-

valser : Bramki strzelone na wyjeździe liczą się podwójnie

Nie jestem zwolennikiem swoich poglądów

Na hokejowe obozy w lipcu i sierpniu zameldowałem się zaraz na początku roku, kiedy jeszcze o psychozie z wirusem nikt nie majaczył. Jestem właśnie po pierwszym z pięciu tygodni trenowania łebków i wracam powoli do równowagi fizyczno-mentalnej.

Jest ciężko. Pomijam już banalne fakty, że dzieci w wieku 11 lat mogą się z powodu jakiś nieistotnych rzeczy rozstroić i zacząć płakać i łkając próbują mi coś wyjaśniać w berneńskim dialekcie. Znalazłem na to sposób. Biorę takiego delikwenta pod pachy i wystrzeliwuje go w kosmos, czyli jakieś 2-2.5 metra nad ziemię, łapiąc go w fazie lądowania. Po trzech takich wystrzałach dzieciak już nie płacze. Śmieje się i wraca do gry. Problem jest taki, że całą reszta zaczyna udawać płacz i chce być wystrzelona. No, ale jakoś daje radę i jakoś to dziwnymi sposobami idzie.

Wygląda na to, że z wielu względów to będzie mój ostatni sezon. To będzie nie lada wyzwanie, żebym dojechał w tym roku do końca bez jakiś epickich akcji. W zeszłym roku zrobiłem spontaniczny trening karate z jedną grupą i sprawa nabrała takich obrotów, że w tym roku na każdym obozie, z każdą grupą prowadzę treningi karate w ramach treningu hokejowego na sucho.

Typowego treningu karate nie prowadziłem już dłużej niż dekadę. A to jest już perspektywa taka, że całkowicie się zmieniło moje spojrzenie na ten trening, w który kiedyś byłem zaangażowany zawodniczo i to do granic absurdu.

Na czym polega zmiana?

Po pierwsze – nie ma już żadnej filozofii, rycerskiego kodeksu samurajów, ukłonów, medytacji i całej tej otoczki filozoficzno-religijnej, które z karate robi quasireligijną sektę.

Po drugie – nie ważna jest forma i detale techniczne. Liczy się cel – trafić typa w głowę. Są oczywiście ogólne zasady, które bazują na biomechanice, ale to są proste zależności, że najkrótszą drogą między punktem A i B to jest linia prosta – i tak też trzeba wyprowadzać cios ręką.
Skompresowałem program i w godzinę klienci uczą się zaciskać pięść, poruszać w pozycji walki, wyprowadzić ciosy proste lewą i prawą ręką w głowę, uczą się kopnięcia kolanem (tu atakować można wszystkie strefy) i dwa kopnięcia wewnętrzną i zewnętrzną krawędzią stopy wyprowadzane w kierunku głowy. Muszę przyznać, że zaangażowanie wszystkich czterech grup, które były na obozie, największe było właśnie podczas treningu karate.

Ten powrót do treningu karate postawił po raz kolejny te same pytania, które stawia sobie każdy, kto zabiera się za jakikolwiek trening fizyczny, czy sportowy. Co robię? I po co to robię? Jaki jest wybór?

Pierwsza opcja - fitness

Fitness nie jest treningiem sportowym. To jest strategia biznesowa polegająca na sprzedaży abonamentu do siłowni/fitnessu, sprzedaży treningu personalnego, sprzedaży suplementów, odżywek i witamin, sprzedaży domowego sprzętu treningowego, sprzedaży strojów i obuwia sportowego i różnego rodzaju gadżetów.
Motywacja do tej aktywności jest wynikiem presji wytworzonej przez środowisko, żeby lepiej wyglądać, zrzucić kilka kilo, mieć lepsze samopoczucie, itd.
Nie ma tutaj żadnego treningu umiejętności (skills), opanowania jakiś skomplikowanych sekwencji ruchowych, nie ma zasad treningowych obowiązujących w treningu sportowym. Ważny jest fun i to, żeby płacić abonament.

Druga opcja - Crossfit

To też nie jest trening, tylko strategia marketingowa firmy Reebok, która stworzyła społeczność crossfitowa. Cel – sprzedaż sprzętu treningowego, ubiorów, obuwia i akcesoriów treningowych. To zupełnie nowy rynek. Dwie dekady temu był w powijakach, a dziś …

https://channelsignal.com/blog/by-the-numbers-the-growth-of-crossfit/

O ile społeczność fitness to trend dla wydelikaconych mamisynkow z korporacji i panienek w legginsach, o tyle crossfit to bezrozumny hardcore, w który wpisane jest ryzyko ciężkich, przewlekłych i przeciążeniowych kontuzji.
W crossfit funkcjonuje system WOD (workout of the day) gdzie każdy uczestnik bez względu na wiek, płeć, wagę, stopień zaawansowania treningowego, itd. wykonuje te same co wszyscy ćwiczenia. Na dodatek robi je w taki sposób, żeby w określonym czasie wykonać jak najwięcej powtórzeń, albo wykonuje ćwiczenia do odmowy (czyli w trupa), albo z nastawieniem „zrób jeszcze jedno powtórzenie więcej”.
Największym ryzykiem kontuzji obarczeni są nowi, nieprzygotowani do wysokiej intensywności treningu adepci. Niestety, jeśli uda im się przetrwać i nauczyć się bazowej techniki i zbudować siłę mięśniową, to długofalowo trening „w trupa” za każdym razem, nie zapewnia tego, że trenujący będzie jak Rambo, tylko prowadzi to wyniszczenia organizmu, kontuzji i generalnie kalectwa na starość.

Generalnie kiepski wybór, tak jak miedzy Dudą, a Trzaskowskim, ale co w takim razie zamiast fitnessu i crossfitu?

Oba trendy są zabójcze na tyle, że lepiej pobiegać samemu po lesie, albo skrzyknąć ekipę i zagrać mecz o skrzynkę piwa, albo zająć się jakąś dyscypliną sportową w zorganizowany sposób, tak żeby uczyć się jakiś sportowych umiejętności i kształtować się fizycznie w kierunku uprawianej dyscypliny.

Pomijając to, że po prostu lubię się ruszać, mogę powiedzieć, że trenuję z czterech powodów.

Po pierwsze – dla zdrowia. Dbam o to, żeby maszyneria była sprawna i służyła długo w optymalnych zakresach.
Za mało treningu – pojawia się nadwaga, ograniczenie możliwości, choroby typu cukrzyca, choroby układu krążenia, itp.
Za dużo treningu – pojawiają się mechaniczne kontuzje. Zerwania mięśni, kompresje w obrębie dysków kręgosłupa, kontuzje kolan, stawów barkowych itd.

Po drugie – trenuje po to, żeby w awaryjnych sytuacjach wyjść cało z sytuacji zagrożenia i w razie potrzeby dzięki sprawności fizycznej po prostu przeżyć.

Po trzecie – żeby w sytuacji zagrożenia móc nieść ratunek innym, być jak Batman.

Po czwarte – żeby w skrajnych przypadkach móc skopać komuś tyłek.

No wlasnie… nie dalej jak w drugim dniu obozu, Franco, młody trener, który dopiero co zakończył karierę zawodniczą na poziomie ligi narodowej i występów w reprezentacji hokejowej Szwajcarii nagabywał mnie w garderobie, żebyśmy się „zmierzyli”. Powiedziałem mu, że to nie jest mądry pomysł, ale niestety byłem mało przekonujący. Skończyło się tak, że sprowadziłem gościa do parteru, po trzech sekundach miałem go w dosiadzie, gotowy do wykonania duszenia i ground and pound. Reszta towarzystwa w szatni zamarła i długi czas było w szatni cicho.
Na zgodę zjedliśmy po brzoskwince i sytuacja się jakoś rozładowała. Rozeszliśmy się do zajęć.

Dziwne jest to, że ludzie w niewielkim stopniu zdają sobie sprawę z tego co niesie ze sobą przemoc, nie wiedzą jakie mogą być jej konsekwencje w krótkiej i dłuższej perspektywie. Większość ludzi odczuwa dyskomfort kiedy wchodzi pierwszy raz do jakiegoś pomieszczenia gdzie jest pełno obcych ludzi. Są wtedy zwykle onieśmieleni i zwykle tracą pewność siebie. Franco tego nie miał, ale myślał, że ze mną będzie jakaś zabawa i że on ma jakieś szanse. Nie wiem… nigdy by mi do głowy nie przyszło ścigać się z nim na łyżwach. Nigdy. Może poprosiłbym o to, żeby mi jakiś techniczny element pokazał, ale nic więcej.

Ten aspekt treningu karate sobie bardzo cenię. W niewielu sytuacjach czuję się bezbronny, zagrożony czy też czuję strach przed przemocą fizyczną, bo to jest oswojona sprawa.

Parę dni przed obozem wybrałem się na pieszą wycieczkę w góry. Dotarłem do miejsca z którego widać jezioro Seealpsee. Widok i panorama lekko onieśmielająca. Stałem chwilę i wpatrywałem się się w jezioro, które lśniło swoim lazurem i wspominałem moment kiedy blisko cztery lata wcześniej jeździłem po nim na łyżwach.

Dzień przed Wigilią 2016 w internecie pojawiła się informacja ze stacji meteo, że jezioro w jedną noc zamarzło i, że tafla jest jak lustro. To się nie zdarza często. Trzy rzeczy muszą się jednocześnie wydarzyć – nagły i duży spadek temperatury, brak opadów śniegu i całkowicie bezwietrzna pogoda. Efekt był piorunujący. Czarna tafla, idealnie gładka. Osmiostopniowy mróz, słoneczko i zero wiatru.

Wbiliśmy się w ranny pociąg w kierunku Appenzell i Wasserauen i stamtąd po dwugodzinnym marszu pod górę dotarliśmy z łyżwami do jeziora. Przez dobrą godzinę, dopóki nie dotarli w miejsce inni ludzie byliśmy całkowicie sami.

Zamarzniete Seealpsee

To największa ślizgawka na jakiej jeździłem. Odczucia banalne. Wiatr w twarz, ślizg, przestrzeń, zabawa, rytm, tempo. Cztery godziny czystej frajdy i gdyby nie to, że trzeba było liczyć jeszcze dwugodzinny spacer w dół i powoli zapadający zmierzch, to byłoby znacznie dłużej. A na końcu oczywiście to…

Tak więc sobie stałem na krawędzi, w temperaturze blisko trzydziestu stopni na plusie, w dole błyszczało jezioro, a ja w myślach ślizgałem się po nim na łyżwach.

I to jest kwintesencja tego co jest w tej chwili dla mnie treningiem. A to, że ostatnimi czasy po dekadzie wydłubałem swoje kimono z piwnicy to już jest tylko nieistotny epizod wykonywany w celach zarobkowych. Najdziwniejsze jest to, że innym się podoba to co robię teraz, a przecież dzieje się to z zupelnie innym przekonaniem i nastawieniem niz robiłem to kiedyś.



tagi:

valser
14 lipca 2020 00:00
40     2873    25 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Autobus117 @valser
14 lipca 2020 00:11

Książka sama się pisze :)

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @valser
14 lipca 2020 02:39

Nic lepszego niż ta notka po szaleństwie polityczno wyborczym nie mogło się dzisiejszej nocy przytrafić.

Bardzo ciekawy wątek z biznesem sportowym dla korpoludków czyli fitnessem i crossfitem. To chyba taka XXI-wieczna wersja "ora et labora" dla młodych, obojętnych religijnie członków klasy średniej spędzających wiele godzin na pracy umysłowej w zamkniętych pomieszczeniach - kilka godzin w tygodniu wysiłku fizycznego ,połączonego z podkreślaniem swojego statusu materialnego i przynależności grupowej. Dość ponury obraz życia uczestników wyścigu szczurów.

No i te markowe ciuchy i gadżety w "przeraźliwych" kolorach. Trochę jak umundurowanie za to przepłacone horrendalnie.

Przyznam,że rozrzewniła mnie metoda "wyrzucania w kosmos" 11-letnich płaczących sportowców w celu ich ukojenia:)) Piękna metoda.

Na sporcie nie znam się zupełnie a opowieść jest tak fascynująca,że przyłączam się do prośby o książkę.:))

PS. Życzę sukcesów w pokonywaniu kolejnych trudności w biznesie w warunkach koronawirusa.

 

zaloguj się by móc komentować

glicek @pink-panther 14 lipca 2020 02:39
14 lipca 2020 07:02

Po tych kwarantannach i kampanii wyborczej z przyjemnością czyta się o czymś naprawdę przyjemnym.

No i te markowe ciuchy i gadżety w "przeraźliwych" kolorach. Trochę jak umundurowanie za to przepłacone horrendalnie.

I koniecznie tatuaże, dużo tatuaży, im wincyj i bardzo walących po oczach tym lepiej. Właściwie bez porzadnego tatuażu chyba nie da się uprawiać żadnej formy aktywności fizycznej.

Chodzenie na fitness i na crossfit jest - szczególnie dla samotnych kobiet - jest potwierdzeniem ich statusu dziewuch fajnych, wyzwolonych, energetycznych, wiedzących czego chcą, bez przerwy rozwijających się itp. Czy fitness jest chyba jedyną aktywnością, któą mogą wykonywać weganki?

Moje ulubione memy motywacyne to pokazyanie ćwiczacego 60latka albo jakiegoś inwalide bez reki albo nogi albo na wózku z tekstem "On nie miał wymówek, A TY?". ;)

https://elite-store.pl/crossfit-efekty-aspekt-psychologiczny/

--------------------------------------
Wśród osób, które rozpoczęły swoją przygodę z crossfit, możemy dostrzec jak niesamowity wpływ, ma on na ich nastrój, a także na zdolności poznawcze. Następuje zwiększenie wytwarzania endorfiny – neuroprzekaźnika, którego zadaniem jest redukcja bólu fizycznego, a jednocześnie wywołanie poczucia szczęścia. Crossfit uczy radości życia – sprawia, że złość przemienia się w działanie, zaczynają pojawiać się zwycięstwa, rośnie satysfakcja.

Crossfit dodaje również odwagi. Jeśli potrafimy bowiem przekroczyć swoje ograniczenia, swoją granicę komfortu, to pojawia się poczucie, że możemy więcej. Pojawia się odwaga do podejmowania wyzwań. Z jednej strony jest to siła do zniesienia wszelkich trudów, poprzez zwiększenie pojemności płuc i wzmocnienia mięśnia sercowego. Z drugiej zaś doświadczenie związane z trenowaniem stymuluje nas do szukania nowych rozwiązań.
--------------------------------------

W każdym razie ja się boję takich rzeczy, mam wrażenie, że kryje się za tym coś bardzo mrocznego. Inne sporty też mają taką podbudowę ideologiczną? czy istnieje psychologia jeżdżenia na łyżwach po zamarzniętym jeziorze? ;))

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @valser
14 lipca 2020 07:37

Po pierwsze – nie ma już żadnej filozofii, rycerskiego kodeksu samurajów, ukłonów, medytacji i całej tej otoczki filozoficzno-religijnej, które z karate robi quasireligijną sektę.

Nie będę się powtarzać ale jednak będę ☺ Jak ktoś jeszcze nie zrozumiał, o co w tym wszystkim wszystkim chodzi, to nie wie w ogóle o co chodzi i po co żyje w realnym świecie. I Valser dzisiaj też o tym pisze.

Jeszcze raz zachęcam do stania na głowie. Zobaczy się wtedy świat właściwie i o to właśnie chodzi.

 

http://cbrengland.szkolanawigatorow.pl/hata-yoga-i-prosze-sie-nie-smiac

 

http://cbrengland.szkolanawigatorow.pl/bog-istnieje

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @glicek 14 lipca 2020 07:02
14 lipca 2020 08:17

Ja spotykałam na spacerze z psami na polu Mokotowskim, na Królikarni, na wale wiślanym na Siekierkach takie panie biegające. W życiu nie widziałam osób bardziej agresywnych i chamskich.

zaloguj się by móc komentować

glicek @ewa-rembikowska 14 lipca 2020 08:17
14 lipca 2020 08:33

Ale biegające? I to nie był nordic walking z takimi kijkami? btw - ponoć porzebne są tylko 2 ale widziałem panie z 4. ;))

W życiu nie widziałam osób bardziej agresywnych i chamskich.

Może pani pies próbujący powąchać biegaczkę spowalnia ją i tym samym rujnuje jej karierę? ;)) stąd agresja...

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @glicek 14 lipca 2020 08:33
14 lipca 2020 08:38

Nie one uprawiały jogging, psy to miały je w nosie i nie były zainteresowane kontaktami. Po prostu wrogiem było wszystko to, co na drodze, czyli na przykład ja idąca wolno, albo to, że pies akurat znalazł się na linii jej biegu, bo ominięcie to wytrąca z rytmu. Druga taką kategorią to byli rowerzyści, zwłaszcza na Polu Mokotowskim. Im też wszystko przeszkadzało. 

zaloguj się by móc komentować

Draniu @glicek 14 lipca 2020 07:02
14 lipca 2020 09:13

W niektórych niemieckich klubach pilkarskich wprowadzono  tzw. zakaz tatuażowy.

zaloguj się by móc komentować

valser @pink-panther 14 lipca 2020 02:39
14 lipca 2020 09:15

Bog zaplac za dobre slowo Pantero.

W tym szczegolnym roku te obozy sa dla mnie oaza normalnosci, chociaz watki schizofrenii i podwojnych standardow sa jak najbardziej widoczne.

Na spotkaniu kadry przed obozem organizator musial przedstawic "reguly". Glownie chodzi o te dotyczace "zachowania dystansu". Proforma reguly zostaly przekazane, ale nikt sie tym nie przejmowal. Najlepiej ten "distancing" to wychodzi w garderobie, kiedy jeden obok drugiego siedzi, przebiera sie, bierze kapiel, itd. Rowniez na treningu to jest jak najbardziej wykonalne. Juz to kiedys pisalem - moja tolerancja na nonsens jest zerowa i tutaj negocjacji nie ma. Jedynie co moge zrobic, to znalezc swoj sposob na obejscie nonsensu, a jesli mozna cos bezkarnie zlekcewazyc, to ja nie mam wahan. Tak bylo na obozie. Pelny program, lacznie z zapasami, gdzie bezkontaktowo sie nie da.

Bezposrednio po obozie wsiadalem w pociag, gdzie trzeba obowiazkowo maske nosic. Trzeba, ale nie trzeba. Jak spozywa sie posilek, albo popija to nie trzeba. Kupilem se czteropak i z przesiadka w Zurichu dojechalem bez maski do domu.

Od poniedzialku w Hong Kongu za brak maski w miejscu publicznym jest mandat 5000HKD, to jest jakies 2500zl. Wszystko przez to, ze maja 14 nowych przypadkow wirusa w populacji 8 milionow. Mysle, ze nawet w Auschwitz oplacali sie mniejszymi kwotami, za wieksze sprawy. Ludzie w Hong Kongu sa tresowani na porzadnych obywateli Chinskiej Republiki Ludowej. Do tego idzie zmasowana propaganda, ze tu chodzi o solidarnosc, bezpieczenstwo, dlatego nalezy wykazac sie dyscyplina i wykonywac polecenia.

Nie bede sie rozpisywal o bezsensie maseczek, bo to sa sprawy oczywiste i walkowanie tematu jest strata czasu. To jest sprzet jednorazowego uzytku, ktory co 20 minut powinno sie wymieniac, zachowujac przy tym ostroznosc i starannosc, utylizujac maske natychmiast po zdjeciu. Najlepiej spalajac. Zakladanie tej samej maski drugi raz, albo wrzucenie jej do kosza to jest metoda na rozprzestrzenianie wirusa. To wie kazdy lekarz, pielegniarz, fizjoterapeuta, etc. 

Ja mam paru znajomych co zrobilo sobie zdjecia z prezydentem z objazdowki budabusa (nie, nie przejezyczylem sie). Najlepsze jest to, ze te zdjecia zrobili w maseczkach. Wlasciwie to nie wiem jak to skomentowac.

Jesli w 2021 roku tylko granice beda otwarte i bede w jako takim zdrowiu, to nie bedzie mnie na hokejowych obozach. Planuje wymarsz do Santiago de Compostella. Start spod katedry w St.Gallen. Pojde w duzej czesci swoja trasa, ktora bedzie zahaczac o Coryllusowe opowiesci. W kazdym po drodze Saint-Maurice, Avignon, Nimes, Montpellier, Beziers, Narbonne, Carcassone, Lourdes.

 

 

zaloguj się by móc komentować

valser @glicek 14 lipca 2020 07:02
14 lipca 2020 09:20

czy istnieje psychologia jeżdżenia na łyżwach po zamarzniętym jeziorze? ;))

To dla zaawansowanego crossfitowca jest temat nie do ogarniecia. Tak czy inaczej - bez piwa, a najlepiej zimowego grilla to nie ma sensu.

zaloguj się by móc komentować

malwina @valser
14 lipca 2020 09:31

Fantastyczna notka!

dzięki!

 

ps. ja też miałam tak wyruszać, tyle, że spod Katedry w Konstancji. Ale jes jak jes... mam nadzieje, że będzie miał Pan więcej szczęścia. 

zaloguj się by móc komentować

MarcinD @valser
14 lipca 2020 09:37

Dzięki za dobry, życiowy wpis, który się z przyjemnością czyta.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @valser
14 lipca 2020 09:41

Bez tej drogi, którą przeszedłeś, nie doszedłbyś nigdy  do tych, tak rzekomo prostych i pozornie łatwo dostępnych konkluzji. Ci goście od fitnessu właśnie wciskają taki kit, że można pobiegać w neonowym wdzianku na bieżni i człowiek sie dowie co to jest trening i po co sie go realizuje

zaloguj się by móc komentować

TomaszM @valser
14 lipca 2020 10:08

> Liczy się cel – trafić typa w głowę
Ja za młodu trenowałem kick-boxing, tak powiedzmy w wymiarze sekcji na uczelni.
Czyli raczej więcej niż mniej.
Myśląć o różnych sportach walki też doszedłem do tego przekonania : Liczy się cel – trafić typa w głowę.

Oprócz tego że kopnięcie w głowę jest mocno ryzykowne dla tego kto kopie.
Jak się trafi na klienta który umie się obronić, może nastąpić blok i kontra kop na nogę podporową i kolano jest do wymiany.
W kick-boxingu jak jest dozwolony low kick, to kopnięcia na głowę są rzadkością.

Fakt - sporty walki oswajają z konfrontacją fizyczną.
Konfrontacja fizyczna przestaje być sferą irracjonalnego lęku,można ją 'oswoić'.

zaloguj się by móc komentować

valser @malwina 14 lipca 2020 09:31
14 lipca 2020 10:11

Wiem o czym pani mowi...

zaloguj się by móc komentować

ArGut @valser
14 lipca 2020 10:12

Koleżanka PINK-PANTHER zgrabnie zauważyła, że nawet "świeccy" potrzebują "ora et labora". Jakie to typowe, że w biznesie wielu zmierza do przetworzenia konsumentów w quasireligijną, jednolitą, wybraną grupę.

Może chodzi o fun, odmianę i nie przywiązywanie się do własnych poglądów. Zresztą co ja tam wiem. 

zaloguj się by móc komentować


valser @ArGut 14 lipca 2020 10:12
14 lipca 2020 10:26

Wiekszosc ludzi nie ma wlasnych pogladow, ma poglady zapozyczone. Wroce jeszcze do mlodego trenera Franco, ktory mial niezla kariere zawodnicza, a teraz jest trenerem neofita, ktory w akademii dostal robote na pelny etat.

No wiec Frank naczytal sie jakis tekstow pisanych przez leszczy, ktorzy teoretyzuja problem i zaczal swoje szczucie o robieniu postepow od tego, ze musisz "opuscic swoja strefe komfortu", zeby cos nowego opanowac.

Ja to skomentowalem sarkastycznie dwa dni pozniej jak "na radarach" blakalem sie po szatni, pol godziny przed pierwszym treningiem, ustalonym na godzine osma. Czekajac az expres mi kawe zaparzy. Na pytanie jak leci, odpowiedzialem, ze "robie postep", bo dwie godziny temu "opuscilem swoja strefe komfortu" i wroce do niej dopiero wieczorem na kolacji.

zaloguj się by móc komentować

valser @ArGut 14 lipca 2020 10:12
14 lipca 2020 10:31

Niestety wiekszosc z nich to juz nie "ora" i tylko "labora". Fitness idzie w korpo w pakiecie. Firma wykupuje jakis talon w innej korporacji (fitnesowej) i daje to jako benefit dla pracownika, ze niby dba o jego dobrostan. To jest system naczyn polaczonych. Idzie razem ze sluzbowym laptopem i komorka. Mozna jeszcze "zbierac punkty" i dostac pomaranczowa koszulke lidera fitnesu w nagrode.

zaloguj się by móc komentować

ajs @valser
14 lipca 2020 11:06

Filmik z jazdy po jeziorze super:))) Aż samemu by się chciało...

W dzieciństwie (lata 70-te), na Pomorzu zamarzniete jezioro zimą, to był standard i życie toczyło się wtedy na lodzie. Łyżwy były takie śmieszne przykręcane na kluczyk do butów ze specjalnymi blaszkami z otworem w obcasie. O "hokejówkach" w tamtym czasie, to można było tylko pomarzyć... Wiem jednak, że z łyżwami jest jak z jazdą na rowerze - jak już ktoś się kiedyś nauczył, to nawet po latach jak wróci na lód to da radę. Prośba do Pana - może niech Pan napisze kilka najważniejszych porad czym się kierować i jak dobrać sobie łyżwy? Jak zobaczyłem jak Pan śmiga po tym jeziorze, to też mi się zachciało i trzeba będzie sprawić sobie łyżwy na zimę. A jak jeziora nie zamarzną, to pozostaje ostatecznie lodowisko. Zapewne zna Pan "Bossard Arena", to mam na miejscu.

Powodzenia odnośnie planu pielgrzymki St. Gallen - Santiago de Compostela. Jak się uda, to zapewne wraz z innymi odwiedzającymi SN, prosimy o choćby częściowe relacje/opisy z trasy. 

Pozdrawiam 

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @valser 14 lipca 2020 09:15
14 lipca 2020 11:27

Już zazdroszczę wymarszu do Santiago de Compostela. Zwłaszcza wizyty w Beziers i Carcassonne zapowiadają się niezwykle atrakcyjnie: Szymon de Montfort, krucjata przeciwko albigensom i zupełnie niesamowite średniowieczne zabytki.

Co do maseczek to podzielam "uzasadnione wątoliwości".:)))

zaloguj się by móc komentować

valser @ajs 14 lipca 2020 11:06
14 lipca 2020 11:43

Na tym filmie z imgura tego nie slychac niestety. Totalna cisza i tylko chrzest ostrzy lyzew o lod slychac, a to sie znowu od gor i lasu odbija. Namiastke tego mam w czwartki o godz. 12, kiedy ide na lodowisko w St.Gallen i zwykle jestem wtedy sam. O tej porze zwykle nikogo nie ma. Robie swoje kolka w 45 minut i jestem gotowy do weekendowego meczu. Juz niedlugo. Na lod wchodze 10 sierpnia.

Jesli chodzi o dobor lyzwy to sa trzy istotne kwestie do rozwazenia - jaka jest waga klienta? Ile razy w tygodniu lyzwy beda uzywane i na jakim poziomie intensywnosci? No i jaki ewentualnie jest na to budzet?

Tani but hokejowy mozna dostac za 50 frankow, czyli w cenie tenisowka. Taki but niestety nie dopasuje sie do stopy, tak jak buty z wyzszej polki, a wygoda jest istotna, bo przy manewrach but naciska na rozne obszary stopy i moze byc problem.

Teraz bedzie trzeci sezon jak kupilem Bauera, model Nexus 2900. To jest srednia polka jakosciowa i cenowo przystepna. Na internetach mozna go dostac za ok. 300 euro. Ten model ma jakies cztery lata i wyjsciowo byl drogi, jakies siedemset euro, ale jak pojawiaja sie nowsze modele to te starsze tanieja. Ja do tego jeszcze mialem znizke dla sedziow na ten but.

Zaleta tego buta jest to, ze jest on juz z polki butow termoformowalnych. Wklada sie ten but do specjalnego grilla, plastik staje sie miekki i po zalozeniu na stope formuje sie do jej ksztaltu. Trzeba 15 minut poczekac (posiedziec) az but wystygnie i on juz jest do stopy doformowany. Poza tym ma okucia TUUK Lightspeed z wymiennymi stalowymi ostrzami.

Te modele sa rowniez produkowane w dwoch szerokosciach stopy - D i EE. W sklepach Bauera robia skan 3D stopy i te dane sugeruja jaki model wybrac - Vapor, Supreme czy Nexus. Kazdy z tych butow ma troche inny profil konstrukcyjny, a w nik po kilka, nieraz kilkanascie roznych modeli.

Pojawila sie ciekawa nowinka na rynku - okucia z ruchoma ploza firmy Marsblade. Rozmawialem z zawodnikami na ten temat i ewidentnie to jest ciekawa sprawa jesli chodzi o stabilnosc i latwiejsza technike jazdy - cos jak narty carvingowe.

https://www.youtube.com/watch?v=BTB4qp2boDk

https://www.youtube.com/watch?v=T7VTs3guzNA

Problem jest taki, ze jesli ploza ma jakis mechaniczny defekt, albo nawet ostrze jest pekniete, to nie da sie tego szybko, na miejscu podczas meczu naprawic czy wymienic, tak jak w plozach TUUK Bauera. No i plozy kosztuja tyle co nowe lyzwy - 300 euro.

Zainwestuje w nowe buty podczas sezonu, prawdopodobnie kupie druga pare Nexusa, a z obecnej pary odkuje stara ploze i zamontuje Marsblade'a. Musze to jednak zrobic stopniowo. Rozjezdzic nowe buty na tyle, zeby moc bez problemu obgonic caly mecz, druga pare ze starymi plozami miec na zapas i wymianke i wymienic plozy na Marsblade'a kiedy juz bede czul sie 100% komfortowo w nowych butach. W tej chwili do testow sedziowskich bede jezdzil w tych butach, ktore mam.

zaloguj się by móc komentować

Draniu @valser 14 lipca 2020 09:15
14 lipca 2020 11:50

Jaki dystans przewidujesz pielgrzymki ,z tego co mi wiadomo najdłuższy szlak wynosi około 700 km.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @valser 14 lipca 2020 10:31
14 lipca 2020 11:52

Ta strefa komfortu też niezła jest. Może nawet Franco zbuduje w swojej głowie jakąś wielką sieć po kontakcie z Tobą zakończoną konsumpcją brzoskwinek. Może, nauczyły to człowieka opanowania a Ty zostaniesz sensejem dla kolejnego człowieka.

W jednej bajce, którą z dzieciakami oglądałem usłyszałem amerykańską mądrość: lepsza jest siła argumentu niż argument siły.

Ja w swojej robocie korporacyjnej mogłem dostać pleksiglasową statuetkę za "EXCELANCE". Mój brat, ma to wszystko o czym piszesz, koszulki, community activity, talony na fitnes. I przyznam Ci, nie wszystkim młodym wydaje się, że mogą żyć amerykańskim CARELESS LIFE i przeżyć - zrobiwszy "carierę" i zarobiwszy na swoją emeryturę. Fajnie się na to patrzy.

Koszulki mają ten plus, że są 100% bawełniane, z takiej mega grubej nie przetwarzanej chemią bawełny.

 

zaloguj się by móc komentować

valser @Draniu 14 lipca 2020 11:50
14 lipca 2020 12:00

Z St. Gallen do Santiago jest lekko ponad 2 tysiace km. Z "odbiciami" w kierunku Saint-Maurice, Avignon, Nimes, Montpellier, Beziers, Narbonne, Carcassone, Lourdes to bedzie jakies dodatkowe 300km. Mysle, ze przejde to w trzy miesiace. Rozwazam tez mozliwosc przejechania tego dystansu na rolkach. Wtedy cala trase mozna zrobic w miesiac. Trzeba do tego jednak wyznaczyc trase w taki sposob, zeby uwzglednic asfaltowe podloze. W czasach google maps, to jest troche roboty, ale to nic wielkiego taka trase wytyczyc.

Mysle, ze etos frajdy (rolki) z pielgrzymka jest do polaczenia.

zaloguj się by móc komentować

valser @pink-panther 14 lipca 2020 11:27
14 lipca 2020 12:15

Zobaczymy. Swiat musi byc "corona free" i musze byc w dobrej formie, zeby sie wybrac w trase.

Czytalem ksiazke ks. Klimka i moj przyjaciel Piotr kilka lat temu przeszedl swoje. Mysle, ze wazne jest isc w miejsca o ktorych sie cos wie. Wiec obowiazkowa porcia lektury polaczona z dokladnym planowaniem trasy, uwzglednieniem wielu nieprzewidywalnych okolicznosci, gdzie pogoda wychodzi na pierwszy plan, to jest wazna sprawa.

Trzeba sie do tego pod wieloma wzgledami dobrze przygotowac. Plecak musi byc jak najlzejszy, inaczej wbije w ziemie.

Przejazd na rolkach wydaje sie dobrym pomyslem, bo wtedy na 100% bede sam.

zaloguj się by móc komentować

Draniu @valser 14 lipca 2020 12:15
14 lipca 2020 13:07

Potężne wyzwanie również pod względem duchowym. Doskonały materiał do prowadzenia swoich zapisków/dziennika . Osobiscie nie spotkalem ciekawej ksiazki na ten temat.Życzę powodzenia i wierzę ,ze plan zostanie zrealizowany. 

zaloguj się by móc komentować

valser @Draniu 14 lipca 2020 13:07
14 lipca 2020 13:50

Ks. Andrzej Klimek. Camino do Santiago i w glab siebie. Taka ksiazka. Dostalem od ks. Andrzeja na targach w Bytomiu w 2017 roku. Moge polecic. Duzo istotnych informacji. Sa rowniez mapki i zdjecia. Ale to przede wszystkim osobiste zapiski.
 

zaloguj się by móc komentować

ajs @valser 14 lipca 2020 11:43
14 lipca 2020 14:01

Dzięki za poradę.

zaloguj się by móc komentować

malwina @valser
14 lipca 2020 14:07

piękne zdjęcie:)

 

zaloguj się by móc komentować

valser @ArGut 14 lipca 2020 11:52
14 lipca 2020 15:15

Niestety wszyscy mamy codziennie kontakt ze "strefa bullshitu", do ktorego strefa komfortu tez nalezy.

zaloguj się by móc komentować

MZ @valser 14 lipca 2020 09:15
14 lipca 2020 17:20

   "  Ci młodzi i zdrowi ludzie którzy teraz chodzą w maskach na twarzy lepiej niech noszą wtedy kask, bo ryzyko, że coś spadnie im na głowę jest większe niż poważny przypadek Covid-19"

To mówi, Beda M. Stadler, były dyrektor Institute for Immunology na berneńskim Universität Bern, biolog i Profesor Emeritus.Stadler jest ważnym profesjonalistą medycznym w Szwajcarii                               

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @valser 14 lipca 2020 09:15
14 lipca 2020 17:30

"bedzie zahaczac o Coryllusowe opowiesci. W kazdym po drodze Saint-Maurice, Avignon, Nimes, Montpellier, Beziers, Narbonne, Carcassone, Lourdes."

Nieźle, całkiem nieźle. Pierwsza myśl, że będzie o czym pisać. Ale pod tym względem wszystko w rękach Najwyższego. Dziesiątka różańca za twoją camino de Campostella. 

"gotowy do wykonania duszenia i ground and pound."

Nie! Nie! Tak nie wolno. On chciał sprawdzić swój blok i kontratak. A ty go do parteru!? Nie uchodzi, nie uchodzi. Gdzie kod rycerski i gdzie czystość sztuki? No gdzie? Z tymi Polakami nie idzie wyczymać po prostu ... Zwłaszcza z tymi ze Śląska. 

Ale co? W sztani chciał, po hokeju? Młodość, zieloność, wszystkość.

"Po pierwsze – dla zdrowia. Dbam o to, żeby maszyneria była sprawna i służyła długo w optymalnych zakresach. ... Po drugie – trenuje po to, żeby w awaryjnych sytuacjach wyjść cało z sytuacji zagrożenia i w razie potrzeby dzięki sprawności fizycznej po prostu przeżyć."

Dobre pytanie: po co? U mnie to pierwsze może. Ale przede wszystkim z powodu bogatej wyobraźni literackiej. To znaczy z powodu tej kokainy, czy czego tam, co się wydziela w trakcie. Aha, no i otrkutka na biurokrację w miejscu pracy. Trening w lesie znacznie lepszy niż nawet zapasy Kazakhstan Nur-Sultan 2019 z wygodnego fotela. A te są naprawdę niezłe. 

"Czarna tafla, idealnie gładka. Osmiostopniowy mróz, słoneczko i zero wiatru."

No comments. Dar niebios.

 

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @valser
14 lipca 2020 18:31

Jak zwykle z przyjemnością się czyta. Plus

zaloguj się by móc komentować

valser @Magazynier 14 lipca 2020 17:30
14 lipca 2020 19:05

Bog zaplac za dziesiateczke. Od Ciebie to zawsze dziala. Odwzajemniam sie.

Mysle, ze Camino na rolkach z St.Gallen do Santiago jest do przejechania w 40 dni z zakladka na jakies przewidziane i nieprzewidziane pit stopy. Obliczam to na 36 dni. 2260km, srednio 56km dziennie, dwa odcinki ponizej 40km, ale siedem odcinkow powyzej 80km. Troche gorek w Szwajcarii i troche w Hiszpanii. Troche mi zajmie rozkminka z noclegami i ewentualnymi rezerwowymi miejscami na postoj. Po drodze jest tez sporo klasztorow. Szwajcarie mam wlasciwie jako gotowca, bo tu jest kilka stron pielgrzymkowych. Problem w tym, ze ja bede non stop potrzebowal asfaltowej drogi i musze swoja droge sam wytyczyc.

Rozmawialem dzisiaj o tym z zona, ze taki jest moj plan na kwiecien do polowy maja. Nie powiedziala mi nic nowego czego bym nie wiedzial.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @valser 14 lipca 2020 19:05
15 lipca 2020 14:03

Camino na rolkach to całkiem niezły pomysł. Najwyżej pod górkę na korkach. Ale niestety będzie tych górek trochę. Nie wiem jak tam z dostępnością rolek po drodze, bo mogą być potrzebne na zmianę. Kolejny dziesiątek w takim razie.  

zaloguj się by móc komentować

tadman @valser 14 lipca 2020 19:05
15 lipca 2020 14:17

Czyli, jedziesz z nią. :)

zaloguj się by móc komentować


valser @tadman 15 lipca 2020 14:17
15 lipca 2020 15:36

HAHA. Pomysl z istoty jest z gatunku szalonych wiec nalezy do mnie i wykonanie rowniez bedzie tylko moje. Moj kolega Piotr wybral sie ze innym dobrym kumplem na wspolne Camino. Po tygodniu przestali sie do siebie odzywac. Jeden szedl za szybko, drugi za wolno. Pojawily sie roznice zdan i nikt nie chcial ustapic. Z perspektywy czasu powody roznic zdan byly zupelnie irracjonalne i bez sensu.

Wybieram sie solo. I tego bede sie trzymal.

Jak wygladaja stopy po kilkugodzinnej wedrowce, to z grubsza wiadomo. Tak samo jak po kilkugodzinnej jezdzie na rolkach, albo po turnieju hokejowym. Bedzie masakra i tego tez trzeba sie spodziewac. Do tego jeszcze mozliwy deszcz, temperatura, wiatr.

Ja tylko raz przejechalem jednorazowo 100km na czas zamykajac sie w 4 godzinach i 41 minutach. Odcinkow po 70-80km robilem wiecej. No, ale na wyscigi nie bede jechal. Poza tym plecak spowolni tempo, i jesli bede scylowal w granicach 15km na godzine to 4-6 godzin bede w stanie naginac. To oczywiscie jest nie do zrobienia bez treningu i przygotowywac sie i kompletowac sprzet to musze juz teraz.

zaloguj się by móc komentować

valser @tadman 15 lipca 2020 14:24
15 lipca 2020 15:36

Tak jest. To jest Marsblade. W tym sezonie tego sprobuje.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować