-

valser : Bramki strzelone na wyjeździe liczą się podwójnie

Marzenie Pascala

Projekt Pascal zaczął się dla mnie nieoczekiwanie i w nieplanowany sposób. Siedziałem sobie w masce kowidowej w hali sportowej i po dwuletniej przerwie puszczałem bawełnę na zawodach karate, gapiąc się w przerwach na duży beamer, na którym na żywo leciała transmisja z walk puszczana na YT.

Pod koniec imprezy dostałem wiadomość na whatsappa, z prośbą o spotkanie na kawę w kolejnym tygodniu. W związku z tym, że wiadomość dostałem od znajomego, gościa, który zniknął z obiegu karate jakiś czas temu, a był również moim bawełnianym klientem, to się umówiłem, z tym, że nie na kawę, a na piwo.

Pascal, bo o nim mowa, spotkał się ze mną dwa dni później. Ciężko mi było ukryć zaskoczenie, jak go zobaczyłem po ok. trzech latach, wliczając w to dwa lata kowidozy. Wyglądem bowiem nie przypominał człowieka, którego wcześniej znałem. On sobie zdawał z tego sprawę i nie robił problemu. Przyznał się, że jego życie się potoczyło po równi pochyłej.

Pascal zna kilkadziesiąt polskich fraz, bo jego dziewczyna, Jagienka, pochodzi z Wrocławia. On sam w Polsce był wielokrotnie i ma do Polski sentyment i dobre wspomnienia. No, ale to już przeszłość. Rozstał się z Jagienką, podczas pierwszego lockdownu.

Pascal pracował jako ochroniarz, głównie na noc, gdzie trzeba było w patrolach interweniować. Robota stresująca i generalnie niezdrowa. Wracając z nocki ma się cały dzień rozbity, trening w takich okolicznościach staje się trudnym wyzwaniem. Zresztą kowid i tak spowodował, że Pascal musiał zamknąć swój klub i przez dwa lata ćwiczył robotę, której nie lubił, frustrację i samotność, bo Jagienka go zostawiła. Pojawiła się konsumpcja dużych ilości taniego żarcia i alkoholu.

No i w ten sposob życie Pascala się toczyło powoli w dół. On na szczęście to widział i w porę zaczął robić ruchy, żeby wyjść z matni, w której się znalazł. Zaczął od zmiany roboty.

Tak jak Pilecki pisał w swoich raportach – „za wszelką cenę trzeba znaleźć robotę pod dachem”. Zimą bowiem, patrole w terenie cię wykończą. Dodam jeszcze do tego, że koniecznie robota pod dachem i za dnia.

Poznał kobietę, Brazylijkę, Angie, która mieszka od dwóch dekad w Szwajcarii i się z nią ożenił. Mają razem trzynastomiesięczną córeczkę. Jego życie się znacząco odmieniło na lepsze i nabrało normalnej trakcji.

Pascal jest mechanikiem urządzeń precyzyjnych i oprócz tego posiada duże zdolności manualne. Sam w swoim hobbystycznym warsztacie produkuje noże. Broń wszelkiego rodzaju, sztuki walki są jego pasją.

W ten dzień, kiedy byłem ze swoim bazarem na zawodach, przyrobic trochę grosza, okazało się, że w tym samym czasie oglądaliśmy walki z turnieju transmitowane na YT. Ja na straganie, a Pascal w domu. Patrząc na te walki, Pascal zdecydował, że to nie koniec, że widzi siebie, że jeszcze wróci na matę i będzie walczyć, a trzyletnia przerwa w treningach i ośmioletnia przerwa w startach to nie jest problem dla kogoś kto ma czarny pas w karate.

Pascal przyszedł na spotkanie ze mną prosić mnie o to, żeby mu pomoc w treningu. Musicie wiedzieć, że Pascal wcześniej startował w kategorii do 70kg. Nie jest wysokiego wzrostu, jest niższy ode mnie. To co zobaczyłem w listopadzie, to właściwie nie był Pascal, tylko Barbapapa. 91 kilowy potwór, nieogolony, z zapuszczonymi długimi włosami spiętymi w kucyk. Do treningu karate się nie nadawał. Zwykły, standardowy trening karate mógłby go zabić.

Pascal wie kim jestem, wie, że nie tylko sprzedaje ciuchy na rynku karate, ale karate aktywnie się już nie zajmuje dłużej niż on i mimo to do mnie odważył się skierować swoją prośbę. Postanowiłem mu pomóc, zdając sobie sprawę, że zadanie nie będzie proste. Jednak za Pascalem i jego treningiem stoi marzenie. On chce wygrać mistrzostwa Szwajcarii w karate, które odbędą się listopadzie 2022 w mieście Chur.

Marzenie o zwyciestwie w turnieju, zdecydowanie się na to, że trzydziestosześcioletni mężczyzna nie powiedział ostatniego słowa, powoduje jeden znaczący fakt – Pascala nie trzeba zachęcać, ani go motywować, bo marzenie go napędza non stop.

Zaczęliśmy parę dni po spotkaniu pierwszym treningiem i zmianą nawyków. Po pierwsze – zero michy po godzinie osiemnastej. Można pić, nie wolno jeść. Po drugie ograniczenie do zera cukru w posiłkach. Żadnych słodyczy, napojów gazowanych, cukru w kawie i herbacie. Zmniejszone dawki soli, zredukowane ilości węglowodanów. A jeśli już to raczej ryż niż ziemniaki czy makaron. Treningi przez pierwsze 2-3 tygodnie – 2 razy, potem trzy, a następnie cztery razy.

Wstępny, wprowadzający trening rozpisałem na odzyskanie siły mięśniowej, stosując trening z gumami oporowymi. Jedenaście tygodni. Na pierwszym treningu, gdzie pokazywałem mu wszystkie ćwiczenia, Pascal się wysprzeglil w drugim ćwiczeniu, w pierwszej serii. Dostał skurczów mięśni brzucha i do końca treningu był problem. Trening kończyn jakoś się kołatał. Nie wyglądało to dobrze, ale Pascala to nie zniechęciło w żaden sposób. Zrozumiał po prostu, że powrót do zwykłej formy to już będzie duży sukces.

W grudniu Pascal zaczął gubić wagę. Po trzynastu tygodniach zjechał z 91kg do 80kg. Był już początek lutego. Rozpoczęliśmy pierwsze treningi karate. Kopy i szlagi z ręki w worek i w tarczę.

Pascal wynajmuje niewielkie pomieszczenia, gdzie ma kawałek maty, worek, trochę ciężarów. Trenowaliśmy razem.
Dla mnie te wspólne treningi to też było wyzwanie, bo przez ostatnie kilka lat tego nie robiłem, a żeby coś wyprodukować sensownego, to trzeba jednak być przygotowanym.

Muszę się przyznać, że ja nie lubię walczyć. Zawsze włącza się wtedy jakiś stres, powstaje dyskomfort. Nic przyjemnego.
Lubię natomiast trafiać w cel. To mi sprawia przyjemność i poprawia samopoczucie. Źle się czuję jak mnie ktoś bije i staram się dostępnymi i wytrenowanymi sposobami do tego nie dopuścić.

No, ale w karate kontaktowym samo trafianie to za mało, trzeba jeszcze tak trafić, żeby gościowi po drugiej stronie odeszła ochota na dalsze starcie, albo, żeby go w ogóle wyeliminować z gry. To powoduje, że trzeba się tak wyćwiczyć, że jak klient nie zablokuje ciosu, nie zejdzie z linii ataku, to przyjmuje taka dawkę energii, która go musi zdemontować.

Na tej podstawie dopiero buduje się sposoby wykonania poszczególnych ruchów, w taki sposób, żeby uderzając pięścią nie używać tylko ręki, ale całego ciała – barków, tułowia, bioder i energii kinetycznej powstałej z ruchu do przodu całego ciała podczas skracania dystansu. Trzeba to jeszcze zrobić w dynamiczny sposób. To nie jest proste nawet jak się jest silnym i szybkim, to jeszcze do tego trzeba mieć wyszlifowaną technikę.

Ta technika uderzeń i kopnięć charakteryzuje się tym, że np. przy uderzeniu w ciężki, 60kg worek, ten worek będzie się łamał, absorbując energię w ten sposób, że będzie się wychylał w minimalnym stopniu i nie będzie się huśtał jak wahadło. Jeśli worek zaczyna się wychylać i trzeba go gonić, to znaczy, że kopnięcia czy ciosy ręką są pchane, a nie uderzane.

Zaczęliśmy od pojedynczych kopnięć i uderzeń ręką. Po wyjaśnieniu teoretycznych założeń, przystąpiliśmy do treningu. Ja byłem szczerze zaskoczony, że po ośmiu latach przerwy nadal mam strzała z nogi i z ręki, tak, że worek absorbował cała energię i zupełnie nie tańczył.

Linkuje filmik science fiction żeby pokazać oc co chodzi w tych kopnięciach. Chodzi o to, żeby nie kopać jak jak ten pierwszy młody gościu.
https://www.youtube.com/watch?v=YLdsC4VCJOs

Pascalowi szło tak sobie, co powodowało u niego sporo frustracji, bo on się bardzo, ale to bardzo stara.
To jest problem, którego nie da się rozwiązać w ciągu trzech miesięcy trenując nawet dwa razy dziennie. I to jest spory problem. No bo jak wyjść do walki z pałką na słonia? To potrzebny jest jakiś snajperski sztucer, 155mm odłamkowy pocisk, albo jakiś specjalny kumulacyjny, a nie maczuga.

Trochę, żeśmy podciągnęli temat wprowadzając elementy treningu siły eksplozywnej, ale pojawiły się do tego problemy z nadgarstkami, które przenoszą sporą część energii i pracują bardzo intensywnie, zwłaszcza przy ciosach okrężnych, gdzie siła działa po liniach krzywych. To samo dotyczy kolan i bioder.

Pascal za miesiąc bierze udział w zawodach. Pierwszy raz po ośmiu latach. To będzie test startowy, który pokaże co w treningu zadziałało, a nad czym jeszcze trzeba będzie popracować.

Te kilka miesięcy treningu, to jednak jest spora transformacja. Pascal już nie jest Barbapapa. Ma jeszcze sporo rezerw, ale o ile pierwsza dycha kilogramów idzie stosunkowo łatwo i szybko, to później już tak nie się nie dzieje.

Pascal zaczął się normalnie ruszać. Zmienił się też jego wygląd. Ściął włosy na krótko, a od niedawna strzyże się na „amerykańskiego zolnierza” z wysoko wygolonymi włosami po bokach.

Dwa tygodnie temu zaczęliśmy sparringi. Pascal wrócił do gry. Zrobił kilka dużych kroków w kierunku swojego marzenia. Droga jest ciągle długa, jesteśmy mniej więcej w połowie tego co zamierzamy zrobić.



tagi: motywacja  marzenie  trening karate 

valser
12 maja 2022 12:35
38     2851    23 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Alberyk @valser
12 maja 2022 13:08

Jak, ktoś ćwiczył wcześniej z pasją, to pragnie do tego wrócić, chyba podświadomie. Trzeba właśnie uważać aby nie zrobić sobie krzywdy, łąkotki, wiązadła i kręgosłup niestety się starzeją. A w głowie wciąż się czuje te szpagaty i wcześniejszą wydolność. Gratulacje dla obu Panów. Ja od 1,5 roku mam to samo. Zastanawiałem się czy warto podjąć to ryzyko, ale patrząc na zmianę sylwetki i samopoczucia, to mimo tych bóli na drugi dzień, nie chciałbym przestać. W moim przypadku mogę zacytować :Nie ma przerwy w ćwiczeniu judo" 

Pozdrawiam 

zaloguj się by móc komentować

valser @Alberyk 12 maja 2022 13:08
12 maja 2022 13:17

W listopadzie 2021 przed pierwszym treningiem

Pare dni temu po sparringach

Jak to mowia w moich okolicach - trza siec.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @valser
12 maja 2022 13:24

Piękna historia

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @valser
12 maja 2022 13:31

Trzymam kciuki za Pascala zacisniete na paciorkach.

zaloguj się by móc komentować

valser @gabriel-maciejewski 12 maja 2022 13:24
12 maja 2022 13:46

HEHE... taki tryumf ducha nad materia.

Wytopic przeszlo czterdziesci kostek smalcu to jest wynik. Na dodatek bez clenuterolu. Ma chlopak rozmach.

zaloguj się by móc komentować

Alberyk @valser 12 maja 2022 13:17
12 maja 2022 14:08

No i TAK TRZYMAĆ! 

zaloguj się by móc komentować

malwina @valser
12 maja 2022 14:18

Gratuluję Panom!

wspaniała historia!

zaloguj się by móc komentować

Zyszko @valser
12 maja 2022 15:08

Jakoś tak zawsze wychodzi, że jak  człowiek odpuszcza swoją pasję to zaczyna się staczać. Dobrze, że pan Pascal w porę się ogarnął, trzymam kciuki.

zaloguj się by móc komentować

valser @Alberyk 12 maja 2022 14:08
12 maja 2022 15:10

Ja dam rade. Nie wiem jak Pascal. Jutro pierwszy raz bedziemy robic sprinty. Ja ta zdolnosc jeszcze posiadam, a jak Pascal? TO sie zobaczy.

Miec trzydziesci szesc lat i byc w tyle za piedziesieciosiedmioletnim dziadkiem to moze byc lekko frustrujace. Ale zawsze mozna zadac pytanie czy to Pascal jest juz dziadek, czy jeszcze potrafie wrzucic trzeci bieg jak niespelna czterdziestolatek?

To juz jest kwestia podejscia do tematu i umiejetnosci regulacji wlasnego nastroju.

zaloguj się by móc komentować

valser @Zyszko 12 maja 2022 15:08
12 maja 2022 15:12

To jest ciekawe i trafne spostrzezenie.

Mnie ostatnio kilka rzeczy-zainteresowan po prostu obumarlo. Nie wiem czy juz sie staczam, ale zrobila sie dziwna proznia. Napisze o tym za czas jakis, bo jeszcze nie pora. Pare puzzli mi brakuje.

zaloguj się by móc komentować

valser @malwina 12 maja 2022 14:18
12 maja 2022 15:14

Dziekuje, ale jeszcze nie ma czego. To, ze ktos jest normalny to jest zaden wyczyn.

Chociaz zaraz... kiedys juz pisalem tutaj, ze bycie normalnym w dzisiejszych czasach to zadanie, ktore przerasta wiele osob. Wystarczy popatrzec na przyklad na Gadowskiego.

zaloguj się by móc komentować

valser @Magazynier 12 maja 2022 13:31
12 maja 2022 15:33

Dzieki. Bez boskiej interwencji ie nie wydarzy, a moje mozliwosci, metody i zasoby sa na wyczerpaniu.

zaloguj się by móc komentować

BaZowy @valser
12 maja 2022 15:49

Świetna historia, może Pan dorabiać jako mówca motywacyjny. Takie HPR opowiedziane z jajem to jest petarda na emocje. Pouczają i pokazują że do póki mecz trwa trzeba biegać za piłką i nie odpuszczać. Dziękuję.

zaloguj się by móc komentować

BaZowy @valser
12 maja 2022 15:51

Historię z Pierwszej Ręki czyli historie z życia własnego wzięte, a nie pieprzenie bonmotów z kołczingowych sesji...

zaloguj się by móc komentować

Alberyk @valser 12 maja 2022 15:10
12 maja 2022 16:01

Tu jest zawsze dla mnie ten krytyczny moment przy stawianiu sobie takich pytań, bo jestem o 10 lat starszy od Pańskiego kolegi:-) i jeszcze niedawno takie refleksje mnie stopowały. Jednak po powrocie do rozsądnego biegania i po kilku treningach, gdzie udało mi się rozłożyć kilku dwudziestolatków stwierdziłem, że ile się da to będę się ruszał. 

zaloguj się by móc komentować

valser @BaZowy 12 maja 2022 15:49
12 maja 2022 17:09

Pan wie, ze pan wykrakal?

W tym sezonie, w lipcu i w sierpniu jade na hokejowe obozy nie jako trener od kondycji, tylko jako referent, wlasnie mowca motywacyjny. To bedzie szczyt i zaszczyt tego co jako trener z zupelnie odleglej dyscypliny bede realizowal w szwajcarskim hokeju. Wyeksponowany do tysiaca dwustu zawodnikow, lacznie z grupa graczy PRO. I za auto-lansing jeszcze mi zaplaco.

Nadchodzi ten moment, ze chcialo by sie rzec za Nikodemem Dyzma - do czego to czlowiek doszedl?

Bede opowiadal o tym, jak zaczalem swoja przygode z karate na szkolnym placu, kiedy dostalem omlot, a potem postanowilem, ze nie bede ofiara i po rocznym treningu wzialem rewanz. O tym, ze sie balem, ze bylem ostatni w klasowym rankingu i postanowilem cos z tym zrobic, zeby nie przezyc w ten sposob reszty zycia. No i cala reszta az do tytulu mistrza Europy... ale tak naprawde to do tego miejsca w ktorym sie znajde za dwa miesiace.

I dasz pan wiare, ze to bedzie wszystko po niemiecku, kiedy jeszcze pare lat temu w tym jezyku potrafilem powiedziec tylko Hände hoch! ...no i... Heil Hitler!

Sporo mlodych, ale rowniez doroslych ludzi ma swoje marzenia, ale nimi nie zyje. Boi sie nawet o nich glosno mowic, jak to mowia, zeby nie zapeszyc, dlatego nigdy nie wchodza one w faze realizacji.

A w wielu sytuacjach wystarczy braterskie klepniecie w plecy i jedno zdanie powiedziec - ze na pewno potrafisz!

zaloguj się by móc komentować

valser @Alberyk 12 maja 2022 16:01
12 maja 2022 17:27

Wiek to tylko liczba. Oczywiscie, ze z czasem jak czlowiek sie starzeje, to pewne rzeczy raz ominiete juz nigdy nie wroca, chyba ze pozniej, ze z wiekiem pewne rzeczy przychodza trudniej, zwlaszcza jesli chodzi o uczenie sie nowych tresci i umiejetnosci, ale z nowym wystartowac mozna w kazdej chwili, jesli jest ku temu wewnetrzny naped.

Ja zaczalem zupelnie niedawno robic calkowicie nowe rzeczy, o ktorych jeszcze rok temu bym nie pomyslal. Z bajki, ktora nigdy nie byla moja. Materia jest dla mnie bardzo trudna, wymagajaca studiow, koncentracji i cierpliwosci. Do konca czerwca o tym napisze i pierwsze rezultaty zaprezentuje.

To jest bardziej z dziedziny inspiracji, niz motywacji, ale i tak ciekawe.

zaloguj się by móc komentować

Alberyk @valser
12 maja 2022 17:54

Zatem trzymam kciuki i czekam na wpis :-) 

zaloguj się by móc komentować

chlor @Zyszko 12 maja 2022 15:08
12 maja 2022 18:02

Raczej kolejność jest odwrotna. Najpierw nastepuje jakieś dziwne ogólne oklapnięcie, zaś zanik  zainteresowań i po przerwie pojawienie się (nie zawsze)  całkiem innych to skutek tego oklapnięcia.

 

zaloguj się by móc komentować

agnieszka-slodkowska @valser
12 maja 2022 20:03

Wielki plus, wiadomo :) Dzięki za świetnie opowiedzianą historię, której znałam zaledwie początek. Dla mnie hasło "Pascal" jest bardzo motywujące ;)

Valser miał i nadal ma (bo motywuje) w poprwieniu mojej kondycji i sprawności, a także, a może przede wszystkim- naprawieniu kolan. W 2019 roku miałam straszne bóle kolan i kłopoty z chodzeniem; mocno zaawnsowana hondromalacja rzepek kolanowych - tak powiedzieli lekarze, a każdy z nich sugerował ostrzykiwanie kolan kwasem hialuronowym oraz suplementację. Kiedy powiedziałam Valserowi, on stwierdził: "jak będziesz żreć tylko te piguły, to możesz zacząć składać  na wózek inwalidzki". I tak się zaczęło: 1 trening 29 września 2019. Od atmtego czasu razem z Hubertem ćwiczymy wg rozpiski naszego trenera 3 x w tygodniu z gumami, które od niego dostaliśmy w prezencie. Nie ma przeproś. Czasem, wiadomo, zdarzy się (np. święta) że wypadnie dzien ćwiczeń, ale staramy się potem nadrobić. Od roku nasze ćwiczenia sa bardziej zaawansowane. Chyba nie muszę dodawać, że żadenego ostrzykiwania kolan nie było. Suplememtacja jest, ale przede wszystkim ćwiczenia :) Dzięki Piotr ;* Super gumy do ćwiczeń masz w swojej ofercie, może kiedyś też jakiś pakiet ćwieczeń/ trening on-line? Ściskamy serdecznie i dziękujemy!!!

zaloguj się by móc komentować

valser @agnieszka-slodkowska 12 maja 2022 20:03
12 maja 2022 20:21

Dzieki Agnieszka, moze zaczne cos promowac do sprzedazy na SN i nie beda to ksiazki. HEHE. Zartuje.

Plan mialem taki, zeby historie opowiedziec dopiero w listopadzie, jak Pascal wygra mistrzostwa Szwajcarii. TO bedzie bardzo ciezko  osiagnac z wielu wzgledow. Najwazniejszy jest taki, ze Pacal to jest porzadny czlowiek, ktory wierzy, ze karate to jest taka "szermierka na gole piesci".

Ja to widze inaczej. Sa momenty, ze trzeba miec instynkt zabojcy i nie bawic sie w pojedynkowanie, tylko raczej w egzekucje.  Jesli jest moment, ze przeciwnik gdzies peka, to trzeba umiec ta chwile wykorzystac i zakonczyc walke przed czasem.

Zdecydowalem sie o tym napisac, bo wydalo mi sie, ze Pascal bez wzgledu na wynik listopadowych zawodow juz wygral. Reszta jak przyjdzie, to juz w bonusie.

To jest nieprawdopodobne, ze to juz bedzie za chwile trzy lata. Trening z wami to jest zawsze fun, a w czasie kowidozy, to byla rowniez terapia i ratunek dla glowy i dla duszy. To ja dziekuje. A jest za co. Kiedys jeszcze o tym napisze.

zaloguj się by móc komentować

Perseidy @valser
12 maja 2022 20:57

Piękna historia Valserze. To ja opowiem o moim koreańskim przyjacielu Kim Jae Kilu, trochę starszym od ciebie. Zawsze marzył żeby grać na skrzypcach, ale jakoś się nie złożyło. Jest biznesmenem wiecznie kursującym pomiędzy Seulem, Singapurem i Szanghajem. Kiedy będąc w Polsce usłyszał JAK gra mój małżonek, zapragnął zrealizować swoje marzenie z młodości. Powiedział nam, że kiedy przyleci do Polski następnym razem, będzie już umiał zagrać ten sam liryczny utwór, którym się tak zachwycił. Laicy może nie tego wiedzą, ale gra na skrzypcach jest arcytrudna i rękę „ustawia” się w wieku kilku lat. Jakież było nasze zdumienie, kiedy po przylocie w następnym roku Kim puścił nam ze smartfonu, wykonany przez siebie na skrzypcach tenże utwór – zupełnie poprawnie! Opowiadał nam, że sprowadził sobie do domu nauczyciela (Chińczyka) z pobliskiego konserwatorium i tak długo ćwiczył na skrzypcach, że opanował instrument na poziomie podstawowym. Mój mąż nie mógł wyjść z podziwu, bo w tym wieku, to prawie niemożliwe, a nasz Kim Jae Kil był taki szczęśliwy, że tego dopiął pracowitością i samozaparciem.

Pozdrowienia dla Pascala, który bez względu na wynik, już wygrał.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @gabriel-maciejewski 12 maja 2022 13:24
12 maja 2022 21:08

To jest opis metodyki dla każdego obszaru gdzie Pascal jest synonimem zapaści, trochę się dowartościowałem 

zaloguj się by móc komentować

Paris @valser 12 maja 2022 13:17
12 maja 2022 21:50

Niesamowite,...

...  roznica  znaczaca...  i  bardzo  korzystna...  i  juz  trzymam  za  Was  kciuki  !!!  

zaloguj się by móc komentować

BaZowy @valser 12 maja 2022 17:09
13 maja 2022 00:45

No cóż, czasami mam dobrą intiucję ...;-). Szkoda żeby Gość z tak dobrymi wnioskami z autopsji nie przekazywał brakującym, tych prostych prawd, nawet po niemiecku. Pamiętam jak kiedyć już pisał Pan tą swoją historię od małego, to było piękne i budujące. Lubie poznwać te Pana HPR-y, gdzie jest Pan zwiadowcą,  strategiem i wojownikiem w jednym. Pewnie dlatego wolą zaufać praktykowi, jak Pascal, Pani Agnieszka czy organizatorzy szwajcarskiej ligi hokejowej. 

Tak najgorsze są te "taktyki" na "nie zapeszanie" lub podobne, co sam ostanio stwierdziłem, że przy wyznaczaniu planu, od razu równolegle opisuję sobie okoliczność, która ma usprawiedliwić ewentualne niepowodzenie. No cóż, tak jak Pan pisze, braterskie kopas w dupas na szczęście, jest na wagę złota.

zaloguj się by móc komentować

Janusz-Tryk @valser
13 maja 2022 10:24

Dzięki, że przypomina Pan, że trza się za siebie wziąć! Chyba to niejedzenie po 18 zastosuję.

zaloguj się by móc komentować

sannis @valser 12 maja 2022 15:12
13 maja 2022 12:06

Od dłuższego czasu zauważyłem dookoła trend odpuszczania zamiłowań na rzecz pogoni za mamoną. Nie z lenistwa, katastrof życiowych, złego zbiegu okoliczności, tylko dla stówki "wincy, i wincy". I to nie zależnie od stanu zamożności. Mam takiego znajomego z rolek, facet po 50tce zaczął jeździć z 5 lat temu i odstawia takie rzeczy w freestylu, że głowa mała. Czasem omawiamy i praktykujemy warianty wykonania jakiegoś tricku, on ma jakieś fenomenalną , wrodzoną łatwość wykonywania trudnych slajdów. Wywija na promenadzie nad jeziorem, więc jest widoczny, uczy dzieciaki, podpowiada młodzieży itd. Facet zadowolony z życia, z rodziny, pracy itd. Natomiast usłyszałem komentarz od osoby trzeciej: tylko po co "dziadek" to robi, kapelusza obok niego nie widziałem.  - Dla sztuki, kmiotku, świnia orła nie zrozumie... 

Mam w swoim otoczeniu zanajomych, którzy mają firmy ustabilizowane ze stałym progresem, dobry samochód, dom rodzina itd. To nie pojedzie na ryby, do kina, czy co tam lubi robić, tylko jeden zwolnił pracownika i po godzinach sam jeździ widlakiem po hali i sam ustawia palety z towarem. No i po co to? Dla stówki "wincy"? Potem jest brak czasu, choroba i wydawanie "stówki wincy" na lekarzy.

Jak tak to obserwuje, to od razu przypomina mi się stary sąsiad, Czesław-kolarz. Jest już po 80tce, całe życie jeździ na rowerze. Na te jego kolarzówkę, to by nawet złodziej nie spojrzał jest tak archaiczna. Jeździł w takich łachach, że kolarze amatorzy z lokalnego sklepu zrzucili się na ciuchy. Bo trochę wstyd był, jak Czesiu ciągle wygrywa w amatorskich wyścigach swoją kategorię w łachmanach.  Jak się go spytasz: Czesiu skąd wracasz - a od brata z Warszawy.... Ponad 350km... 

zaloguj się by móc komentować

zkr @sannis 13 maja 2022 12:06
13 maja 2022 13:07

List of oldest professional athletes by sport

To rowniez jest dobre:

Age is no barrier: meet the world's oldest top athletes


W Gdansku znany byl pan Parusinski, zaczal biegac po 50.

"Ten były księgowy i biegły rewident był doskonałym przykładem na to, że sportem, czy aktywnym spędzaniem czasu można zająć się w każdym wieku. Sam to zrobił, gdy miał 58 lat.

Parusiński pierwszy maraton przebiegł, gdy miał 64 lata, a debiut w supermaratonie, czyli biegu na 100 km - zaliczył w wieku 71."

https://www.sportowahistoria.pl/wiadomosci/zmarl-marian-parusinski,2902.html
 

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @valser 12 maja 2022 20:21
13 maja 2022 13:14

" Kiedys jeszcze o tym napisze."

Z chęcią poczytam, nie tylko ze względu na historię, ale też ze względu na to, że pierwsze słyszę, że stawy da się uratować ćwiczeniami.

Zawsze myślałem, że jak stawy(szczególnie kolanowe) trachną to tylko leki, ściągacze albo endoproteza(dla zamożnych) w ostateczności, a ćwiczenia tylko żeby się nie pogorszyło.

 

zaloguj się by móc komentować

valser @Kuldahrus 13 maja 2022 13:14
13 maja 2022 13:34

Jest taki dzial fizjoterapii, ktory sie nazywa Kinezyterapia

Poprzez ruch dzieje sie wiele procesow, ktore maja aspekt zdrowotny, np. poprzez uruchomienie procesu krazenia krwi tkanki, w tym tkanka laczna, chrzestna, kostna sa lepiej odzywione i w naturalny sposob sie buduja. Usuwane sa przy tym substancje, ktore powoduja rozne stany zapalne, dolegliwosci bolowe, itp. Trzeba troche cierpliwosci, bo sprawy nie dzieja sie od razu, trzeba troche wiecej czasu poswiecic niz lykniecie tablety i popicie woda, no i trzeba miec troche woli, zeby sie spocic i zmeczyc.

Agnieszka smiga pompki, ze wielu z panow tutaj na SN, by sie moglo bardzo zdziwic. A zaczynala nie od zera, tylko od poziomu minus piec.

Cierpliwosc, samozaparcie, konsekwencja. Ale tez od pewnego momentu spontaniczna frajda.

 

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @valser 13 maja 2022 13:34
13 maja 2022 13:55

O samej kinezyterapii słyszałem. Szczególnie u osób w podeszłym wieku to jest sprawa fundamentalna(nawet zwykłe spacery), mówiąc językiem naszych babć: "musi się człowiek ruszać bo inaczej to się do łóżka położy".
Z tym że zawsze myślałem, że to ma wyłącznie funkcję "podtrzymującą" jeśli chodzi o stawy, ale nie wiedziałem że może powodować ich regenerację.

 

zaloguj się by móc komentować

BaZowy @Kuldahrus 13 maja 2022 13:14
13 maja 2022 14:00

tam jest też mowa o "Suplementacji". W chondromalacji następuje degradacja powierzchni chrząstki stawowej, która  ma podłoże braku właściwych substratów budulcwowych, więc aplikacja tychże suplami i/lub odpowiednią dietą jest też kluczowe dla sukcesu. Ćwiczenia i aktywność smarują i stymulują ale właściwego  "smarowidła" do regeneracji trzeba dostarczyć. 

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @BaZowy 13 maja 2022 14:00
13 maja 2022 14:56

No pewnie, że tak.

 

zaloguj się by móc komentować

aszymanik @valser
13 maja 2022 18:02

Fajna historia - trzymam kciuki za Pascala.

Choć w młodych latach będąc jeszcze osiedlowym zabijaką (od młodych lat miałem jakiś taki talent do walki - może dlatego, że nigdy się nie bałem) uważałem karateków za śmiesznych, poskakujących bez sensu gości w piżamach. Zmieniło się to pewnego popołudnia w Dąbkach nad morzem. Byłem wtedy tam przejazdem na obozie rowerowym, miałem 17 lat. Udałem się z moją obozową dziewczyną na gofry, towarzyszył nam mój przyjaciel. Wracając usłyszałem, że trzech chłopaków, którzy szli za nami kierują jakieś niewybredne uwagi do Darii. Tego ścierpieć nie mogłem - odwróciłem się, szybka ocena sytuacji - jeden dryblas, dwóch konusów. Myślę - kasuję dryblasa, reszta odpuszcza (tak to zwykle działa). Jak pomyślałem, tak i zrozbiłem. Trzy strzały dryblas leży zalany krwią ale patrzę podnosi się i w oczach ma drugą rundę. Myślę - cóż, w to mi graj.. Ale wtedy jeden z konusów mówi do dryblasa "Marcin zostaw go mi". Myślę sobie "Tym lepiej - zgaszę konusa jak peta jedną lepą i wracam". Nie zdążyłem - jak mi wysprzęglił z półobrotu nogą w twarz, nakryłem się nogami i wola walki spadła mi o jakieś 70% - no ale miałem 17 lat i patrzyła moja dziewczyna. Wstałem zmieniłem pewne założenia taktyczne (nie walczę na dystans, tylko skracam, sprowadzam konusa do parteru i tam go dokańczam) i naprzód. To była jedna z moich dłużych walk, w końcu plan zrealizowałem ale i ja po drodze byłem kilka razy na macie. Po 25 minutach wstaliśmy zakrwawieni i usiedliśmy pod drzewem na łące (Daria dawno sobie poszła, został tylko mój kumpel, który przynióśł mi wody). Konus się do mnie odwrócił i pyta  - "jak masz na imię", odpowiedziałem, on też się przedstawił - przybiliśmy piątkę - "przepraszam za dziewczynę" - mówi "ale ogólnie szacun". - Obóz młodych karateków w Dąbkach AD 1993. Do dzisiaj ja szerzej paszczę otworzę to mi szczęka w zawiasach strzyka po tym ciosie z półobrotu.

zaloguj się by móc komentować

valser @aszymanik 13 maja 2022 18:02
13 maja 2022 20:02

Ja tez mam kilka takich pamiatek z wakacji, ale wiecej pamiatek mam jednak z roboty. 

W sumie wolalbym chyba jednak z wakacji magnesy na lodowke zbierac. 

zaloguj się by móc komentować

aszymanik @valser 13 maja 2022 20:02
14 maja 2022 10:44

E tam magnesy... Bez tej mojej szczęki po 30 latach pewno dawno zapomniał bym o Darii i o całym tym obozie. A tak mam pamiątkę na całe życie, której niesposób zgubić.

zaloguj się by móc komentować

valser @aszymanik 14 maja 2022 10:44
14 maja 2022 11:24

No jasne. A co z Daria? Pojawila sie jeszcze potem?

zaloguj się by móc komentować

aszymanik @valser
14 maja 2022 12:08

Nie - to była klasyczna kolonijno-obozowa miłość. Potem nigdy już jej nie spotkałem.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować