klase i wygral swoj mundial mocno uwiera towarzystwo dziennikarskie i do konca nie wiedza co z tym zrobic, bo to do magla nie bardzo sie nadaje. 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować