-

valser : Bramki strzelone na wyjeździe liczą się podwójnie

Ostatnia aktywna dekada, albo początek końca, czyli cała naprzód

Po przeszło czterech miesiącach pauzy strategicznej (do tej pory tak długiej przerwy w pisaniu tutaj nie miałem) wracam swoim dwunastym w tym roku tekstem, czyli jednocześnie zamykam to, co na ten rok zaplanowałem - 12 tekstów w 12 miesięcy. Jeśli coś jeszcze skrobnę, to w bonusie.

Pozostaje zaledwie dwa miesiące do końca roku, który dla mnie obfitował w wydarzenia, które bardzo mocno zadziałały na moje życie, a w paru przypadkach generują zmianę moich dotychczasowych trajektorii.

Zaledwie dwa miesiące, a przede mną jeszcze dwa duże eventy. Obie akcje mają szansę zmienić warunki dalszego mojego funkcjonowania. Najlepsze jest to, że wyniki, które będą wygenerowane przez te eventy - obojętnie czy pozytywne lub negatywne, są dla mnie całości akceptowalne. Dotarłem do ściany, że nie ma to już właściwie większego znaczenia. Zacząłem właśnie ostatnią aktywną dekadę mojego życia i tylko tyle z tego wynika, że mam coraz mniej do stracenia. Czas jest zasobem, którego nie można w żaden sposób kupić i którego codziennie sukcesywnie ubywa. Dlatego jak słyszę gości co mi co jakiś czas tłumaczą, że mam czas, albo, że muszę być cierpliwy, albo muszę poczekać, to jedyne co przychodzi do głowy, że operują na innym poziomie świadomości. I to tyle.

Generalnie po kowidzie rok konkretnie odpalił, a później tylko przyspieszał. W ubiegłym roku w szatni trenerskiej miałem konwersację z szefem Akademii Hokejowej Ochsnera - Sebastianem Schumacherem na tematy treningowe. Mniejsza o szczegóły tej rozmowy, ważniejsze co się z tego urodziło.
Na tegoroczną akcję obozową przygotowałem mój program zatytułowany »Hockey meets Karate«, czyli jak metodami sportów walki przygotować się do skuteczniejszej gry ciałem w hokeju i jak chronić głowę przed potencjalnymi kontuzjami.
Powstała z tego moja ulubiona triada - teoria/pokaz-demonstracja/trening-praktyka.
Plan był taki, że tym razem będę obecny na wszystkich obozach i przetrenuję wszystkie grupy - od dzieciaków do zawodowców. Trzynaście obozów w trzech miejscach w Szwajcarii, 29 grup, przeszło tysiąc sto zawodników, 112 godzin teorii i treningów w mniej niż w półtora miesiąca.
Od marca rozpocząłem swoje indywidualne przygotowania, zdając sobie z tego sprawę, że bez przygotowania fizycznego padnę po pierwszym tygodniu. Zrzuciłem dziesięć kilo i zacząłem się ruszać jak za lepszych lat. Etos frajdy w dawkach śmiertelnych.



Schumi przyjął strategię i od lat się jej trzyma, a z czym ja się zgadzam, że najmocniejszym tekstem jaki człowiek pisze jest jego życiorys. Dlatego moja life story była dużą częścią mojej prezentacji. Musiałem zrobić retrospekcję swoich przygód i wybrać najistotniejsze z punktu widzenia programu. Schumi wierzy, że osobiste historie mają największe szanse stać się inspiracją i wzorem do znalezienia własnej drogi.

Jako psychopata z wyboru lubiący mówić o sobie nie miałem z tym problemu. Frajda w czystej postaci. Na dodatek powtórzona blisko trzydziesci razy do publiki.

W skrócie to wyglądało tak:
Po standardowym wprowadzeniu, kto jam, co, dlaczego i po co? nawiązałem do tego skąd pochodzę i jak wyglądało moje życie kiedy byłem młody. Było o sowietach, ukochanej i o ludowej ojczyźnie, masowym zorganizowanym panstwowym rabunku, strzałach w tył głowy i żarciu na kartki. Taka sobie opowieść o socjalistycznej patologii. O życiu w nienormalności i sile sfabrykowanego nosnensu.

 
Takie też były moje początki z karate - nienormalne. Normalnie jest tak, że rodzic przyprowadza dziecko do klubu i zaczyna się trening.
No więc ja zacząłem nienormalnie, chociaż standardowo. Moja przygoda z karate zaczęła się na szkolnym placu od bójki na pięści w pierwszej klasie technikum samochodowego. Starcie, które zmieniło całe moje życie i zmieniło trajektorię, tak, że na końcu drogi gadam o karate do hokeistów. Po niemiecku.

Miałem bójkę z Mareczkiem Kowalskim, kolega z klasy, który nie był jakimś wielkim wojownikiem, ale dwoma strzałami mnie załatwił. W męskiej klasie moja pozycja w rankingu ogólnym spadła o kilkadziesiąt pozycji i sytuacja była mało komfortowa, gdyż każdy kto tylko chciał mógł sobie na mnie pojeździć. No i to był ten moment, w którym postanowiłem, że nie chce być ofiarą i, że muszę z tym coś zrobić.
Zapisałem się na karate z nadzieją, że stanę się silniejszy, sprawniejszy i będę mógł się sam obronić. No, ale jednocześnie, z biegiem czasu zacząłem również planować rewanż na Kowalskim.
Po niecałym roku roku wybrałem moment i sprowokowałem z nim kolejną bójkę. Sprowadziłem gościa do parteru, wypłaciłem buta w czaszkę i było po sprawie. Rozcięty łuk brwiowy, podbite oko i krew z nosa. Klasyczne KO z wyrazistym uszkodzeniem.
Problem był taki, że całą akcje widział nasz pan profesor od przysposobienia obronnego, który wzburzony mnie zaprowadził do dyrekcji.
Potem wiadomo co - rodzice do szkoły, rada pedagogiczna debatowała czy mnie nie usunąć że szkoły. No, ale moja mama nauczycielka, poniżona przy tej okazji pouczeniami o wychowaniu syna bandyty, itp. uratowała sytuację, że skończyło się tylko na szkolnym apelu ze mną w roli głównej, obniżonym sprawowaniu i nagana.

Wtedy co innego było ważne - moje miejsce w klasowym rankingu. Od tego momentu nikt mi już w klasie nie fikał, wiedząc, że ciężko będzie powstrzymać rozpędzoną nogę lecącą w kierunku łba. Było to na tyle przekonujące, że nie musiałem tego robić i wszystko kończyło się na negocjacji.


Po kolejnych trzech latach treningu byłem mistrzem szkoły w biegach przełajowych, ósmy w wojewódzkiej sztafecie. Moja pozycja w klasie się zmieniła, ale nie nadużywałem swoich umiejętności i siły. Odnalazłem w treningu cel sportowy. Zacząłem jeździć na zawody, startować, rywalizować i wygrywać. Etos frajdy w stanie czystym, kolejny raz.

Do czasu oczywiście. Będąc już medalistą mistrzostw Polski, członkiem kadry narodowej, na kilka tygodni przed kolejnymi zawodami złamałem rękę podczas sparringu. Musiałem przejść dwie operacje, mieć płytkę stabilizacyjną zamontowaną na kości, wyłączony w sumie ze startów na blisko dwa lata.
Rokowania były kiepskie. To znaczy - da się żyć ze złamaną i zrośniętą kością promieniową normalnie. Ale jeśli chodzi o uprawianie sportów kontaktowych, to już nie jest takie oczywiste.



Łatwo nie było. Mama moja, która po raz kolejny musiała dilować z moim karate nie dawała tutaj żadnego wsparcia. Najpierw problemy w szkole z powodu karate, teraz sytuacja, że sam nie mogę sobie wciągnąć spodni na tyłek. Sama poruta z tego karate.
No i te lekarskie rokowania.
To był ten moment, który zdecydował co będzie działo się dalej. Zrezygnować było łatwo i każdy by to zrozumiał. Ja jednak uznałem, że wszyscy się mylą w ocenie sytuacji i postanowiłem cierpliwie i wytrwale działać. (Testowanie rzeczywistości - jeszcze wróce do tego niżej).
Nie zrezygnowałem z treningów. Pomogli mi koledzy z klubu. Wysłali mnie na kurs instruktorski, dali mi grupę dzieciaków do prowadzenia. Byłem w treningu minus jedna ręka.
Trenowanie innych dało mi też kolejną perspekrywe na organizacje własnego treningu.
Paradoksalnie moje największe sukcesy, w tym mistrzostwo Europy przyszły w kilka lat po przezwyciężeniu kontuzji.

Po sportowych sukcesach pojawiła mi się zwariowana idea testu walki z pięćdziesięcioma przeciwnikami.
Podchodziłem do tej próby w 1996 roku, rok po zdobyciu mistrzostwa Europy. Na obozie w Cieszynie wystąpiłem przeciwko wyselekcjonowanej grupie ochotników.


Gdzieś tutaj pojawił się problem strachu. Długo nie mogłem przemoc obrazu 50 dorosłych facetów w jednej linii ustawionych po to, żeby się ze mną konfrontować w sumie przez godzinę i piętnaście minut non stop.
No i trening... inny niż do zawodów. Jak przez tak długi czas nie tracić potrzebnej szybkości, siły, zdolności manewrowych, itp.
To jednak było nic w zestawieniu z problemami natury wolicjonalnej i mentalnej.
Ostatecznie nie dałem rady. Wysprzeglilem się po 25 walkach. Byłem tak zmęczony, że widziałem lecącą rękę i nogę, ale nie byłem w stanie już na zagrożenie reagować.
No, ale po tym evencie trzech startujących do mnie facetów to nie jest coś co jest w stanie mnie przerazić.
Potem zainteresowałem się sprawami teorii sportu, metodyki, fizjologii, itd. Napisałem parę książek o treningu. Kolejna perspektywa i inny ogląd znanych z praktyki spraw. Etos frajdy inaczej.



W drugiej części prezentacji zrobiłem analizę elementów gry ciałem w hokeju na podstawie przygotowanych nagrań video i omówiłem kilka wspólnych elementów obecnych zarówno w karate jak i w hokeju, następnie przedstawiłem sytuację, w których ćwiczenia i metody karate mogą wspomagać hokejowy trening.
Następnie z każdą z grup przeprowadzałem treningi na sucho, na boisku i potem na lodzie.



Ten sezon to jest jak dotąd mój treningowy wierzchołek w hokeju. Wspinałem się na niego od zera, nie mając dekade temu żadnych doświadczeń, kontaktów, ani papierów na to, żeby coś takiego przeprowadzić. No i kiepsko komunikowałem sie po niemiecku.

W tym sezonie byłem istotnym elementem trenerskiej kadry obok ludzi, którzy prowadzą hokejowe zespoły ekstraligowe, zdobywali mistrzostwa Świata i mistrzostwa olimpijskie, a trenowani przeze mnie zawodnicy mają kontrakty w NHL.

Efekty i konsekwencje tej letniej akcji już się pojawiły, a wiele rzeczy jeszcze przede mną.

Niestety całą akcje przypłaciłem kontuzją, która złapałem na końcówce ostatniego obozu i w grudniu będę musiał operować kolano. Wcześniej nie dam rady się położyć, bo sprawy które wiele miesięcy temu zaplanowałem będą miały swój finał w końcu listopada i moja obecność i udział w nich jest po prostu nie do przeskoczenia.

Kolejny sezon zaczął się kiepsko i jest tylko mała nadzieja, że się od stycznia na resztkę załapie. No, ale to nie jest pierwszy raz, kiedy trzeba dawać radę z kontuzją więc nie ma co dramatyzować. Zbiorę się szybciej niż rokują lekarze. To jest raczej pewne, bo fizjoterapię i trening będę miał w swoich rękach. Tragedii nie ma.



Tragedia jest na Ukrainie. Mój kolega O.K. (imię i nazwisko znane redakcji), który od 2015 roku jeździł ochotniczo do Donbasu strzelać kacapów wysłał mi ostatnio swoje zdjęcie w rynsztunku. W ciągu ostatnich miesięcy jego twarz zmieniła się nie do poznania. Znacząco się postarzał. Oczy ciągle się świecą żarem, ale zapadły się do środka, przybyło drastycznie zmarszczek i siwych włosów. Właściwie te zmarszczki to nowe rysy twarzy. Inny człowiek.
Służy w 131 batalionie ochotniczym obrony terytorialnej, tym batalionie, który w marcu tego roku bronił dostępu do Kijowa od północy. To jego batalion brał udział w likwidacji kolumny kacapskiego OMONu, bandy, która jechała z pałkami robić porządek na ulicach w imieniu nowo instalowanej władzy. Nikt z tych OMONowcow nie wrócił do domu. Znaleźli swoje miejsce na ziemi na Ukrainie.



Parę natarczywych przemyśleń na sam koniec...

Odkąd usłyszałem z ust prof. Swiecickiego frazę »testowanie rzeczywistości«, to nie znika ona z pola mojego widzenia.
I oto taka sytuacja. Zakładam, że większość z nas jest przy zdrowych zmysłach, że ma oczy i uszy oraz potrafi w prawidłowy sposób określić związki przyczynowo-skutkowe. Nie myli się w ocenie swoich możliwości, słowem - poprawnie testuje rzeczywistość.
Na oko - wszystko jest OK i zdrowo.
No, ale jeśli jesteśmy non stóp, z różnych źródeł atakowani spreparowaną i zmanipulowaną informacją, która dostarcza nam do analizy fałszywe dane, to ostatecznie nasze »testowanie rzeczywistości« ostatecznie nie będzie się różnic od wyników człowieka zaburzonego.

Moja teoria spiskowa do tego się skłania - wygenerować w populacji zauważalna gołym okiem grupę ludzi zaburzonych i wmówić, że to jest właściwy wzorzec do zmiany sposobu ewaluacji u ludzi, którzy prawidłowo reagują na bodźce i nie wykazują pod tym kątem żadnych zaburzeń.
Odkąd zaczął się covid, a potem wojna, tą myśl mi towarzyszy codziennie.
Remedium na tą sytuację jest zlimitowanie danych do analizy, do tych, które są bezpośrednio dostępne w danych zmysłowych i nie są przez żadne dodatkowe pośrednictwo preparowane, mając oczywiście na uwadze, że codziennie mamy kontakt z ludźmi »zaburzonymi«, to znaczy również takimi, którzy są normalni, ale korzystają głównie z preparowanych danych do analizy więc ich ocena i wybory nie różni się od ludzi chorych.

Moja sytuacja jest o tyle łatwiejsza, że będąc psychopatą z wyboru jestem mniej podatny na manipulacje, strach jest dla mnie uczuciem niezrozumiałym i obcym, a depresja czymś, co nie ma szans mi się przydarzyć. Psychopaci nie chorują na depresję. To jest przypadłość ludzi wrażliwych, o słabszej i bardziej plastycznej konstrukcji. To jest dla mnie jasne i potwierdzone przez kilkadziesiąt lat mojego życia.
W sytuacjach stresu, rosnącego ciśnienia i odpowiedzialności nie zapadnę się do środka, raczej eksploduje na zewnątrz.

Klasyczny psychopata jest skupiony na sobie, lubi o sobie opowiadać, nie ma empatii, nie jest w stanie nawiązać równorzędnej partnerskiej konwersacji, traktuje ludzi instrumentalnie i nie jest zdolny do zawiązania głębokiej, emocjonalnej więzi i relacji.

Nie ma to oczywiście większego potwierdzenia w moich życiowych doświadczeniach, ale wyniki badań klinicznych trzeba przyjąć do wiadomości i wypracować jakaś własną, z wyboru strategię.

Z wyboru. Z wyboru jestem entuzjastą wolnej woli. Wierzę, że mam los we własnych rękach i mogę nim sterować. Każdy zresztą tak ma. W każdej chwili można zakończyć przecież swoje życie, tak jak można zakończyć życie wielu innych ludzi dookoła i powód dla którego tego się nie robi jest właściwie tylko jeden - wolna wola.
Wierzę też, że sama wolna wola jest ślepa i jeśli nie oprzeć jej o fundament, to pomyłka strategiczna jest właściwie pewna.

No właśnie. Wiara. Bez wiary, bez Boga te wszystkie wybory są zdeterminowanym działaniem na oślep, a przez to i tak są bez sensu.
W tym roku wielokrotnie częściej zdarzało mi się konfrontować z ludźmi, którzy deklarowali się jako niewierzący. Oczywiście lepiej pasuje do ich opisu słowo »nieświadomi«, ale to szczegół.
Oni, orientując się, że mają do czynienia ze mną jako osobą wierzącą, mniej lub bardziej delikatnie okazywali swoją niechęć, lekceważenie i lekka pogardę do mojej postawy, w najlepszym razie uznając to za jakiś rodzaj »nienowoczesnej glupoty«.
Tendencja, żeby z wiary zrobić »sprawę prywatną«, zwłaszcza w Szwajcarii, jest duża. Nikt tego nie chce publicznie dyskutować, bo »naukowe argumenty« niby dawno załatwiły sprawę.
Chodzi o to, że to co w zmysłach jest niedostępne i niewidzialne, nie może być naukowo przebadane więc sił rzeczy jest nienaukowe, ergo głupie i nieadekwatne.
Problem jest taki, że jak się rozmawia z drugim człowiekiem, to jego proces myślenia jest dla nas też »niewidzialny«, a mimo to wierzymy z większą lub mniejszą siłą, że taki proces istnieje u nas samych i w glowach innych oraz ma miejsce w konkretnej głowie. I nikt nie ma z tym problemu, że wierzy w jakiś niewidzialny gołym okiem proces i do niego dostosowuje swoje działania. Ten problem się pojawia, jeśli pojawia się słowo »Bóg«. Tu od razu powstaje niekonsekwencja i opór.
Ta niekonsekwencja wynikuje również duchową nędzą. Brak wiary w rzeczy niewidzialne generuje duchową pustkę, bo zorganizowanie życia duchowego w takich okolicznościach jest niemożliwe.

Jedyne co pozostało i rzeczywiście ma wartość to doświadczenie z pierwszej ręki i wiedza za którą trzeba płacić.

 

 



tagi:

valser
27 października 2022 18:43
64     2990    19 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @valser
27 października 2022 19:26

Musisz otworzyć taki kurs - Jak zostać psychopatą w tydzień nie wychodząc z domu i pozbyć się odpowiedzialności zrzucanej na ciebie przez innych - pierwszy się zapiszę. 

zaloguj się by móc komentować


valser @gabriel-maciejewski 27 października 2022 19:26
27 października 2022 20:04

HEHE, no tak. Oczywiscie kurs internetowy. Na wejsciu pierwsza akcja moze potencjalnych chetnych odstaszyc, bo zaczeloby sie od lania w gebe.

Fakt, ze psychopaci sie nie poczuwaja do rzeczy, ktore ich konto obciazaja to tez jest fakt. Rysy psychopatyczne to efekt uboczny tego, ze stawiasz sobie jakies cele i z wieksza lub mniejsza bezwzglednoscia je realizujesz. Na wszystko co cie od tego odciaga zaczynasz sie zamykac. Zdajesz sobie sprawe z tego, ze watpliwosci cie tylko oddalaja od celu, zamiast przyblizac, trzeba sie wiec ich pozbyc, stajac sie bezwzglednym i zacieklym juz nie tylko w tej jednej sprawie. To samo jest ze strachem. Osoby, ktore sie boja cierpia na brak zdecydowanego dzialania. Za wszystko jednak trzeba czyms zaplacic. Psychopata to osoba zaburzona, o zdeformowanym odczuwaniu. No, ale to wszystko jest literatura, ktora nie jest niestety ulomna, bo to co czlowiek czuje i mysli to raczej slabo widac. Tendencja jest taka, ze daja ci kwestionariusze i ankiety do wypelnienia, i mysla, ze tego wyjdzie "obraz kliniczny".

Pytania sa rozne, ale to przepisy gry w hokeja i roczne almanachy i statystyki podpowiadaja odpowiedzi i to jest cala prawda o psychopatii. Etos frajdy raz jeszcze.

Mnie udalo sie w tym roku wlac duzo wiary w ludzi na temat ich mozliwosci i umiejetnosci. Robilem z mlodymi rzeczy, ktorych obawiali sie robic i nawet o tym nie mysleli. Przeprowadzilem ludzi przez ich wlasne granice strachu i bolu. Trzy godziny zajec. Na koncu treningu skakalismy sobie po brzuchu. Kazdy byl mentalnie gotowy na przyjecie takiej dawki energii, nikt nie byl kontuzjowany. Dotarlo do ludzi, ze mozna przyjac strzala w korpus i dalej normalnie dzialac. Troche mentalu, umiejetnosc napinania miesni, synchronizacja z oddechem. Karate jednym slowem.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @valser 27 października 2022 20:04
27 października 2022 20:21

A co zrobić z takimi co obiecują coś zrobić, a nie robią, mimo, że wiele od tego zależy?

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @valser
27 października 2022 20:34

Kurcze. Myślałem, ze jest normalny, a wychodzi ze psychopatą..

zaloguj się by móc komentować

valser @gabriel-maciejewski 27 października 2022 20:21
27 października 2022 20:37

W zespole hokejowym, albo trenerskim temat jest prosty.

Rozwiazuje sie kontrakt i uwalnia goscia od odpowiedzialnosci, ktorej nie dzwiga.

Mlodzi jeszcze rokuja na rozwoj i poprawe i maja prawo do bledu, dlatego mozna dac im jakas szanse. Ludzie, ktorzy siedza juz w jakiejs branzy i sie nie wyrabiaja musza zginac.

Ja przezywam podobne akcje. Kilka osob mi sie zawsze wyrabia. Sa jak skala. Mozna sie o nich oprzec.

Ale sa dzis cale masy ludzia, ktorzy sie snuja bez celu jak zombie, pozoruja robote i generalnie nie wiedza po co zyja, albo zyja z przeswiadczeniem, ze sa stworzeni do jakis wiekszych rzeczy, ktore gdyby sie rzeczywiscie pojawily, to ich z pewnoscia przerosna.

Powiklania pochorobowe, albo poszczepienne. To jest plaga w tej chwili.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @valser 27 października 2022 20:04
27 października 2022 20:37

życie jednym slowem. piękna pointa i prosi się o uogólnienia na inne obszary aktywności

zaloguj się by móc komentować

valser @OjciecDyrektor 27 października 2022 20:34
27 października 2022 20:39

Kazdy chory mysli, ze jest zdrowy, a reszta jest po prostu nieprzystosowana.

Ja tez myslalem, ze gram w szachy, a okazalo sie ze to ruletka z pistoletem.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @valser
27 października 2022 21:24

Czytam już trzeci raz ten tekst i wcale się nie nudzę. I czekam na notkę w "bonusie"

zaloguj się by móc komentować

valser @BTWSelena 27 października 2022 21:24
27 października 2022 21:40

Jesli pani czyta juz trzeci raz to sa dwie mozliwosci.

1. Jednak sie pani nudzi, bo raz wstarczy.

2. Mam w pani wielbicielke i to wcale nie cicha, bo wlasnie to komunikuje. Ten drugi wariant doceniam i sie zastanawiam jak sie teraz tutaj na kawe umowic przy jakiejs okazji?

zaloguj się by móc komentować

valser @qwerty 27 października 2022 20:37
27 października 2022 21:45

Zycie, panie, zycie...

Ja kiedys uleglem zludzeniu, ze jak jestem mistrzem Europy w karate, to uda mi sie przeniesc i ogolnic sukces na inne dziedziny. Sam sobie zafundowalem lekcje.

Zmienilem taktyke. Udzielam ludziom roznych porad, patrze czy to dziala i ucze sie na ich bledach. 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @valser
27 października 2022 22:35

Białe polo z rozetą na sercu.

.

 

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @valser 27 października 2022 21:40
27 października 2022 22:51

Mi nigdy jeden raz nie wystarczało. Ulubione ksiązki,czy notki ,czytam co najmniej dwa razy.Tak już mam.Cóż ,skoro się wsypałam jako wielbicielka-to lubię przeogromnie komentarze celne  z możliwością kareteki.Ta sztuka i kunszt walki nie jest dostępny dla wszystkich. Owszem jestem także wielbicielką kawy we wszystkich smakach,nawet bez okazji.To miła perpektywa,a już myślałam ,że  zdarzała mi się tylko w młodości. Żarty ,żartami ,a mnie zawsze lżej na duszy jak "walnie" pan celnie i po mojej myśli. I tak trzymać.

zaloguj się by móc komentować

Paris @valser
27 października 2022 23:17

Bardzo  fajny  wpis,  MISTRZUNIU,...

...  ale  ,,psychopata,,  do  Ciebie  nie  pasuje  !!!

Najbardziej  mnie  cieszy,  ze  w  tych  mlodych  wlales  duzo  wiary  i  nadziei...  mysle,  ze  na  dlugo  zapadniesz  w  ich  pamieci.  Mam  nadzieje  i  zycze  zebys  kontuzje  szybko  wyleczyl.

PS.  A  co  tam  u  Pasqal`a  sie  dzieje ?

zaloguj się by móc komentować

valser @BTWSelena 27 października 2022 22:51
27 października 2022 23:33

Pozostaje wiec omowic szczegoly na priv. Nie wolno puszczac takich okazji, bo potem tylko mozna zalowac.

Jesli chodzi o kawe, to ten rok mialem szczegolny. Przez miesiac goscilismy u siebie syna znajomego, ktory wybral sie na studia do St.Gallen z Costa Rica. Dostalem w prezencie jakies szesc kilo kawy, rozne gatunki i roznie palona, no a w kwietniu bylem w Egipcie i wrocilem z Kairu z tygielkiem do gotowania kawy i niezlym zapasem. Kawa z karamonem jest na topie.

Do tego jeszcze idzie ekspress i reczny mlynek. Latwiej mi zrezygnowac z alkoholu niz z kawy.

zaloguj się by móc komentować

valser @Paris 27 października 2022 23:17
28 października 2022 00:00

Zeby przelamac strach i zniechecenie potrzebna jest nawet niewielka zacheta, dobre slowo, lekki szturch w kierunku i to pozniej idzie samo z usmiechem na twarzy. Kazdy tego potrzebuje, nawet psychopata z wieloletnim stazem.

Pascal po turnieju w czerwcu mial mentalny opad, bo zycie go zweryfikowalo. Byl fizycznie niezle przygotowany, ale problem jest w glowie. Trenujac z nim sam sie przez moment zastanawialem czy w listopadzie nie wystartowac? 

W lipcu i sierpniu mialem swoje obozy hokejowe i fizycznie bylem nieobecny. Spotkalismy sie na poczatku wrzesnia, ale braklo mu wytrwalosci i wiary. Do tego doszla brzeczaca zona, ze co to bedzie jak dostanie w leb i bedzie kontuzjowany? Kto wtedy bedzie pracowal, utrzymywal rodzine, itp. - taki wspomagacz motywacyjny i psychiczne wsparcie procesu treningowego.

Zrobilem swoje. Pomoglem mu wyjsc na prosta z paroma sprawami, sam majac turbulencje i serpentyny. Mnie to tez w jakis sposob pomoglo. Na koncu jednak kazdy ma wlasne zycie i musi je brac w swoje rece. Kontrola nad wlasnym zyciem daje najwiecej satysfakcji.

Zona Pascalowi nie ulatwia zycia. Jestem szczesciarzem, bo moja zona jest entuzjastka wszelkich moich pomyslow. Az czasami bywam sam zaskoczony.

Moja kontuzja jest prostym wynikiem przegiecia palki. Zerwalem lakatke w przedostatnim dniu obozu, podczas rozgrzewki. Artroskopia na poczatku grudnia. Podszedlem jeszcze na wariata do testu na lodzie, zeby nie tracic licencji sedziowskiej. Jechalem otejpowany i z orteza, w sumie na jednej nodze.

Za miesiac jade na targi do ktorych przygotowuje stoisko od roku i nie moge sie teraz sie wysprzeglic.

Jestem dalej w treningu minus lewa noga. Wiem, ze z tego wyjde, kiedys nastapi koniec, ale jeszcze nie teraz i nie w taki sposob. Odejde na wlasnych warunkach. Jednak jak sie okaze, ze to moj sportowy koniec to nie bede rozpaczal.

Wiem jednak, ze mam jeszcze paliwa na kilka silnych sezonow i bede probowal wrocic. Chce dalej sedziowac i trenowac.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @valser 27 października 2022 23:33
28 października 2022 00:20

Oj tam,oj tam Valserku szczegóły na priv odpadają bo łatwo się wzruszam. Mam wielkie serducho medycznie i profesor zabrania.Ale o kawkach i gatunkach to mogę tak godzinami

No i kawcię piję sobie dwa razy dziennie,a zdarza mi się i trzecią malutką.Najlepszą piłam w Interlaken .Była tam taka "knajpka" i fantastyczny kelner,który wiedział co smakoszowi kawy przyrządzić i z jakiego gatunku.  Najmilszy to poranek,gdzie mój wspaniały ekspres wydobywa aromat kawy.Można rzec ,ze jestem w szponach nałogu.

Najpodlejszą kawę zaserwowano mi w Heidelbergu na statku wycieczkowym .Zapłaciłam wtedy chyba 10 euro i była tak podła,że złapałam kubek i ostentacyjnie wylałam za burtę.

W Polsce z dostępnych mi kaw ziarnistych ,smakuje mi najbardziej Lavazza,nigdy nie kupuję mielonych.Dobrej kawki życzę o poranku.

 

zaloguj się by móc komentować

DrzewoPitagorasa @valser
28 października 2022 00:30

Dzięki za ten tekst. 
 

Problem wiary u ateuszy. Trochę o tym myślałam i doszłam do wniosku (może dla innych to oczywiste ale dla mnie było pewnym odkryciem ), że praktycznie cała nasza wiedza opiera się na wierze. 

Nauki ścisłe są trochę trudniejsze do manipulacji bo jest jednak możliwe powtórzenie eksperymentu, ale z drugiej strony ile tych eksperymentów się robiło w szkole? Więc wiedza ścisła przeciętnego człowieka też jest w dużej mierze oparta na wierze. Natomiast nauki humanistyczne to jest dogmatyka. Przychodzi nauczyciel albo profesor, wygłasza swoje treści i reszta musi się tego nauczyć i odtworzyć na egzaminie. Kwestionowanie lub zadawanie pytań jest praktycznie wykluczone (metoda sokratejska została dawno usunięta z edukacji na rzecz metody dydaktycznej).

Tak więc ateusze grzeszą przede wszystkim pychą tzn. Żyją w kłamstwie bo wydaje im się że są tacy racjonalni i tylko kierują się nauką, ale ta nauka to jest wiara w to że nauczyciele których spotkali na swojej drodze głosili prawdę. Oczywiście nie zawsze tak było ( np. Historia) o czym szczególnie tutaj w SN dyskutujemy. 

Morał jest taki że bez wiary niemożliwy byłby jakikolwiek postęp bo nie starczyłoby czasu jednemu człowiekowi żeby samemu zweryfikować wszystko czego się od innych nauczył.

zaloguj się by móc komentować

Autobus117 @valser
28 października 2022 04:07

Tekst o teściu - wspaniały.

Łyskowe historie - super.

Historie sportowe - no rewelacja pod każdym względem.

"Po niecałym roku roku wybrałem moment i sprowokowałem z nim kolejną bójkę. Sprowadziłem gościa do parteru, wypłaciłem buta w czaszkę i było po sprawie. Rozcięty łuk brwiowy, podbite oko i krew z nosa. Klasyczne KO z wyrazistym uszkodzeniem. "

Najbardziej frajerski tekst na SN ever. 

Niestety, żegnam. /wiem że to ja tracę, ale ... no nie/

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @valser
28 października 2022 09:15

Tak sobie myślę, jak w ogóle można tak mówić, że to ostatnia aktywna dekada w życiu. Tak nie wolno. A potem co? To może juz teraz sobie dać w czapę, bo po co potem wegetowac. Sorry ale inaczej nie potrafię. Po co angażować psychiatre potem. Przeciez oni do niczego nie są potrzebni.

Wajda kręcil filmy, gdy miał grubo ponad 80, Sobieslaw Zasada kręcił kółkiem w samochodzie i to na rajdzie wieku powyżej 90. Ja juz nie wspomnę dziesiątki innych wspaniałych nie tylko artystów, którzy nie patrzyli w metryke. Cieszyli się życiem do końca działając. I tak trzeba patrzeć. Nie inaczej.

 

zaloguj się by móc komentować

valser @Autobus117 28 października 2022 04:07
28 października 2022 09:23

Zycie panie autobusie. Moje jest pelne bledow, bezmysnych skokow w otchlan, ryzykowania zycia dla tysiaca zlotych, wyrzadzonych szkod nie do naprawienia i momentami rozpaczy.

Te teksty o whisky przy tym to jest jakas pomylka.

 

zaloguj się by móc komentować

valser @cbrengland 28 października 2022 09:15
28 października 2022 09:29

Mozna jak najbardziej. Nie zamierzam robic zadnych fikolkow jak bede mial siedemdziesiat lat. Bede chodzil sobie z zona do parku na spacer i karmil ptaszki. Teraz mam jeszcze troche pary pod kotlem i zamierzam jeszcze cos z tym zrobic.

Aktywnosc Wajdy miesci sie w domenie jednopalczastych specjalistow. Ja nie o tykiej aktywnosci mowie.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @valser
28 października 2022 09:39

Dzięki. Twoje podejście, którę wchłonąłem z poprzednich tekstów, stosuję do zaporowego egzaminu na prawo jazdę. Punkty karne za piractwo. 

zaloguj się by móc komentować

peter15k @valser
28 października 2022 09:49

Bywałem ostatnio często w Bytomiu - trafiają sie ładnie odrestaurowane kamienice ale żeby Bytom się odrodził to trzeba renesansu miasta, napływu mieszkańców i dużych pieniędzy... 

zaloguj się by móc komentować

valser @peter15k 28 października 2022 09:49
28 października 2022 10:05

Bytom byl miastem przemyslowym. Do niedawna bylo tam piec kopaln (Miechowice, Bobrek, Dymitrow, Szombierki i Powstancow Slaskich) i dwie huty zelaza - Zygmunt i Bobrek Do tego zaklady lin i drutu, zaklady naprawcze taboru kolejowego i wiele innych obslugujacych ciezki przemysl. Dzis nie ma po tym sladu.

Do 1945 roku miasto zylo z wegla i wygladalo. Potem sowiecka zaraza eksploatowala kopalnie, ale miasto nie mialo z tego zadnych pieniedzy i popadalo w ruine. Budynki "miejskie" czyli ukradzione, nie remontowane przez 70 lat. Dzis nie ma przemyslu, nie ma pieniedzy i nie ma pomyslu na miasto, bo urzedowe haslo "Bytom miasto kultury" to pomylka. Pieniadze inwestowane w budynki to jakies wytargane unijne fundusze, ktore teraz sa, ale za dwadziescia lat ich nie bedzie i problem wroci.

zaloguj się by móc komentować

valser @Magazynier 28 października 2022 09:39
28 października 2022 10:07

Ciezka noga. Zakie rzeczy moga byc przestroga i nauczka.

Stary Stuhr potracil velorzyste po pijaku, ale on sie nie chce uczyc. To tuman i degenerat. Nie ma sensu isc ta droga.

zaloguj się by móc komentować

Czarny @valser
28 października 2022 14:49

Dzięki za tekst. Sporo rzeczy mi się nie zgadza, więc mogę się czegoś nauczyć. Czegoś - w tym przypadku znaczy dużo. Obawiam się, że takie, jak Pan prezentuje podejście do tematu - nie wywietrzeje ze mnie zbyt szybko. Temu mogą pomóc również kolejne teksty.

zaloguj się by móc komentować

valser @Czarny 28 października 2022 14:49
28 października 2022 20:03

" Sporo rzeczy mi się nie zgadza" - pytanie czy pisze pan to ogolnie czy odnosi sie do moich tekstow?

Kolega Autobus ma problem z moim "frajerskim" tekstem. Ja to rozumiem, te tak to mozna oczywiscie oceniac, zwlascza jak sie nie zna kontekstu. A on byl taki, ze bylem w meskiej klasie technikum, w czterdziestu dwoch chlopa, gdzie "dziobanie" i ustawienie w hierarchii odbywalo sie codziennie.

Po klapsach, ktore przyjalem, wiele moich dni w szkole zaczynalem od zebrania strzala w ramie, albo w grzywke, takiego na przywitanie, rozrywkowego, tak, ze wbijalo w ziemie, a klient rzucal do tego  - no czesc Piotrus, jak tam? I mial ubaw na rozpoczecie dnia.

Postanowilem to przerwac i zrobilem to co zrobilem. Moze ktos, np. Autobus ma jakis lepszy pomysl, jak odwrocic fale, ktora codziennie w takich sytuacjach napiera? Jak uniknac, jak sobie poradzic? Mozna sie poskarzyc rodzicom, pani w szkole. To z pewnoscia dziala dzisiaj tak samo, jak za moich czasow.

W szkole bylem sredniakiem wiec nie bylo od kogo sciagac, a w zwiazku z tym nie mozna bylo liczyc na jakis respekt i poczucie uzytecznosci. No i okazalo sie, ze jestem slaby.

Przy moim drugim sparringu ekipa kasowa szykowala sie na widowisko, a tu tymczasem wszystko odbylo sie w kilka sekund. Nie jest to powod do domu i do tego, zeby sie chwalic.

Dyskutowalem o tym z szefem Akademii, czy ten element bandytyzmu wplatac w historie? Latwo byloby ten epizod przemilczec i zrobic jakis bullshitting, ale czy o to chodzi? No nie... chodzi o to, zeby nie byc w zyciu ofiara, nie dac sie zredukowac do tej roli. Jak staralem sie to od razu powiazac z cwiczeniami na treningu, ktore budowaly pewnosc siebie, twardosc i przelamywaly bariery psychiczne, tak jak w tym cwiczeniu gdzie ekipa skakala sobie po brzuchach.

Dzisiaj popularne slowo "mobbing" jest w czestym uzyciu i widze, ze sporo ludzi nie wie jak sobie z tym radzic? Ludzie sa niesmialii, niepewni siebie, niepewni siebie, latwo ich zbic z tropu, zwlaszcza dobrego tropu, wstydza sie tego kim sa, jak wygladaja, co i jak mowia, zamykaja sie w sobie. Samo tworza sobie w glowach bariery.

Opor materii i tak jest wielki, ze aby cos zrobic, to trzeba sie naprawde zdrowo namachac glowa i raczkami. Jak jeszcze do tego dojdzie szarpanina z ludzmi na wytrate energii, czasu i zasobow, to temat umiera, z tym tylko, ze nienaturalnie.

Czasami wystarczy dobre slowo, mala zacheta i otwieraja sie przestrzenie do eksploracji, do wolnosci, tworczosci. I glownie tym sie chce dzielic z ludzmi, ktorzy sa zainteresowani cos w zyciu sensownego zrobic, zwlaszcza jak dysponuja wiekszymi zasobami czasu.

Ja natomiast swiadomie wkraczam w ostatnia dekade aktywnego zycia. Kazdy mecz sie kiedys konczy. 20 minut w hokeju to sporo czasu, a ja mam dziesiec lat. Mam kilka pomyslow, bogaty bagaz doswiadczen z roznych dziedzin i mam zamiar tymi atutami zagrac. Przy okazji miec sporo frajdy.

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @valser 28 października 2022 00:00
28 października 2022 20:19

Tak...

...  zacheta  i  dobre  slowo  to  magiczne  wartosci...  i  KAZDY  tego  potrzebuje  !!!  Przekonalam  sie  o  tym  na  wlasnej  skorze.  Tez  jestem  szczesciara,  bo  ciagle  mam  pod  reka  2  najwazniejsze  dla  mnie  w  zyciu  osoby,  ktore  potrafia  mnie  postawic  do  pionu  -  to  moja  mama  i  przyjaciolka  Helen,  ktora  byla  moim  aniolem  strozem  we  Francji.

Dzieki  za  pare  slow  o  Pascal`u...  tak  to  jest,  samo  zycie,  a  poza  tym  to  biore  przyklad  z  Ciebie  -  ostro  pracuje,  nie  oszczedzam  sie  i  nie  rozczulam  nad  soba,...  dbam  o  zdrowie,...

...  a  bedzie  to  co  ma  byc,

 

Pomyslnosci  wszelkiej,  Valser`ku,  

zaloguj się by móc komentować

Paris @valser 28 października 2022 09:23
28 października 2022 20:25

To  troche  tak  jak  moje,...

...  witaj  w  klubie  !!!

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @valser 28 października 2022 10:07
28 października 2022 20:46

Nauczka jest i więcej nawet - kara bardzo daleko idąca, dalej niż faktyczne konsekwencje moich wykroczeń. Dzisiaj podchodziłem pod praktyczny. KO w pierwszych minutach pierwszej rundy. Ta sama marka, ale inne lusterka, większe opony. Straciłem z pola widzenia prawą linię, zahaczyłem o słupek. Egzamin oblany. Na lekcjach robiłem to bezbłędnie. Teraz znowu rejestracja, nowy egzamin teoretyczny za miesiąc praktyczny.

Na wsi bez samochodu to jak odsiadka. Stan emocji mojej żony i moich nie do opisania. 

zaloguj się by móc komentować

valser @Magazynier 28 października 2022 20:46
28 października 2022 21:30

Teorie musisz tez jeszcze raz zdawac?

Ja w 2012 robilem C prawko. Testy sa banalne, a w jezdzie trzeba czuc samochod. TO nie jest proste, bo stres i glupie gadki egzaminatora robia swoje. Plus "naprowadzanie na miny" na miescie. Zdawalem w Bytomiu, a tam jest kilka takich miejsc, ze jak wczesniej nie wiesz i nie analizujesz dokladnie sytuacji to wjezdzasz na mine i jest po egzaminie. Tez praktyczny z jazdy robiem dwukrotnie. Sie nie przejmuj. Pierwsze sliwki - robaczywki. Dasz rade. Nie takie imprezy kladlismy na lopatki.

Wtedy kiedy ciemnosc jest najwieksza, to rysuja sie nowe mozliwosci.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @valser
28 października 2022 22:44

Ja po tym wypadku w czerwcu gdy jadąc na rowerze [i to bez kasku] wyrżnąłem w samochód prowadzony przez zdezorientowaną babcię, która mi zajechała nagle drogę,

straciłem ponad 11 kilo, a potem podczas sierpniowego pobytu w Polsce jeszcze kolejne 3.

Zleciałem ze 102 kilo na 88.

Jak to mówią w Ameryce, "it feels good".

 

Pozdrawiam panie Piotrze.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @valser 28 października 2022 21:30
28 października 2022 22:51

Muszę, takie przepisy. Przejmuję się bo oblałem na banalnej sprawie, którą robiłem bez problemu. Gdybym oblał na mieście, nie byłbym tak przestraszony jak teraz. Ten ich hyunday jest taki sam, ale inny, ich tor jest taki sam ale inny. Nie mam możliwości przetrenowanie ich sprzętu i ich toru. Muszę przycisnąć instruktora żeby wymyślił coś.  

zaloguj się by móc komentować

valser @Szczodrocha33 28 października 2022 22:44
28 października 2022 22:54

niezly patent na zrzucenie paru kilo. Ale ciezko go bedzie sprzedac szerszej publice. Zdrowia zycze i rowniez pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

valser @Magazynier 28 października 2022 22:51
28 października 2022 22:58

Piotrek Krasko sie takimi duperelami nie przejmowal. Siadal i jechal. Bo papiery sa potrzebne tylko urzednikom.

Jak sie ma duzo papierow wartosciowych, czytaj "biletow Narodowego Banku Polskiego", to kamerdyner, kierowca i sekretarz ogarna temat.

Za chwile zamkniesz ten temat i wrocisz do normalnych zajec.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @valser 28 października 2022 09:29
28 października 2022 23:21

Oczywiście, że ten Wajda to tylko taki przyklad. Ale tak właśnie trzeba. Trzeba być tym chłopczykiem, jak długo się da. I chyba mnie rozumiesz. Kobiety i tak uważają, że facet do końca życia jest właśnie nim.  A one są najważniejsze ☺

 

zaloguj się by móc komentować

valser @cbrengland 28 października 2022 23:21
28 października 2022 23:42

Znam wielu gosci, ktorzy nie potrafili zejsc ze sceny we wlasciwym momencie. Przychodzi moment, ze fikanie koziolkow staje sie zalosne. Z tym byciem chlopczykiem, to jest wlasnie ten patent. Siedza dzieci w zimnej wodzie, trzesa sie, wargi sine, mama goni na kocyk, a dzieci do mamy - ale prosze... jeszcze troche... wolalbym tego uniknac.

Na szczescie moja zona nie widzi we mnie chlopczyka. Ja jestem dla niej bialy niedzwiedz, albo smok plujacy ogniem.

Dekada to i tak jest absolutny optimizm. Ja w tej chwili utracilem zdolnosc do sprintu, ale spokojnie. Dam se troche czasu i bede jeszcze odpalal jak wczesniej.

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @valser 28 października 2022 23:42
29 października 2022 02:22

Ja nie o takim chłopczyku, chłopie ☺ Taki mazgaj, maminy synek, to koszmar jest przecież. Są tacy właśnie jednak.

Ja mówię o chłopcu, który marzy. Z tym niestety nasze kobiety mają problem. To nie ich wina, broń Boże.  One są takie tutaj, na ziemi. A my właśnie powinniśmy być w tych marzeniach. I wtedy jest ta właściwa równowaga. Kumasz?

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Magazynier 28 października 2022 20:46
29 października 2022 07:13

Egzamin jest dla egzaminu. On nie testuje ani znajomości przepisów, ani umiejętności jazdy. Trzeba się nauczyć go zdać. Atakuj instruktora, albo znajdź innego. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @valser
29 października 2022 07:15

Szkopuł w tym, że psychopatia jest cechą wrodzoną. Nie da się tego nauczyć, tak jak nie da się nauczyć być autystycznym. A żyjemy w świecie rządzonym przez psychopatów, bo jest to cecha silnie promująca awans i docześnie rozumiany sukces społeczny. Tyle, że z samego bycia psychopatą nijak nie wynika ani mądrość, ani jakiekolwiek zdolności do zarządzania czymkolwiek. I tu jest pies pogrzebany.

zaloguj się by móc komentować

valser @Grzeralts 29 października 2022 07:15
29 października 2022 08:24

Niby wrodzony. Ale przeciez milosci i okazywania uczuc mozna sie nauczyc. Ja w kazdym razie wierze w calkowita przemiane i ciezka prace. Nie wierze w sama przemiane, tak samo jak nie wierze w sama ciezka prace.

Mozna nauczyc sie byc systematycznym, wytrwalym, pracowitym, punktualnym, dotrzymujacym slowa. Mozna tez byc bezwzglednym, samolubnym i miec serce z kamienia. Z tym nikt sie nie rodzi. To jest efekt procesow edukacyjnych i wewnetrznych postanowien, a nie cechy z urodzenia.

Do tego (bycia psychopata) nie potrzeba duzej ilosci szarych komorek, ani tez od tego szarych komorek nie przybywa.

 

 

zaloguj się by móc komentować

valser @cbrengland 29 października 2022 02:22
29 października 2022 08:32

Kazdy sobie cos tam mysli i marzy. Przewaznie i tylko na zasadzie "fajnie by bylo gdyby...".  Jedni marza o spokojnym etacie do emerytury, inni o podboju kosmosu, a tymczysem zycie weryfikuje te marzenie, ze ani jedno, ani drugie nie moze stac sie realnoscia.

Chlopiec marzyciel, ktory nie robi do swojej wizji planu, a potem tego planu nie realizuje jest tylko chorym z urojenia, a z chorym to wszyscy maja tylko problem.

Ja planuje za dekade sie wysprzeglic. Plan jest tylko wtedy planem, kiedy jest zintegrowany z deadline. Bez tego jest tylko dryfowaniem, ale czesto bywa tez waleniem glowa w mur, gdzie nie wiadomo kiedy przestac.

Marzenia... chyba bede musial jednak napisac o tym pare linijek.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @valser 29 października 2022 08:24
29 października 2022 10:07

Wrodzony w tym sensie jak autyzm. Jest to cecha mózgu, profil neuroprzekaźników. I zarazem spektrum. Z dużej części ludzi porządnego psychopaty zrobić nie da się nigdy, z większości wyjdzie najwyżej przeciętny, który pod silnym obciążeniem padnie. Tylko z nielicznych powstanie dzięki odpowiedniej szkole psychopata mistrz, kandydat na prawdziwego władcę tego świata.  

zaloguj się by móc komentować

valser @Grzeralts 29 października 2022 10:07
29 października 2022 10:30

Sytuacje, w ktorych ryzykuje sie wszystkim i podlega ekstremalnym cisnieniom nie zdarzaja sie codziennie, no chyba, ze wojna na pierwszej linni. Tego nie ma na codzien nawet w polityce.

Dlatego psychopata z wyboru to jest jakies remedium, zeby nie ulec "spowolnieniu psychoruchowemu" i boksowac sie miesiacami, albo latami z depresja.

Czlowiek jest istota duchowa i ma wolna wole. Jesli z tego rezygnuje dobrowolnie to wyrzeka sie czlowieczenstwa. Czasami schodzi na poziom zwierzecy - gorzej jesli przedstawia to jako wartosc. Trzeba trzymac w pamieci, ze swinia nie potrafi sie modlic, a glodny pies nie jest w stanie powstrzymac sie przed dzialaniem instynktu. Zawsze rzuci sie na zarcie i nigdy nie bedzie poscil.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @valser 29 października 2022 10:30
29 października 2022 11:00

Tylko, że to nie jest poziom duchowy, a psychiczny. I na tym polega główny problem naszych czasów - że tego nie rozróżniamy. Jedni ludzie biorą swoje psychiczne drżenia za poruszenia ducha, a inni racjonalizują brak empatii duchową siłą. Człowiek silny duchem może mieć depresję, bez problemu, wielu świętych miało. Ale faktycznie nie może funkcjonować na poziomie wyłącznie zwierzęcym. Tyle, że i pościć i modlić się można z jak najbardziej zwierzęcych pobudek, to się nie wyklucza. Ale człowiek, żywy człowiek od poziomu zwierzęcego uwolnić się całkowicie może jedynie umierając. 

zaloguj się by móc komentować

valser @Grzeralts 29 października 2022 11:00
29 października 2022 11:35

Poziom duchowy jest tutaj - https://en.wikipedia.org/wiki/David_Pisurayak_Kootook

no i heroizm czternastolatka, ktory w stanie wskazujacym na koniecznosc operacji, uratowal Hartwella, ktory przezyl tylko dlatego, ze zdecydowal sie zostac kanibalem. Wszyscy zejdziemy z tego swiata, jest tylko kwestia w jakich okolicznosciach i czasami - jaka cene za to trzeba bedzie dodatkowo zaplacic.

Wolna wola nie jest psychologizowaniem i rozwazaniem co mi sie bardziej oplaca, jest abstrahowaniem od doraznych lub czasami dlugofalowych korzysci. Za tym wszystkim stoi odpowiedz na pytanie - po co my zyjemy? Jaki jest cel? Podpowiedz jest taka, ze nie po to, zeby miec ciepla wode w kranie i nie po to, zeby bylo milo i przyjemnie.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Grzeralts 29 października 2022 07:13
29 października 2022 12:57

Ten jest dobry, stary i rzetelny. Miałem porównanie. Będę musiał nauczyć się tego łuku z zawiązanymi oczami. Nie ma wyjścia. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @valser
29 października 2022 12:58

Tyle, że nie trzeba mieć ani silnej psychiki ani ciała, żeby mieć silnego ducha. Duchowym mocarzem może być upośledzony dzieciak. Właśnie o tym jest cała Ewangelia. A w sumie to całe PŚ. Ale nasza współczesna cywilizacja, dla uniknięcia błędów poprzednich epok w rozróżnianiu nieśmiertelnej duszy od śmiertelnej psychiki postanowiła ich nie rozróżniać.

zaloguj się by móc komentować


Magazynier @valser 28 października 2022 22:58
29 października 2022 13:00

Za dwa miesiące. Da się znieść. Tyle że trzeba dojeżdżać busami. Samochodem jeździć nie mogę bo jak mnie złapią to albo kolegium albo odsiadka. Dosłownie. 

zaloguj się by móc komentować

kluczu @valser
29 października 2022 17:15

Dziękuje, Pańskie teksty czytam z przyjemnością, pokazuje Pan że sport, jego uprawianie, to coś znaczenie więcej niż  tylko jakaś tam rozrywka.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @valser 28 października 2022 20:03
29 października 2022 18:25


Też chodziłem do męskiego technikum i doskonale rozumiem sprawę. Kto chodził do męskiego technikum ten się w cyrku nie śmieje.

 

zaloguj się by móc komentować

valser @Kuldahrus 29 października 2022 18:25
29 października 2022 18:55

HEHE... no wlasnie. Cyrk byl i do smiechu rzeczywiscie nie bylo.

Opowiadalem swoja historie trzydziesci razy w te wakacje i sila rzeczy ta retrospekcja sie poglebiala za kazdym razem i pokazywala absurd calej sytuacji, ze banalna szkolna bojka spowodowala, ze to zdarzenie rykoszetem odbilo sie na reszcie zycia, ze nigdy nie pracowalem w wyuczonej branzy jako mechanik samochodowy (nie liczac dwuletniego epizodu jako kierownik dzialu czesci samochodowych w autosalonie Renault), a cala reszta moje przygody z karate jest wynikiem tego zdarzenia. Nie dokonalem zadnego swiadomego wyboru. Przymus sytuacyjny.

Rewanz jednak zaplanowalem z premedytacja, wtedy kiedy bylem gotowy i bylem pewny, ze wszystko poleci wedlug mojego scenariusza.

Ja nawet nie pamietam o co poszlo? Co spowodowalo, ze bilismy sie za pierwszym razem? Z pewnoscia nie byla to zadna dziewczyna. O tyle dobrze... moze...

No, ale to byly czasy, ze moze jakas wola sie poslugiwalem, tylko, ze swiadosc, ze cos takiego istnieje i jest zasiegu reki i glowy, wlasciwie u mnie funkcjonowala. To co oddzialywalo to presja otoczenia, rywalizacja w grupie, ambicja i strach.

 

zaloguj się by móc komentować

valser @kluczu 29 października 2022 17:15
29 października 2022 19:00

Tak. Trzeba wyraznie oddzielic te rozgrywki typu Champions League i Mistrzostwa Swiata od sportu. To co pokazuja w telewizji, za co ludzie placa PPV i abonament, to nie jest sport, tylko wydzielona czesc przemyslu rozrywki i niczym sie nie rozni od rockowych koncertow. Trzeba zaplacic za bilet i polykac reklamy. Sport jest tylko pretekstem, ale to jest w zasadzie cos innego. Nawet nie "cos wiecej" tylko cos innego. Temat do rozwiniecia.

Dziekuje. Ja tu w sumie tez jestem dla rozrywki, tylko nie reprezentuje zadnego przemyslu.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @valser 29 października 2022 18:55
29 października 2022 20:21

W tym wieku tak jest, że nie zawsze człowiek kieruje się wolną wolą.

 

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @valser
30 października 2022 07:20

I jeszcze jedna w roku prezentacja i krótki, a treściwy, kurs dla Nawigatorów.  Skorzystam. Dziękuję. 

zaloguj się by móc komentować

sannis @Magazynier 28 października 2022 22:51
30 października 2022 08:41

Obecnie możesz zdawać egzamin samochodem, w którym uczysz się jeździć. On musi spełniać wymogi: kamery itp. ale szkoły, które nie mają takich aut to ewenement.   

zaloguj się by móc komentować

sannis @valser
30 października 2022 09:13

To jest wymiar psychopatii:

https://sportowefakty.wp.pl/zuzel/1028359/45-letni-mistrz-po-czterech-miesiacach-odstawil-morfine-nie-boje-sie-niczego-wro

Facet od kilku lat  w zasadzie co sezon wraca po makabrycznym dzwonie z połamanym kręgosłupem itd. Zatrzyma go jedynie, jak mrówkę, całkowite unieruchomienie. Czego mu oczywiśćie nie życzę.

zaloguj się by móc komentować

valser @sannis 30 października 2022 09:13
30 października 2022 09:50

On nie koniecznie musi byc psychopata. To wyglada na cos innego - ten czlowiek, to desperat, ktory poza jezdzeniem na motorku nic innego juz nie potrafi, ze zacytuje - " Będę kontynuował karierę, bo żużel to całe moje życie."

To jest problem ludzi jednowymiarowych, ktorzy obstawili w zyciu tylko jedna kupke. W sporcie zawodowym jest tak, ze kariera trwa krotko i jesli sie nie zrobi wiekszych pieniedzy i nie zaplanuje w trakcie kariery reszty swojego zycia, to potem sie eksploruje takie bezalternatywne opcje. To jest dramat czlowieka, ktory ma perspektywe bardzo ograniczona. Mysle, ze on swojego zycia po karierze sportowej do dzis nie zaplanowal.

Oprocz tego, w sporcie, w zyciu obstawia sie i wzmacnia takie cechy jak wytrwalosc, nieustepliwosc, zaangazowanie, poswiecenie, itp. To nie sa jednak wartosci same w sobie i bez odpowiedniego kontekstu staja sie dla czlowieka niszczycielskie.

zaloguj się by móc komentować

sannis @valser 30 października 2022 09:50
30 października 2022 10:28

Dokładnie tak to wygląda, tylko nie wiem, czy wynika z faktu, że nic innego "nie umi", czy bardziej z nałogu jak hazard.   

zaloguj się by móc komentować

valser @sannis 30 października 2022 10:28
30 października 2022 11:57

Bycie wybitnym specjalista w jakiejs dziedzinie wymaga calkowitego poswiecenia. Osiaga sie sukces, wchodzi sie na sam szczyt, ale cena tego jest duza. Nie ma czasu i miejsca na rodzine, nie ma wakacji, nie ma przyjaciol - sa tylko biznes partnerzy. Mysle, ze on nie ma rodziny, a mechanicy sa wazniejsi dla nie go niz jego zona i dzieci, jesli on jakies ma.

Wielu ludzi jest sklonna do takich poswiecen, wyrzeczen i zaangazowania, osiaga sukces, ale nie wie jak go skonsumowac, co robic w zyciu dalej? Sukces zazwyczaj jest tylko momentem w zyciu i po chwili przestaje sie liczyc. Zyc trzeba dalej i miec pomysl jak sukces skonsumowac?

Cena sukcesu czasami jest zbyt duza, odnosi sie zwyciestwo chwilowe, ale ubytek zasobow i energii jest tak duzy, ze ciezko cokolwiek dalej kontynuowac. Zalozmy ze bedzie tak jak on zapowiada - wroci w marcu, zacznie znowu wygrywac, bedzie mial swietny sezon i 46 lat? Co dalej?

W jego przypadku i w mojej ocenie, jego sukces jest tylko poglebianiem zyciowych dysfunkcji.

Dlatego u mlodych sportowcow, ktorzy stoja u progu kariery jest bardzo wazne, zeby pokonczyli szkoly i tworzyli sobie alternatywy, bo zwykla kontuzja moze wykluczyc ze sportu na zawsze, a jak sie nie ma nic w glowie i w rekach to jest sie w kiepskiej zyciowej sytuacji.

zaloguj się by móc komentować

Czarny @valser
31 października 2022 08:26

" Sporo rzeczy mi się nie zgadza" - pytanie czy pisze pan to ogolnie czy odnosi sie do moich tekstow?"

Odnoszę do tekstów, choć oczywiście ogólnie te zdanie w moim przypadku ma również rację bytu. Proszę tego nie tratkować jako krytykę - po prostu inne doświadczenia i inne wnioski, choć środowisko naturalne (męska klasa technikum) podobne. Ja również byłem szturchany codziennie, pamiętam, że u nas wtedy najpopularniejsze były "mięśniaki", czyli ciosy pięścią w mięsień ramienia. Nie próbowałem jednak przeciwstawiać się temu, uznałem bowiem, że nie ma to sensu (wszyscy koledzy z klasy byli mniej więcej dwa razy więksi ode mnie). Stałem się za to pyskaty i każdy cios (który, jak zakładałem, i tak by mnie dosięgnął) prowokowałem zjadliwym tekstem. To było skuteczne. Co prawda "mięśniaki" się nie skończyły, ale nie byłem wcale nisko w klasowej chierarchii. Byłem na pierwszym miejscu, choć nieco z boku :) Dzięki Panu wpisowi przypomniałem sobie tamte czasy i myślę, że byłem wtedy bardziej wolny, niezależny i samorządny, niż kiedykolwiek później.

ps. Nie znaczy to, że moje rozwiązanie jest lepsze. Zamiast nauczyć się trenować i walczyć nauczyłem się ranić słowami. Mniej więcej od dwudziestu lat pracuję nad tym, by się tego oduczyć. Ale faktem jest - nikt przeze mnie nie płakał.

zaloguj się by móc komentować

valser @Czarny 31 października 2022 08:26
31 października 2022 09:39

Obawiam sie, ze w takich sytuacjach nie ma dobrych rozwiazan. Meskie klasy funkcjonuja na podobnej zasadzie jak sluzba zasadnicza w chwalebnym LWP. Trzeba przejsc obrobke skrawaniem i znalezc swoje miejsce w szeregu. Slaby ginie, bo dookola panuje powszechna walka o byt.

Od drugiej klasy mialem juz spokoj i nie musialem sie juz z nikim konfrontowac. Potrafilem sie przeciwstawic czterdziestu chlopa jak nieprzygotowana klasa chciala uciec z lekcji przed klasowka z angielskiego, a ja akurat bylem niezly i przygotowany. 

Dla mnie wtedy zaczela droga do wolnosci i niezaleznosci. Przestalem sie bac i zaczalem sie komunikowac glosno i wprost. Nie chodzilo o to zeby sprowokowac bojke, tylko zeby rozwiazac jakis problem. Chodzi o to, ze ludzie maja swoje odmienne zdanie, ale dla swietego spokoju boja sie je wyrazic i toleruja codzienny bullshit. Ja mam na to uczulenie i moja tolerancja jest zerowa.  To jest dobra strategia, w kazdym razie lepsza niz opowiadanie historii na boku i za plecami, i odgrywanie roli np. poslusznego pracownika.

Bywaly tez przypadki, ze nie dalem rady przeforsowac swojego zdania, a konfliktu nie dalo sie dalej przeniesc na zbrojna plaszczyzne bo artykuly kodeksu karnego mialyby zastosowanie. Wtedy opuszczalem grajdolek, bo szkoda mi bylo czasu na marnowanie zycia w jakiejs kiszarni.

Mnie karate pomoglo kompleksowo w wielu obszarach wiec nie mam z ocena swoich akcji zadnego problemu. Akcje, ktore inicjowalem i bralem w nich udzial mozna oczywiscie oceniac w tzw. kategoriach moralnych, ale to do zadnych znaczacych konkluzji nie prowadzi, tym bardziej, ze kartoteke policyjna mam czysta.

Glupie stanie na bramce co noc niesie ryzyko zagrozenia sankcja karna, a stosowanie sily i przemocy jest wpisane w robote. Kazdy kto sie podejmuje takiej pracy zdaje sobie z tego sprawe i akceptuje sytuacje.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować